Trzy muzyczne osobowości – jeden cel. Znany z Quidamu gitarzysta Maciej Meller, perkusista Sorry Boys, związany również z Brodką i Natalią Nykiel, Maciej Gołyźniak oraz Mariusz Duda (Riverside, Lunatic Soul) postanowili dokonać artystycznego skoku w bok. Spróbować jakże innego dla każdego z nich dźwiękowego świata. I Breaking Habits, z symbolicznym tytułem, jest tego dowodem. Albumem o łamaniu nawyków i przyzwyczajeń.
Czy im się udało? Tak. I to pierwsza wielka wartość tej płyty, bo zetknięcie z tym krążkiem może dla wielbicieli Quidamu, Sorry Boys czy Riverside, oznaczać niemałe zaskoczenie. Z drugiej strony, nie jest jednak tak, że panowie nigdy wcześniej czegoś takiego nie zasmakowali. Mający za sobą najdłuższą rozłąkę ze sceniczną aktywnością Meller nagrał wszak z Quidamem cztery lata temu zaskakujące dla stylu formacji Saiko, odchodzące od progrocka i flirtujące z mniej wygładzonym brzmieniem i improwizacją. Z kolei w przypadku Mariusza Dudy już krążek Shrine Of New Generation Slaves mógłby sugerować słabość muzyka do takiego bardziej szorstkiego grania.
Mniejsza o to. Jest inaczej. Bardzo organicznie, surowo, brudno, naturalnie, bezkompromisowo i „na setkę”. W tym „szaleństwie” jest jednak metoda. Każdy z muzyków, mimo trzymania się pewnego wspólnego stylistycznego założenia, pokazuje swój indywidualny pazur. Breaking Habits możemy wręcz czasami słuchać jako jeden wielki popis na bębnach Gołyźniaka, budującego już na nich strukturę utworów (!), by za chwilę, odpalając ponownie krążek, dostrzegać tylko Dudę i jego mięsiste, ekstremalnie ekspansywne figury basowe. Ktoś zaraz krzyknie: no jak to, przecież przesterowana gitara Mellera jest tu instrumentem wiodącym! No właśnie, na tym polega fenomen tej płyty i tego tria. Panowie niby grają oddzielnie, a jednak są razem. Niby folgują swoim wysokim umiejętnościom i pokazują ich szeroki wachlarz, a jednak swoimi partiami dają jednocześnie bazę (tło, podkład – niepotrzebne skreślić) dla muzycznych form partnerów. Totalna symbioza.
Czy w związku z tym co powyżej, to muzyka trudna i niedostępna? Tylko pozornie. Przede wszystkim, sam krążek nie nuży. Jedynie osiem tematów i winylowe trzy kwadranse ewidentnie stawiają na jakość, a nie na ilość. A samych melodyjnych wątków jest tu pełno. Tylko przykryte dominującym brudem czekają na odkrycie. Zapamiętywalne, zgrabne melodie mają choćby Feet On The Desk, Shapeshifter, Tatoo, czy Floating Over, w którym ładne harmonie wokalne silnie kontrastują z muzyką i przy okazji jednak delikatnie… przywołują Riverside.
No i jest wreszcie Breaking Habits, mimo z pozoru bardzo ascetycznego instrumentarium, płytą różnorodną i wielobarwną. Większość utworów, wbrew swoim rozmiarom, ma wiele motywów, zarówno w rytmice, jak i melodyce (np. Birds Of Prey z zadziornym i wwiercającym się riffem, Feet On The Desk). Jest też w nich wiele pomysłów. Feet On The Desk to ciężki, masywny "bluesior", w którym Duda w zwrotce śpiewa nie do poznania, by za chwilę rozjaśnić refren gładkim wokalem. Against The Tide rozpoczyna z kolei cudnej urody balladowa partia gitary o nostalgicznym posmaku za moment zdublowana równoległą figurą basową. Taki Tatoo, rozpoczęty tylko perkusją i wokalem ma natomiast lekko funkowy szlif. A kończący całość Into The Wild w pierwszej części jest rozpędzonym, niby zwykłym „rockerem”, ale w drugiej zaczyna się… No właśnie, to co tej płyty jest największą siłą – żarliwy, psychodeliczny odjazd. Bo takie psychodeliczne ogony oparte na jakiejś gitarowej, Mellerowej wariacji i mające w sobie mnóstwo improwizowanego kolorytu znajdziemy w kilku innych kompozycjach. W Birds Of Prey, Feet On The Desk oraz przede wszystkim w Breaking Habits i najdłuższym Floating Over, jakby uciętym, niedokończonym, zaostrzającym apetyt na improwizowane, sceniczne rozwinięcie. Te dwie ostatnie kompozycje wydają się być faktycznie koncertowymi killeram. Póki co, w całym zestawie uważam je za bezwględnie najlepsze.
Premiera roku? Być może. Mocna rzecz? Z pewnością. Zresztą, spoglądam ukradkiem na naszą recenzyjną skalę ocen i widzę notę celnie oddającą jej wartość – absolutnie wspaniały, porywający album.