Sunchild to jeden z projektów Antony’ego Kaługina. Przypomnę, że to ukraiński klawiszowiec, wokalista i producent mający na swoim koncie ponad dwadzieścia wydawnictw sygnowanych także nazwami Karfagen (jego najważniejsze muzyczne dziecko), Hoggwash, AKKO czy wreszcie własnym nazwiskiem. Biorąc pod uwagę fakt, że to muzyk jeszcze stosunkowo młody (rocznik 1981) oraz to, że swój debiut The Water nagrał czternaście lat temu, trzeba przyznać, że tempo ma imponujące. Nie zawsze idzie to w parze z jakością (wiele z nich jest zbyt długich i „przegadanych”), jednak przynajmniej kilka jego płyt przykuwa uwagę. I to nie tylko pięknymi, kolorowymi i intrygującymi okładkami, ale przede wszystkim aranżacyjnym bogactwem, dużą ilością zapraszanych instrumentalistów i wokalistów oraz ciekawą melodyką.
Synesthesia jest ostatnim, bardzo świeżym, bo ubiegłorocznym wydawnictwem Sunchild. I choć jakoś szatą graficzną nie zachwyca, pod względem muzycznym wydaje się jednym z najciekawszych dokonań Kaługina. Dlaczego? Bo jest produkcją nieco inną, niż jego dotychczasowe albumy. Szczególnie te spod znaku Karfagen, nastawione na rozbudowane, głównie instrumentalne formy o silnie progresywnej stylistyce i czasami wręcz symfonicznym rozmachu.
Sunchild zresztą inny ma być. Bardziej piosenkowy, wokalny. I taki jest na Synesthesii. Przede wszystkim na albumie śpiewa zaproszony do projektu John Sleeper, zaś w jednej kompozycji (prawie przebojowym The Reason Why) Sylvain Auclair. Na albumie królują zatem niezbyt długie, zwarte utwory z dobrymi, zapamiętywalnymi melodiami, a sama muzyka nie sprawia wrażenia (jak czasami u Kalugina) rozbuchanej, ale i statycznej. Jest żywa, energetyczna, po prostu rockowa, chwilami wręcz mająca popowy potencjał. Sporo w niej elektroniki, ale nie takiej klasycznej, z neoprogresywnymi solowymi popisami, lecz bardziej nowoczesnej i surowej. Na Synaesthesii Kalugin zbliża się trochę do Porcupine Tree i solowych dokonań Stevena Wilsona, bardziej chyba jednak do nośnych produkcji brytyjskiego neoproga ostatnich lat, takich jak Lonely Robot, Kino, It Bites czy DeeExpus. Pierwsze trzy nazwy łączy John Mitchell - jego nazwisko nie pojawia się tu przypadkowo, bowiem barwa głosu śpiewającego tu Sleepera nieco przypomina tę Mitchella.
Fajna płytka, szkoda jednak, że podczas jubileuszowych koncertów, Kaługin nie wykonuje nic z tego albumu. A może jednak zrobi wyjątek podczas zbliżającego się koncertu w Koninie?