Dzisiaj z cyklu „Polska muzyka” czas przypomnieć i zaprezentować jedno z najciekawszych krajowych wydawnictw. „Odi Et Amo” to już ósme studyjne wydawnictwo zielonogórskiego zespołu, którego skład zmieniał się dynamicznie na przestrzeni ostatnich 20 lat. A właśnie w tym roku Artrosis obchodzi swoje 20 lecie istnienia, i na tę okazję przygotowywano m.in. opisywane wydawnictwo.
Od ukazania się „Imago” minęły 4 lata, kiedy formacja kierowana przez Magdę Stupkiewicz powróciła z nową porcją muzycznych wrażeń, wydanych w czerwcu tego roku pod zgrabnym Katullusowym tytułem „Kocham i nienawidzę”. Album nie tylko z tytułu odnosi się do twórczości rzymskiego poety z połowy I stulecia p.n.e. Choćby tytułowy „Odi Et Amo”, który podobnie jak jeden z wierszy Katullusa dla ukochanej Lesbii, opisuje relacje uczuciowe zachodzące między ludźmi. W słowach Magdy Stupkiewicz miłość się rodzi, eksploduje, umiera, zamienia się wzajemne oskarżenia i pragnienie wolności. Wszystko ubrane w zgrabne 9 utworów, które dla osoby zaznajomionej z dotychczasową twórczością zespołu może wydać się uboższe aranżacyjnie od poprzednich wydawnictw. Ale to chyba znak czasu – znacznie lepsza jakość utworów kosztem zbędnego patosu aranżacyjnego – a dojrzałości kompozycjom Artrosis nie można odmówić.
Pros - głos Magdy Stupkiewicz. No nie wiem ile razy sięgam wstecz, do pierwszych albumów, ewolucja wokalna zaskakuje. Od gotyckiego po rockową divę, momentami drapieżnego niczym głos Małgorzaty Ostrowskiej z okresu współpracy z Lombard. Słychać to zwłaszcza na płytach wydanych w ciągu ostatniej dekady. I taka wersja mi najbardziej odpowiada.
Pros – dobre, dojrzałe kompozycje – nie ma smoków, duchów, rycerzy – nie ma opery. Prosto z mostu bez niepotrzebnej poetyki. Oszczędny, mimo to nic nie tracący album. Brak słabych momentów.
Pros – dwie świetne ballady: „Nie zostało nic” oraz „Błądzić ludzka rzecz”.
Pros – miłe podobieństwo stylistyczne „W Imię Nocy” do warszawskiej formacji Delate – ambitnego popu z lekką industrialną nutką. Dla osób, którym taka muzyka odpowiada – polecam. Jak dla mnie, ten kawałek jest wisienką na torcie.
Cons - bardzo wyważony album, no brakuje mi czasami tych zrywów klawiszowych Macieja Niedzielskiego, raczej tu ich nie usłyszymy. Także gitara, wydaje się iż byłoby miejsce na odrobinę szaleństwa. Aczkolwiek dreamtheaterowe unisono z basem w „Błądzić ludzka rzecz” – grajcie mi tak jeszcze!! Album jest właściwie wzorcowy, ale za spokojny. Czy to źle? Nie – absolutnie. Ale jakoś tak … słucha się tego inaczej.
Jedno mam sobie do zarzucenia – nie udało mi się dotrzeć do Liverpoolu na żaden z koncertów Artrosis granych w ciągu ostatnich kilku lat. Ale w końcu może się uda.
Tu należą się wyjaśnienia odnośnie krążka i czasu ukazania się tej recenzji. Album ukazał się w czerwcu, ale klimat wyjątkowo listopadowy. Głębokie pianina, wyważone smyczki, liryka albumu – nie dało się skupić w okresie kanikuły. Po okresie letnim album nie opuszczał odtwarzacza, pozwalając zatopić się w dźwiękach krążka. Jesień to jest idealny moment na takie wydawnictwa. Ale nic straconego, zawsze to jest momenty aby wrócić do tego albumu. W końcu przed nami jeszcze podsumowanie roku.
Ciekawa pozycja, warta odnotowania. Dałbym spokojnie 7 gwiazdek co jest wg naszej skali bardzo wysoką oceną.