Mimo że Steve Rothery, znany przede wszystkim jako gitarzysta Marillionu, ma na koncie sporo płyt, na których zaznaczył swoją obecność (dwa albumy The Wishing Tree nagrane z Hannah Stobart, bądź krążki Jadis, Areny, Enchant, Gazpacho, Edison's Children, czy Steve’a Hacketta) dopiero The Ghosts Of Pripyat jest jego pierwszym solowym studyjnym albumem. Albumem poprzedzonym jednak dwoma krążkami koncertowymi. Bo tak naprawdę zalążkiem tej płyty była wizyta muzyka na festiwalu w bułgarskim Plovdiv a jej efektem opublikowane w 2013 roku wydawnictwo koncertowe Live in Plovdiv. W następnym roku artysta wydał jeszcze jedną koncertówkę Live in Rome. Co ciekawe, obie płyty sygnowane nazwą Steve Rothery Band zawierały, oprócz kompozycji Marillionu, praktycznie wszystkie utwory (poza tytułowym), które trafiły na ten studyjny solowy debiut. Zatem każdy miłośnik Rothery’ego, śledzący uważnie jego poczynania, mógł zapoznać się z tym materiałem znacznie wcześniej…
Z jaką muzyką mamy do czynienia na The Ghosts Of Pripyat. Przede wszystkim instrumentalną. To siedem, zazwyczaj rozbudowanych kompozycji, składających się na niespełna godzinną całość. Niepodzielnie króluje oczywiście gitara Rothery’ego zastępująca tu na swój sposób partie wokalne. Miłośnicy jego czystych, melodyjnych solówek nie powinni być zatem rozczarowani. Podobnie, jak wielbiciele Marillionu. Zresztą, rozpoczynający album, prawie ośmiominutowy, Morpheus nawiązuje zarówno do wcześniejszego, jak i bardziej współczesnego oblicza macierzystej formacji gitarzysty.
To album pełen muzyki bardzo wysublimowanej i wysmakowanej, pełnej aranżacyjnych smaczków. Muzyki niezwykle ilustracyjnej, przestrzennej i zazwyczaj smutnej w swoim wyrazie. Uzupełnieniem dla niej jest wyjątkowe zdjęcie zdobiące okładkę wykonane przez francuskiego fotografa Yanna Arthusa-Bertranda i przedstawiające Prypeć, słynne „miasto-widmo”, którego mieszkańców ewakuowano tuż po czarnobylskiej katastrofie w 1986 roku. Znaczna część kompozycji zbudowana jest w podobny sposób. Rozpoczyna się nastrojowo i bardzo ascetycznie, z czasem - zazwyczaj w drugiej części - zyskując dynamikę i rockowy żar. Przykładem niech będą Old Man Of The Sea, White Pass, czy Summer's End. Warto zauważyć, że Rothery’emu na tym albumie towarzyszą dwie inne gitarowe osobowości - Steve Hackett i Steven Wilson. Ich grę możemy usłyszeć w kompozycjach Morpheus i Old Man Of The Sea.
The Ghosts Of Pripyat to naprawdę szlachetny, klimatyczny i pełen subtelnego uroku album. W sam raz na ten zimowy czas.