Śliczna dziewczyna, do tego gra na gitarze basowej – no, to już dwa (ma 18 lat – więc trzy) elementy, które niezawodnie przykuwają moją uwagę. Ale żarty na bok, bo rzecz jest jak najbardziej poważna: Kinga Głyk wywodzi się z muzycznej rodziny (tato miał okazję grać choćby w SBB, brat Patryk też jest muzykiem); już jako 12-latka grała w rodzinnym P.I.K. Trio, a teraz na osiemnastkę doczekała się debiutanckiej, solowej płyty.
Rodzinną sekcję rytmiczną Irek-Kinga uzupełnia na niej znany pianista i organista Joachim Mencel oraz gościnnie pojawiający się wokaliści. Ta sekcja rytmiczna jest tu w miksie przesunięta na pierwszy plan, dominująca – najbardziej to słychać w polskiej wersji „Gotta Serve Somebody” Boba Dylana, w której najważniejszą rolę odgrywa perkusyjna kanonada i głos Jorgosa Skoliasa. Ale i w innych utworach perkusja i gitara basowa odgrywają pierwszoplanową rolę – Mencel na ogół pięknie wypełnia tło fortepianowymi czy organowymi partiami i solówkami, albo wdaje się z Głykiem w ciekawe pojedynki fortepian elektryczny – wibrafon.
„Rejestracja” to też sporo mieszania z różnymi stylami. „All The Things You Are” zaczyna się jazzowo, tradycyjnie, by niespodziewanie przejść w interpretację latynoamerykańską, z efektowną solówką na wibrafonie. „Tell You Who” z soulowym śpiewem Jnra Robinsona to z kolei pulsujący, soulowo-funkowy numer. W autorskim „Sad And Happy Blues”, rozbujanym, świetnie napędzanym przez perkusję, zderzają się ze sobą blues i jazzowe elementy. Do tego Natalia Niemen pięknie popisuje się niczym jazzowa diva w rodzaju Cassandry Wilson („Zbliża się nowe” – Kinga w rewanżu interesująco zinterpretowała „Doloniedolę” z ostatniej płyty Czesława, która to kompozycja bez elektroniki, zagrana na żywych instrumentach, bardzo wiele zyskała), a Skolias „Musisz komuś służyć” interpretuje tyleż z żarliwością, co z dużą dawką luzu.
Ale na pierwszym miejscu pozostaje Kinga. Oj – za kilka lat Aśka Dudkowska będzie miała poważną kandydatkę do roli królowej czterech strun, bo Głykówna pokazuje, że grę na gitarze basowej czuje doskonale, co jeszcze podkreśla wyeksponowanie jej partii. Takich jak pięknie śpiewające, uduchowione partie bezprogówki w podniosłym “Martin Luther King’s Dream”, czy w melancholijnej, elegijnej „Golgocie”… Jedyny zgrzyt na tej płycie to nie pasująca do całości, rapowana wstawka w „Tell You Who” – na szczęście krótka. A poza tym – jak na debiutancką płytę, do tego 18-latki, jest chwilami wręcz frapująco. Kolejna pozycja do zapamiętania, gdy za kilka miesięcy będę układał listę najlepszych płyt roku 2015.