Our Ceasing Voice to muzyczny kwartet wywodzący się z Austrii, gdzie został powołany do życia w 2006 roku. Jednak na przełomowy moment w działalności zespołu przyszło poczekać do roku 2011. Trzeba dodać, że był do bardzo solidnie przepracowany, twórczy okres młodych Austriaków. W tym właśnie czasie ukazał się długogrający album When The Headline Hit Home, perfekcyjnie brzmiące wydawnictwo koncertowe oraz split z formacją Satory. Każdy z elementów tej muzycznej układanki składał się z wielu pomniejszych zasług, wśród których warto wymienić chociażby umiejętność idealnego dobierania środków, dojrzałą manipulację emocjami czy magiczny minimalizm. Jedyne czego mogło im brakować, to siły przebicia, jednak to co tworzą, nie powinno być usilnie wypychane na afisz, powinno być tym, czego się szuka i tym, co się znajduje. Co ciekawe udaje się to coraz większej liczbie osób.
Trafiłem na nich w trakcie wspomnianego roku i zatraciłem się bez końca w tym, co muzycznie proponowali. Z utęsknieniem wypatrywałem kolejnych nagrań ich autorstwa, ale te jak na złość nie chciały się ukazywać. Na premierę najnowszego albumu przyszło mi poczekać do stycznia 2013. Nie mogę powiedzieć, że informacje napływające z twórczego frontu były obiecujące. Zapowiadano zdecydowanie większy udział partii wokalnych, które na When The Headline Hit Homewykorzystywane były bardzo oszczędnie i w swojej wycofanej formie stanowiły o uroku tego albumu. Singlem promującym nowość wydawniczą Our Ceasing Voice został utwór Until Your Chest Explodes, w którym wokalnie udzielił się Matthew Ryan – amerykański wokalista i kompozytor. Wspomniana kompozycja cechuje się zaskakująco dużą dynamiką i wyjątkowo wyeksponowanym wokalem jak na standardy tej austriackiej formacji. Nawet ciekawie zrealizowany teledysk nie zatarł wrażenie, że mimo świetnego utworu, nie brzmi to jakOur Ceasing Voice. Dodatkowo do pracy przy nowej płycie zaproszono też wielu innych gości, co mogło się wiązać z przeładowaniem kompozycji i przerostem formy nad treścią. Mogło, ale na szczęście do tego nie doszło.
That Day Last November, bo o tym wydawnictwie mowa, to płyta, którą należy uznać za krok naprzód w twórczości grupy. Udało im się pozostać sobą, nadal tworzą nostalgiczne, niezwykle emocjonalne kompozycje, w których zwyczajnie nie sposób się nie zatracić. Dołożyli dużo nowych elementów, ale wszystko to przy zachowaniu względnie prostych melodii i struktur. Na płycie nie znalazł się żaden instrumentalny utwór, co jest nowością w ich twórczości. Wokale zdecydowanie wysunięto do przodu, nie stanowią już tła czy uzupełnienia dla muzyki. Dochodzi nawet do sytuacji, w których to wokal jest tym elementem, który szczególnie przykuwa uwagę, hipnotyzuje, trafia do ośrodka muzycznych emocji. Co więcej, okazuje się, że Austriacy nie tylko potrafią wygenerować z siebie czyste wokale, ale duży udział mają także te zdecydowanie mocniejsze partie. Odnoszę wrażenie, że to zaskakujące wokalne urozmaicenie jest efektem współpracy z formacją Satory, która również stosuje takie zabiegi.
Warto też zwrócić uwagę na koncept towarzyszący tej muzycznej opowieści. Osobiście uwielbiam, kiedy płyta kryje w sobie jakąś historię, kiedy trudno jest ją poszatkować, bo treść wręcz wymusza każdorazowo przyswojenie całości produktu. W tym wypadku trudno jest mówić o tak wyraźnie zarysowanej fabule, lecz w tekstach utworów znalazło się mnóstwo odniesień do listopada. W końcu tytuł tego wydawnictwa toThat Day Last November. Co się wtedy stało? Czy wydarzenia opisywane w treści utworów są autentycznymi sytuacjami, czy tylko wytworem wyobraźni muzyków? Nieistotne, bo i tak odnosi się wrażenie, że przekaz jest niezwykle szczery i autentyczny. Smutek, nostalgia, złość, bezsilność, iskra nadziei to motywy, które szczelnie opatulają odbiorcę tego krążka. Wspomniana iskra nadziei, czyli nie tak częsty optymistyczny element w muzyce Our Ceasing Voice, objawia się dramatycznie wyśpiewanym dwuwierszem kończącym utwór Like Wildfire (With you by my side/All the darkness will be light). Liryczną opowieść standardowo uzupełnia piękna grafika zdobiąca album That Day Last November. Tym razem na okładce możemy zobaczyć smutną, przejętą twarz kobiety, która przenika się z obrazem rozświetlonego miasta. Całość utrzymana jest w odcieniach szarości, co idealnie pasuje do muzyki wytłoczonej na płycie.
Zastanawiam się, co w tym krążku mi się nie podoba i szalenie trudno jest mi odnaleźć taki właśnie element. That Day Last November zawiera wszystko, co stanowi o wartości Our Ceasing Voice, wszystko czego mogłem po tej płycie oczekiwać. Znalazły się tu proste, hipnotyczne melodie, którym coraz dalej od gitarowego, post-rockowego grania, a coraz bliżej ambientowym, minimalistycznym konstrukcjom, które szczelnie otulają całunem muzycznej melancholii. Pojawiło się tu dużo różnorodnych zabiegów wokalnych – w tym partie czyste, krzyczane, śpiew harmoniczny i melorecytacje. Każdy z tych elementów znalazł się w idealnie dobranym miejscu i sprawdza się wyśmienicie. Poza gościnnym udziałem Matthew Ryana, wokalnie rozwinął się Reinhard Obermeir – warto podkreślić także jego świetną i przejmującą narrację.
Po raz kolejny udało im się stworzyć niesamowitą, niezwykle szczerą historię z gatunku tych, które tak naprawdę nigdy się nie kończą i choć od czasu do czasu jestem zmuszony oderwać się od That Day Last November, to nie jestem w stanie wyprzeć z siebie emocji, które towarzyszą słuchaniu tego albumu, zresztą wcale nie mam na to ochoty.