Poczynania tego ostródzkiego duetu braci Sosińskich śledzę niemalże od początku. To już ich trzecie wydawnictwo. Po Najdłuższym lecie (2010) i Poranku na ziemi (2011) tym razem dostajemy rzecz najkrótszą, bowiem Piękna pułapka to tylko cztery nagrania (a w zasadzie trzy, gdyż kompozycja tytułowa pojawia się tu dwukrotnie - za drugim razem w skróconej wersji radiowej) i niewiele ponad 22 minuty muzyki.
To niby mała płytka, ale przynosi spore zmiany w muzyce iland. Do tej pory artyści gustowali w dźwiękach bardzo ascetycznych, z wiodącymi partiami gitary akustycznej i drobnymi ozdobnikami w postaci pianina (Najdłuższe lato), wiolonczeli (Poranek na ziemi), czy trąbki pojawiającej się na tych dwóch płytach.
Tym razem wśród współpracujących z muzykami gości mamy realizatora nagrania Artura Serugę i przede wszystkim Marcina Kowalczyka odpowiedzialnego za produkcję, aranżacje oraz programowanie i instrumenty klawiszowe. I to właśnie te ostatnie elementy decydują o zupełnie innym obliczu iland (uzupełnijmy od razu, że za klawisze na Pięknej pułapce odpowiada również Ziemowit Sosiński)
Bo muzyka iland, choć w dalszym ciągu niespieszna i delikatna oraz pełna nastroju i klimatu, już nie jest taka ascetyczna. Pojawia się w niej za to dużo więcej przestrzeni i majestatyczności kreowanej przez instrumenty klawiszowe i powolną, aczkolwiek wyrazistą, programowaną rytmikę. Numer tytułowy naprawdę urzeka ślicznymi klawiszowymi tłami przywołującymi dokonania No Man, włoskiego Nosound, bądź nawet postrockowego The American Dollar! Ponadto Jesień tonie we łzach ma utrzymany w duchu muzyki klasycznej wstęp (takich „smyczkowych” form jest tu zresztą więcej) i naprawdę udane rockowe gitarowe solo. Obrazu całości dopełnia z początku mocno syntetyczny i zalatujący delikatnie trip – hopem Szkolny dziedziniec. Uzupełnieniem muzyki są jak zwykle jesienne i pełne nostalgii teksty Miłosza Sosińskiego.
Jedynym elementem, który mi tu nie gra jest pewien dysonans między wokalem Sosińskiego, a warstwą instrumentalną. Jego dosyć charakterystyczny śpiew, stylistycznie bliski konwencji poezji śpiewanej i idealnie wpasowujący się w poprzednie propozycje duetu, tym razem tą swoją naturalnością gryzie się nieco ze zdominowaną przez elektronikę muzyką. Mimo wszystko, to ruch w bardzo dobrą stronę i najbardziej udana ich płyta.
I jeszcze istotna dość informacja. Ten krótki materiał ukazał się w formie fizycznej, jednak pobrać go można także, całkiem za darmo, w tym miejscu.