Iron Fire to duńska formacja założona w 1995 roku jako Misery. Po kolejnej zmianie nazwy (Decades of Darkness), ostatecznie zdecydowano się na Iron Fire. Pod koniec lat 90-tych grupa wydała demo, a w 2000 roku ukazał się ich debiutancki album „Thunderstorm” wydany przez Noise Records, a wyprodukowany przez duńskiego producenta Tommy’ego Hansena. Wtedy nastąpiły zmiany w składzie: Gunnara Olsena (perkusja) zastąpił Morten Plenge, a Kristiana Iversena (gitara), Martin Slott. Trzonem zespołu jest wokalista Martin Steene. „On the Edge” niestety nie był udanym krążkiem, po czym zespół się rozpadł. W tym okresie grupa wypuściła dwie taśmy demo, a Steene udzielał się także w Force of Evil. W 2006 roku Iron Fire, już pod skrzydłami Napalm Records, wydał znakomity „Revenge”. Oczywiście - jak to w takich przypadkach bywa – zmienił się też skład. Rok później ta sama wytwórnia wydała „Blade of Triumph”. Martin Steene i spółka pokazali na co ich stać w 2009 roku na „To the Grave”.
Płytę otwiera demoniczny „The Beast from the Blackness”. Po mrocznym wstępie jesteśmy atakowani przez oszalałą perkusję i ostro tnące gitary. Najbardziej w tej piosence podobają mi się słowa śpiewane po łacinie: „Invictus ira dominus, Sanctus deus lutulentus, intus lupus ascendo”. „Kill for Metal” aż kipi od heavy metalowych riffów, a z wokalistą możemy śpiewać dumnie słowa w imię metalu. Z „The Demon Master” mozolnie wyłaniają się dźwięki jak z horroru, a „Cover the Sun” uwodzi słuchacza świetną melodyką i wokalem. Utwór tytułowy porywa dynamiką, następny - „March of the Immortals” daje kopa i można dalej zagłębiać się w dźwiękach power metalu w wykonaniu Żelaznego Ognia. No, i przyszła kolej na moich faworytów z „To the Grave”, czyli: „The Kingdom”, „Frozen in Time” i „Hail to Odin” - piosenki mające świetne teksty, a muzycznie nie odbiegające od pozostałych numerów. Lekko doomowy „Doom Riders” to kolejna pozycja na płycie, następnie robi się z pazurem za sprawą „Ghost of Vengeance”. Koniec albumu wieńczy nieco spokojniejszy „The Battlefield”.
Ogólnie „To the Grave” nie zmienia oblicza power metalowej muzyki, ale jest bardzo udanym albumem. Iron Fire zaczynałam słuchać od „Revenge”, ale to omawiany krążek jest, moim zdaniem, najlepszy w całej dotychczasowej dyskografii. Polecam!