Simon McKechnie to ciekawa postać. Wychowany na Malcie, mieszkający w Londynie multiinstrumentalista tworzył dla potrzeb BBC i zespołów wykonujących muzykę poważną, liderował grupie grającej fusion jazz, grał z pieśniarzem fado, skomponował musical… Na swojej pierwszej płycie przedstawił interpretacje starych pieśni folkowych z Londynu i okolic, potem zajął się rockiem progresywnym. „From My Head To My Feet” to czwarta płyta w jego solowym dorobku.
McKechnie nagrał tą płytę w domowym studiu – i to miejscami słychać: brzmienie jest chwilami dość płaskie, dają się we znaki ograniczenia komputerowego oprogramowania, na którym całość rejestrowano, również brzmienia syntezatorów chwilami wypadają płasko i archaicznie („Year Of Light”!). Nie są to jednak na tyle poważne wady, by w znacznym stopniu wpłynąć na wrażenia ze słuchania płyty. Tym bardziej, że McKechnie prezentuje muzykę dość nieszablonową: niby to granie z neoprogresywnych rejonów, ale syntezatorowych pochodów i dramatycznych gitarowych popisów jest tu mało, dominują dość stonowane, chwilami całkiem popisowe partie; sporo tu gitary klasycznej, czasem gdzieś w tle pobrzmiewa tradycyjny melotron…
Spokojnie, delikatnie się zaczyna ta płyta – niespieszny, majestatyczny „Hymn To Apollo” (do tekstu Percy’ego Bysshe Shelleya) oparty jest głównie na brzmieniu gitary klasycznej, dopełnianej brzmieniami gitar elektrycznych czy saksofonu. Potem niewiele się zmienia, „Jane Wenham’s Trial” (o jednym z ostatnich procesów o czary w Wielkiej Brytanii) jest nieco mocniejszy, bardziej rockowy, ale nadal nie brakuje tu spokojnych, nastrojowych pasaży. Podobnie jest w kalejdoskopowo zmiennym „Year Of Light” – jest tu i Hammond, i ekspresyjne, nieco gilmourowskie popisy na gitarze elektrycznej, i pobrzmiewający gdzieś w tle melotron, i ładne solo na gitarze klasycznej. Takie kombinacje obowiązują już do końca, z ciekawymi urozmaiceniami – w finałowym „The Harpist’s Song” mamy dodatkowo np. krótkie partie saksofonu. Do tego elementy ludowe – folkowa pieśń z Brytanii na początku „Jane Wenham’s Trial” czy wpleciona w „Melitę” maltańska piosenka dziecięca… Jest też większa forma, złożona z kilku różnych części instrumentalna „Once Upon A Time”, w której McKechnie pokazuje, co potrafi zrobić z gitarą (akustyczną i elektryczną), zwieńczona zakręconą, trochę zappowską kodą instrumentów dętych, i dość majestatyczna „The Harpist’s Song” z ładnymi partiami saksofonu.
Wielkiej popularności ta płyta raczej nie zdobędzie. Trochę szkoda. Chociaż raczej na listę najlepszych płyt roku 2016 „From My Head To My Feet” nie trafi, na pewno jest pozycją, której warto poświęcić prawie godzinę czasu.