Niedzielny, jesienny już wieczór, a w odtwarzaczu kręci się jedna z ciekawszych nowości na scenie bluesowej. Pod niewiele mówiącą okazjonalnemu słuchaczowi tego gatunku nazwą The Rides, kryje się niezwykłe trio. Dwaj giganci: Stephen Stills i Barry Goldberg oraz ich nie mniej utalentowany, młodszy kolega, gitarzysta Kenny Wayne Shepherd. Przy okazji takich kolaboracji zawsze pojawia się pytanie o przyczynę ich powstania. Tym razem Stephen Stills chciał podobno przywołać klimat z czasów Super Session (1968). Zaowocowało to płytą Can't Get Enough.
Album ten pełen jest bardzo klasycznych blues-rockowych kawałków, które zadowolą wszystkich fanów gatunku. Czasami jesteśmy uwodzeni klimatem ("Don't Want Lies", "Only Teardrops Fall"). Niekiedy jest bardziej skocznie i dynamicznie ("That's a Pretty Good Love", czy "Talk to Me Baby"). Panowie sięgnęli też po utwory nagrane lata temu. O ile ich wersja "Rockin' in the Free World" nie zaskakuje, o tyle "Search and Destroy" The Stooges w ujęciu bluesowym może się podobać. Bardzo ciekawie brzmi też "Honey Bee", gdzie do głosu dochodzą klawisze, które są trochę zaniedbywane w pozostałych utworach. Najlepiej brzmi jednak rozpędzony "Word Game" oraz tytułowy "Can't Get Enough" ze świetną gitarową solówką i kobiecymi chórkami w tle.
Twórcy Can't Get Enough od początku do końca "mówią" słuchaczowi, że nic nie muszą udowadniać, a grają dla czystej przyjemności ze wspólnego tworzenia muzyki. Sięgają po sprawdzone środki, ale robią to perfekcyjnie. Na płycie nie ma fałszywych dźwięków, nudnych momentów, a co najważniejsze, całość jest doskonała pod względem warsztatowym. Super Session naszych czasów na pewno to nie jest, ale ci, którzy cenią szczerość i wierność bluesowej tradycji będą usatysfakcjonowani.
Szóstka z plusem, bo jest to album warty uwagi, ale niespecjalnie zaskakujący i wciągający.