Trochę zaskakująca to pozycja jak na nasze artrockowe klimaty. Trudno ją w ogóle nazwać rockową. Ale dotarła do naszego recenzyjnego działu jakiś czas temu i warto o niej słów parę napisać. Tym bardziej, że to granie w sam raz na ten świąteczny, nieco leniwy czas.
Przypomnę, że Damian Ukeje jest zwycięzcą pierwszej edycji The Voice of Poland, w której nagrodą był kontrakt z Universal Music Polska. Efektem tego sukcesu był wydany w 2013 roku debiutancki album artysty zatytułowany Ukeje. ỤZỌ, opublikowane we wrześniu tego roku także nakładem tej wytwórni, jest drugim krążkiem wokalisty, kompozytora i autora tekstów.
Krążkiem przynoszącym pewną stylistyczną zmianę w stosunku do Ukeje. Debiut był mocniejszy, bardziej pop rockowy i chyba bardziej przebojowy. Tym razem dostajemy subtelne oblicze artysty. Zbiór dziesięciu kompozycji zaaranżowanych inteligentnie, aczkolwiek bardzo ascetycznie. Całość tym razem sprawia wrażenie grania bardziej akustycznego, w którym mimo dźwięków tradycyjnej gitary, basu, perkusji i instrumentów klawiszowych usłyszymy skrzypce, wiolonczelę i kontrabas. W poszczególnych, raczej niespiesznych utworach, królują wyeksponowany głos wokalisty, naprawdę wyrazisty, z ciekawą barwą, oraz… rytm. Mimo swoistej nastrojowości muzyki, bardzo intensywny, czerpiący z ducha muzyki etnicznej.
Trudno tu wyróżnić którąś z kompozycji, wszystkie prezentują zbliżony poziom. Efektem tegoż jest jednak i to, że nie ma tu numeru mającego radiowy, nośny potencjał. Najbliżej „hitu” jest chyba Film, co ciekawe, z tekstem autorstwa Piotra Roguckiego. Warto też zauważyć Od połowy zaśpiewane przez Damiana wspólnie z Sarsą, zresztą do jej tekstu.
W zgrabnym digipacku, okraszonym stylową sesją zdjęciową z Ukeje, sam artysta tak wytłumaczył tytuł albumu: ỤZỌ to słowo w narzeczu Igbo, które jest językiem mojego ojca (Nigeryjczyka – przyp. MD), oznacza drogę. I wydaje się, że ta płyta jest taką osobistą droga artysty, podkreśloną lekko poetyckimi tekstami.