Zaglądając na nasz portal podczas tegorocznych wakacji musieliście chociaż raz natknąć się na wakacyjny cykl mojego redakcyjnego kolegi Strzyża. Mogliście w nim zapoznać się z rzadko opisywanym w naszym kraju country. Muszę przyznać, że i ja z ogromnym zaciekawieniem wczytywałem się w kolejne recenzje, odświeżając sobie jednocześnie własną kolekcję tego gatunku. Obejrzałem też film Szalone Serce z Jeffem Bridgesem (polecam), poczytałem, ale zadałem też sobie podstawowe pytanie: Co współcześnie słychać w country?
Od razu muszę przyznać, że moja wiedza w porównaniu do Strzyża jest w tym zakresie mocno ograniczona, ale i tak postanowiłem zmierzyć się chociaż z jednym albumem, który dotarł ostatnio do mojej percepcji. Mogłem wybrać klasyczną pozycję np. Sheryl Crow i jej Feels Like Home, ale postawiłem na, moim zdaniem, ciekawszy krążek - nowość od Austina Lucasa, Stay Reckless.
Nie chcąc zbytnio brnąć w biografię tego artysty wspomnę tylko, że nagrał on swój pierwszy album w 2006 roku, więc niewątpliwie jest to "świeża krew" w muzyce country. W ramach ciekawostki warto też odnotować, że muzyk 5 lat swojego życia spędził w … Czechach. Nie spodziewajcie się jednak żadnych szalonych i dziwnych środkowoeuropejskich wpływów. Stay Reckless to album bardzo zróżnicowany, ale w obrębie jednego szerokiego gatunku, jakim jest alternatywne country.
Austin ma pełną podziwu swobodę w wędrowaniu pomiędzy bardzo klasycznym country, a mocniejszym brzmieniem spod znaku alt-country. Do utworów konserwatywnych, z pedal steel guitar, nosowym śpiewem, skrzypcami i kowbojski rytmem spokojnie możemy zaliczyć "Four Wheels", czy "Different Shade Of Red". W klimat bardziej balladowe, ale wciąż bliskie country udajemy się przy okazji "Alone In Memphis", "Small Town Heart", czy "Gift and a Gamble". Na tym jednak nie koniec, ponieważ na Stay Reckless znajdziemy też momenty, gdy trafimy na utwory mocniejsze. I nie ważne, czy jest to punkowe "So Much More Than Lonely", czy rockowe "Let Me In", czy też indie-folkowe "Stay Reckless". Za każdym razem jest tak samo dobrze i zaskakująco. Ciekawie wypadają też utwory akustyczne ("Rings" i piękny "Splinters"), które w pełni ukazują emocjonalne zaangażowanie Austina w muzykę.
Nie oszukujmy się. Na wielki sukces sprzedażowy w naszym kraju album ten liczyć nie może. Dla wielu country kojarzy się z kiczowatymi melodiami i tekstami. Ewentualnie z górą pieniędzy, które "gwiazdy" country zarabiają. Austin Lucas pokazuje jednak, że gatunek ten jest wciąż żywy i nie trzeba szukać nowych rozwiązań. Czerpiąc garściami z dokonań przodków, dodając szczyptę alternatywy, świetne teksty i melodyjny głos stworzył album, którego przede wszystkim dobrze się słucha.
Jeżeli najdzie Was, tak jak mnie, ochota na współczesne country to pozycja Stay Reckless jest jak najbardziej godna polecenia.