Ostatnio , z racji obowiązków zawodowych mam coraz mniej czasu na słuchanie muzyki. Brakuje mi czasu by tak naprawdę usiąść na dywanie z kubkiem herbaty w ręku i zanurzyć się w dźwiękach. Ot, po prostu pogoń za pieniędzmi i tzw. Dobrobytem. Naczelny mnie pogania: Pisz – mówi, a ja czasu nie mam, żeby usiąść i po prostu posłuchać. A i słuchać nie ma czego...
Na okładce ZIMA autorstwa Giuseppe Arcimboldo. Taki malarz epoki manieryzmu. Uwielbiam ten okres w sztuce: Złota Uliczka, dwór alchemików, poszukiwanie kamienia filozoficznego, Kepler i Arcimboldo, Barttholomaeus Spranger, komnata dziwów z cielętami o dwóch głowach, i osoba szalonego Rudolfa II wydającego krocie na w/w dwór.
...Już lecą smoki i samoloty, myszoptakaje i łyse koty
już płyną statki i parostatki, już pędzą babcie i w czapkach dziadki..
Wracając do meritum: świetna, bardzo energetyczna płyta. Wyśmienici muzycy, dobre utwory, mądre niewymuszone teksty i pozytywny odbiór całości..
Bardzo podobają mi się elementy ludowe w muzyce Kontraburgera. Nie stosowane nachalnie. Może w momencie wydania płyty (2002) zespól zamierzał, mówiąc złośliwie wykorzystać chwilę popularności polofolku ( czy jak określają swoją muzykę członkowie zespołu fantasy-folku). Całkiem możliwe..aczkolwiek ta stylizacja na ludowość jest w przypadku paru utworów ( Bida, Pięknie jest) zaledwie punktem wyjścia do dalszych eksperymentów .Bardzo ciekawych. Jako osoba, która uwielbia muzykę dawną (o wiele bardziej niż rock progresywny) jestem bardzo ukontentowana użyciem w nagraniach instrumentów, takich jak fidel.
....który w swoich fabrykach wyrabiasz metale, czekając na sygnał w mrocznym arsenale
świat byś cały zbawił lecz zabraknie Ci czasu, musisz przecież odpocząć od czasu do czasu...
Biznesmen...piosenka o mnie, i chyba nas wszystkich, którzy....cały czas biegniemy ..za uciekającym czasem, porzucając wiośniane marzenia na korzyść ..kariery. Ponoć ważne jest, żeby znaleźć w tym szaleństwie „wyścigu szczurów” metodę.
..nie odchodź nie zostawiaj mnie na pastwę rannych zjaw, karnawał niech przechytrzy czas...
Tak, nasze pokolenie...KASA i ZABAWA....i poranny kac, gorący prysznic nad ranem, wrzody żołądka, tabletki na zasypanie, kiedy się nie bawimy...a później łapiemy się na stwierdzeniu, że nie mamy już nic...i.. po prostu nie potrafimy się wzruszyć.
...nie jesteś tutaj chociaż biegasz krzyczysz, wychodzisz z siebie by coś z siebie dać
lecz w górę mierząc tak niewiele widzisz, nie czujesz nawet, że dziś wieje wiatr.....
Na pozór to wesoła muzyka, trochę poczciwego Tolkiena w tekstach (Smok, Krasnoludy), inspiracja Bułhakowem ( Małgorzata) ale......to jest właśnie manieryzm. Świat na opak, to co białe jest czarne , to co czarne jest białe. Widać to, czego nie ma, a nie ma tego, co jest widoczne. To muzyka, która wyrasta ze zdziwienia nad nierealnością codzienności i realnością wyobraźni. Ze świetnie rozłożonymi akcentami, budowaniem coraz bardziej osobliwego nastroju, zagęszczającej się atmosfery, prawie jak w Film-Noir....
Czegóż tu nie ma? Jest i odrobina rytmów latynoskich, przefiltrowana przez psychodeliczne brzmienie, i trochę odjazdów a’la muzyka renesansowa, zupełnie odjechane, świetne partie fletu, mocne rockowe granie z niezłymi riffami w dodatku nieco zadziorne i ...punkowe lekko?. Czyli, innymi słowy: BARDZO MANIERYSTYCZNIE! RUDOLF II BYŁBY DUMNY?
Przyznam, że urzekła mnie atmosfera tej płyty, właśnie taka, jaką lubię. Nie przepadam za niepotrzebnym patosem w dźwiękach, i zbędnymi nutami. Za to na debiucie Kontraburgera jest to, co chyba w muzyce i w sztuce ogólnie jest najważniejsze: nieopisana i trudna do zdefiniowania radość z tego, co się robi. Podoba mi się obrazowość tej muzyki, zwłaszcza w kontekście literatury.
..przed lustrem mierzę swoją młodość, prawda jest naga, jasna tak
teraz pożegnam się sama z sobą i schowam maskę na dno szaf
a moje ciało nic nie waży czekam na znak....
Mała łyżka dziegciu: początek Smoka, to wypisz wymaluj Set The Controls For the heart of the Sun Floydów. Ten sam układ dźwięków, ta sama struktura utworu i to samo dawkowanie napięcia, aż do momentu kulminacyjnego. A sądząc z pozostałych utworów muzycy mają pomysły i to znakomite!
....gęstnieje przestrzeń, falują ściany, upada Anioł śmiechem pijany
nieważkość wzniośle myśli uwodzi, a z bohaterów powietrze schodzi....
Wzięłam do ręki album z dziełami Arcimbolda, cztery pory roku, cztery żywioły, Alegoryczny Portret Rudolfa II, jako boga Vertumnusa, te wszystkie piękne obrazy, które nie pokazują tego, co mają pokazać. I zatęskniłam za Złotą Uliczką. Zamknęłam oczy i zobaczyłam zamkowe kręte schody, krużganki, alchemików i muzykantów i cielę z dwoma głowami w KunstKammer...dzięki Kontraburgerowi.
Dobra płyta, oby takich więcej. Szkoda, że przy obecnej polityce stacji radiowych i wszechobecnie serwowanej „japiszonom” muzyce do wind płyta przepadnie i nie ma szans na szersze rozpowszechnianie.