ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Moore, Gary ─ Still Got The Blues w serwisie ArtRock.pl

Moore, Gary — Still Got The Blues

 
wydawnictwo: Virgin Records 1990
 
1. Moving On (Moore) [02:39]
2. Oh Pretty Woman (Williams) [04:24]
3. Walking By Myself (Rodgers) [02:55]
4. Still Got The Blues (Moore) [06:10]
5. Texas Strut (Moore) [04:51]
6. Too Tired (Watson, Davies, Bihari) [02:50]
7. King Of The Blues (Moore) [04:36]
8. As The Years Go Passing By (Malone) [07:44]
9. Midnight Blues (Moore) [04:58]
10. That Kind Of Woman (Harrison) [04:29]
11. All Your Love (Rush) [03:41]
12. Stop Messin’ Around (Green) [03:52]
 
Całkowity czas: 53:18
skład:
Gary Moore – Guitar, Vocals. Albert King – Guitar. George Harrison – Slide Guitar, Rhythm Guitar, Backing Vocals. Mick Weaver – Piano, Electric Piano. Don Airey – Hammond Organ, Keyboards. Nicky Hopkins – Piano. Raoul D’Olivera – Trumpet. Frank Mead – Alto Saxophone, Tenor Saxophone, Harmonica. Nick Pentelow – Tenor Saxophone. Nick Payn – Baritone Saxophone. Martin Drower – Trumpet. Gavin Wright – String Section Leader. Andy Pyle – Bass. Bob Daisley – Bass. Graham Walker – Drums. Brian Downey – Drums.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,12
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,22
Arcydzieło.
,4

Łącznie 40, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
25.04.2016
(Recenzent)

Moore, Gary — Still Got The Blues

Glorious Nineties – część I: 1990.

Jeśliby zapytać tzw. przeciętnego słuchacza o Gary’ego, to pierwsze skojarzenie będzie proste – Moore? A, to ten od „Still Got The Blues”! Jeśli ktoś rzuci hasło Phil Lynott, albo Skid Row – no, to już jednak coś więcej z muzyki rockowej w życiu liznął. Ogół zaszufladkował go jako gościa od jednego utworu, do tego ballady – bardzo ładnej, udanej, ale średnio w sumie dla dorobku Moore’a reprezentatywnej.

Gary nie był pierwszym z rockowych gitarzystów, którzy po okresie hardrockowego czadowania przesiedli się na prostsze, osadzone w bluesie granie; taki powrót do początków, do korzeni, zgodnie z okładką – na jednej stronie młodziutki Gary uczący się grać bluesa na pierwszej gitarze, na drugiej 38-letni muzyk brzdąkający sobie na Gibsonie w hotelowym pokoju gdzieś na trasie. Tyle że on akurat na takim graniu odniósł konkretny komercyjny sukces za Oceanem (w Europie jego solowe dokonania cieszyła się już wcześniej popularnością), gdzie tak album, jak i singel ze „Still Got…” do dziś są najwyżej notowanymi na listach płytami Moore’a. No i mimo wszystko masowemu odbiorcy zapadła w pamięć przede wszystkim właśnie ta ballada…

Utwór tytułowy przedstawia może nieco nieprecyzyjny obraz całości, bo dominuje tu jednak (fakt, że komercyjnie przyszlifowane) blues-rockowe granie, na solidnie podkręconych obrotach („Moving On”, „Texas Strut”), często z gitarą zgrabnie uzupełniającą się z dęciakami („Oh Pretty Woman”, „King Of The Blues”) i oczywiście z typowymi dla Moore’a, uroczo płaczącymi gitarowymi solówkami. Zresztą obok autorskich kompozycji trafiamy tu na cudze utwory, z których jeden jest prawdziwą ozdobą płyty – powolna, niespieszna, elegijna, trochę oniryczna interpretacja „As The Years Go Passing By” ze śliczną partią organów Dona Aireya subtelnie uzupełnianą saksofonami. Płyta winylowa w ogóle kończy się bardzo spokojnie, bo na koniec mamy jeszcze trochę może żywszy od poprzedniczki, ale nadal spokojny „Midnight Blues”. W wersji CD dostajemy bonusowo „That Kind Of Woman” Harrisona – przyjemny, dynamiczny kawałek z dęciakami, ale w sumie raczej ciekawostkę, mimo ładnej partii gitary samego kompozytora, i znów dwa bluesowe klasyki w odświeżonych, komercyjnie podszlifowanych wersjach.

Nie jest to moja ulubiona płyta Moore’a (którego jednak wolę w tym bardziej hardrockowym wcieleniu), ale to jest dobra płyta i jak najbardziej tą niespełna godzinę można jej poświęcić.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.