Bob Dylan, a właściwie Robert Allen Zimmerman urodził się 25 maja 1941 roku w Duluth w stanie Minnesota, a wychowywał się w górniczej osadzie Hibbing na pograniczu Stanów i Kanady. Wnuk fabrykanta obuwia z Odessy, syn sklepikarza nagrał ponad pięćdziesiąt płyt, skomponował wiele światowych hitów, grał w kilku filmach, wydał tom „Tarantula”, zbiory tekstów piosenek, wierszy i rysunków. Obok Presleya, The Beatles i The Rolling Stones to właśnie jego nazwisko należy wpisać do gigantów muzyki rockowej.
Zainteresowanie muzyką i poezją rozbudziła w Dylanie jego matka, Beatty Zimmerman. Mimo niezbyt spokojnego charakteru, udało się Dylanowi jakoś skończyć Hibbing High School, a nawet zapisać się na uniwersytet w Minneapolis. Wytrzymał na nim tyko jeden semestr. Już w lutym 1961 roku po raz pierwszy pojechał do Nowego Jorku z zamiarem zaczepienia się w tamtejszym środowisku muzycznym. O tym pobycie napisał potem piosenkę „Talkin’ New York”. „W swej włóczędze z dzikiego zachodu, opuszczając me najdroższe strony/myślałem, że wiele jeszcze czeka mnie złego i dobrego nim dotrę wreszcie do Nowego Jorku/gdzie ludzie coraz bliżej są ziemi, a budynki wciąż wznoszą się ku niebu”. Niestety początkowo nie szło Dylanowi najlepiej. Momentem przełomowym stała się dlań wizyta u Woody Guthriego. Woody cierpiał na nieuleczalną chorobę systemu nerwowego i przebywał w szpitalu w New Jersey. Bob dowiedziawszy się o tym, odwiedził go. Tych wizyt musiało być więcej gdyż Bob w niewiarygodnie krótkim czasie przyswoił sobie znaczną część repertuaru Guthriego. Przebywając w Nowym Jorku w ciągu tych kilku miesięcy nastąpił niezwykle szybki rozwój muzyczny Dylana. Na ukształtowanie się jego stylu wokalnego największy wpływ wywarł murzyński bluesman Big Joe Williams. Dylanowi jako jednemu z nielicznych białych udało się po mistrzowsku opanować akcent, frazowanie, intonację i barwę głosu Murzynów. Jednocześnie potrafił śpiewać tak, jak czynią to biali. Dylan: ”Naprawdę nie potrafiłem się zdecydować, co mi się bardziej podoba-country czy blues. Więc w rezultacie stałem się mieszanką Hanka Williamsa i Woody’ego Guthriego”.
Gdy wrócił na chwilę do Minneapolis, starzy znajomi niemal go nie poznali. Nosił teraz czarną welwetową czapkę, kowbojskie buty i robotniczy kombinezon. Zafascynowany postacią wielkiego angielskiego poety Dylana Thomasa zmienił także nazwisko. I tak to Robert Zimmerman znika ze sceny wydarzeń, a pojawia się Bob Dylan.
Podczas drugiego pobytu na Wschodnim Wybrzeżu Dylan wziął udział w sesjach nagraniowych do pierwszego albumu Carolyn Hester dla Columbii. John Hammond odkrywca talentów był pod wrażeniem wyglądu oraz gry Dylana na harmonijce ustnej. Bez namysłu zaproponował Bobowi kontrakt płytowy.
W listopadzie 1961 roku Hammond i Dylan zaczęli nagrywać debiutancki album, Bob zatytułował go po prostu „Bob Dylan”. Na płycie znalazły się tylko trzy kompozycje Dylana: „Song to Woody”, „Man on the Street” oraz „Talkin’ New York”. Dylan później twierdził, że „wtedy jeszcze uczył się języka” i „Jeszcze bał się śpiewać to co napisał”. Album nagrano w ciągu dwóch dni. Podczas dwóch sesji Dylan zarejestrował około dwudziestu piosenek. Na płytę wybrano trzynaście utworów, głównie były to adaptacje starych bluesów często odgrzebanych z zakamarków czasu, niemal straconych i tu pojawiających się w prostych aranżach. Dylan zamieścił tu m.in. „You’re No Good” Jesse’ego Fullera, komiczną opowieść o człowieku, który wziął kobietę, ubrał ją, nakarmił, zakochał się w niej a teraz ona doprowadza go do szału: „Cierpię przez ciebie, a tobie sprawia to przyjemność/Cierpię przez ciebie, i mam ochotę umrzeć”. Bob śpiewa to mrugnięciem a całość kończy ekscytującym solem na harmonijce. „Man of Constant Sorrow” pokazuje Dylana w poruszającej nostalgii ludowej pieśni. Opowieść o opuszczeniu rodzinnego miasta, zakochaniu się, rozpaczaniu i powracaniu do domu jest znana a brak szczęśliwego zakończenia budzi emocje: „Wracam do Colorado, tam skąd przybyłem/Gdybym wiedział jak źle mnie potraktujesz, nie przyszedłbym tu nigdy”. Głos Dylana emanuje całym smutkiem i pustką miłości utraconej. A ”Highway 51” to pieśń ludowa zabarwiona bluesem, która prowadzi bohatera ku śmierci: „Jeśli zdarzy mi się umrzeć wcześniej, niż to pisane/Czyż nie na tej autostradzie moje ciało pochowacie”. I jeszcze krótko o dwóch utworach. „House Of the Rising Sun” pieśń gospel zaśpiewana przez Boba pełnym uduchowienia głosem, którą potem The Animals na nowo zaaranżowali w trakcie brytyjskiej inwazji i „In My Time Of Dying” religijny utwór, bardziej znany z płyty „Physical Graffiti” zespołu Led Zeppelin.
Słuchając debiutu Boba Dylana wręcz czuje się jak na nowo rodzi się on podczas jego nagrywania, jego osobowość, jego ideały, jego pierwszy wielki ślad odciska swój znak na bogatej historii muzyki.