Rob Zombie to obok Kinga Diamonda i Marylina Mansona najsłynniejszy twórca spod znaku horror rock / industrial metal. Muzyk, reżyser filmowy, pisarz, osobowość artystyczna… Dlatego też, wielki zawód przeżyli polscy fani muzyka niecały rok temu, gdy koncert w warszawskiej Stodole został odwołany. Ja też znalazłem się w tej grupie. (Nie)stety samopoczucia na pewno nie poprawi nam wydana właśnie koncertówka z zeszłorocznej trasy – Spookshow International Live.
Wszystko dlatego, że zarejestrowany podczas amerykańskiej części trasy materiał pokazuje zespół Roba Zombie w doskonałej formie. 19 rozbudowanych utworów złożyło się na album, który porywa od samego początku do ostatnich dźwięków. Od otwierającego „Teenage Nosferatu Pussy”, przez rozjeżdżający chwilę później „Superbeast”, „House of 1000 Corpses”, „Dragula”, po ostatni „Ging Gang Gong De Do Gong De Laga Raga”. Pierwszy od ośmiu lat live zespołu wypełnia materiał przekrojowy – są kawałki najstarsze, są te z ostatniego albumu. Co więcej oprócz killerów, hitów, bez których setlisty nie bylibyśmy w stanie sobie wyobrazić, na album trafiły także utwory mniej znane, czasem zapomniane, a nawet cover The Ramones „Blitzkrieg Bob”. Tak eklektyczny dobór kawałków sprawia, że Spookshow International Live to album, który jest nie lada gratką dla zatwardziałych fanów Roba Zombie, a dla tych, którzy rozpoczną nim znajomość z twórczością muzyka na pewno będzie solidną zachętą do dalszej eksploracji dokonań Roba.
Tym, co wyróżnia album względem wielu innych wydawanych obecnie koncertówek jest ogromna dawka szczerości i „prawdziwości”. Nieustanne tło w postaci entuzjastycznej publiczności, krzyki Roba (nie oszukujmy się – do melodyjnego śpiewu mu daleko), solówki, doskonała sekcja rytmiczna – wszystko to brzmi tak, jakbyśmy byli w centrum wydarzeń. Nie ma czyszczenia, poprawek, dogrywania materiału w studiu. Z głośników płynie ogromna dawka koncertowej energii, która coraz częściej odbierana jest tego typu wydawnictwom przez zbyt intensywną postprodukcję. Dzięki takiej konstrukcji Spookshow International Live to przede wszystkim emocje i surowa, prawdziwa muzyka. Zresztą sam Rob Zombie w wywiadach wspominał, że muzycy nagrywali koncerty „dla siebie”, ale gdy usłyszeli jak materiał brzmi usiedli, wybrali to co najlepsze i po prostu wydali, ograniczając mastering do minimum. Minusem tego "zagrania" jest fakt, że momentami całość brzmi jedynie jak dobrej jakości bootleg... Mimo wszystko, akurat Rob Zombie ma na pewno wielu fanów, których takie podejście wydawnicze będzie satysfakcjonować.
Podsumowując, po kilkakrotnym przesłuchaniu albumu czekam niecierpliwie na osobiste spotkanie z muzyką Roba Zombie na koncercie w Polsce. Gdy do samego dźwięku dojdzie niezwykła oprawa, z której artysta słynie, to sądzę, że otrzymamy naprawdę porządny, nieco oldschoolowy, rockshow. A na razie mamy Spookshow International Live - porządną koncertóekę, bez zbędnych fajerwerków. I tym się cieszmy.