Sumerlands naraił mi jeden mój znajomy z Forum Dinozaurów. I chwała mu za to, bo tafiłem na jeden z lepszych albumów metalowych zeszłego rocku. Powiedział, że fajne i że to takie skrzyżowanie Ozzy Osbourne'a solo i Sabbsów z Dio. Dwa razy powtarzać nie musiał.
Tymi Sabbsami z Dio to bym się nie przejmował, ale Ozzy solo - tak - to jest pewien wyznacznik, chociaż Osbourne na swoich płytach solowych nie grał tak ostro. Debiut "Sumerlands" jest krótki, a nawet jak na dzisiejsze standardy bardzo krótki - nieco ponad pół godziny. single niektórzy wydają dłuższe. Ale i tak zmieściło się tam siedem serdecznych rockerów i jeden, tytułowy, instrumental. Początek, "The Seventh Seal" zaczyna się bardzo znajomo - "Ain't Talking 'bout Love" - bardzo podobny riff. Jednak trzeba uczciwie przyznać, że dominują swoje i to bardzo dobre pomysły. Fakt, że jest to obracanie się w konwencji tradycyjnego metalu rodem z lat osiemdziesiątych, ale trochę podrasowanego, a poza tym tradycyjny metal to lata osiemdziesiąte i jeżeli ktoś chce tak grać, to tak będzie brzmiał.
Od początku wiedziałem, że mi ta płyta przypadnie do gustu - od pierwszych taktów "The Seventh Seal", nawet ten riff, lekko zajumany z Van Halen mi nie przeszkadzał. I tak z utworu na utwór tylko się upewniałem, że jest to co najmniej zacny krążek. Tylko finałowy instrumental trochę psuje ogólnie bardzo dobrą oceną całości.
Jeżeli muzycznie praktycznie nie mam żadnych zastrzeżeń, to technicznie - tu już bywa różnie. No nie jest to ortodoksyjnie metalowa produkcja – z pogłosem przesadzono, co powoduje, że wszystko to tak się rozmywa, jest mało selektywne, a gitary sprawiają wrażenie nagrywanych spod wody. To moim zdaniem akurat nie wyszło. Za to sposób w jaki potraktowano wokal też jest nieortodoksyjny, ale jest ciekawy i się borni. Przez kilka odsłuchów mocno się zastanawiałem - ten gościu ma głos, czy nie? Bo ewidentnie jego śpiew przepuszczono przez jakieś przetworniki i brzmi co najmniej dziwnie - raczej takich rzeczy u metali się nie stosuje. Może chodziło o to, żeby go trochę upodobnić do Osbourne'a? Może, nie wiem. Efekt końcowy, jak wspomniałem, dziwny, ale mimo wszystko przekonujący. A Phil Swanson głos ma. Tylko byłem bardzo zaskoczony, kiedy go zobaczyłem po raz pierwszy. Dziary na przedramionach ma fachowe, ale reszta. Hm... no niespecjalnie - gościu w wieku... pewnie nieco, ale tylko nieco młodszy ode mnie, okularki, krótka fryzurka z grzywką, zakola - z wyglądu biały kołnierzyk - urzędnik, prawnik, doktor, inżynier. Wcześniej wyglądał normalniej - broda, włos odpowiedniej długości. Jakąś konkretną robotę podłapał?
Mniejsza z tym. Debiut Sumerlands jest po prostu bardzo dobry. Amen.
PS. Co prawda jest to pierwsza płyta grupy, ale sądząc po notce w Encyclopedia Metallum tworzą ja muzycy, którzy z niejednego, metalowego pieca chleb jedli.