Emerald Forest and the Blackbrid to piąty studyjny album fińskiej formacji Swallow the Sun. Przy okazji poprzednich albumów Finowie zasłynęli umiejętnym łączeniem ciężkich nastrojów i emocji typowych dla doom metalu z melodyjnymi, a przez to bardziej przystępnymi elementami. Idealnie dobrane proporcje z silnym naciskiem na metalową naturę brzmienia gwarantowały sympatię fanów z całego świata. Jednak już przy okazji czwartego krążka o niekoniecznie dobrze kojarzącej się nazwie New Moon dało się zauważyć, że wspomniane elementy nabierają na sile i ilości, a mocne akcenty schodzą na dalszy plan. Droga wytyczona na Księżycu w nowiu zdaje się być konsekwentnie kontynuowana na Emerald Forest and the Blackbrid.
Jeszcze przed premierą piątego albumu Swallow the Sun muzyczny świat obiegła elektryzująca informacja o gościnnym udziale w realizacji tej płyty aktualnej wokalistki formacji Nightwish. Wspomniany charakter newsa wcale nie miał pozytywnego wydźwięku. Do tej pory motywy kierujące Juhą Raivio i jego kompanami są mało klarowne. Choć panowie zapewniają, że kierowały nimi względy czysto artystyczne, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jednak nazwisko Anette Olzon na okładce płyty miało mieć nieco inne zadanie. Dodatkowego smaczku całej sytuacji dodaje fakt bliskiej współpracy formacji Swallow the Sun z Aleah Stanbridge, która z powodzeniem mogła zastąpić wokalistę Nightwish w utworze Catherdral Walls, zresztą po raz kolejny udowodniła swoją świetną dyspozycję w dwóch innych kompozycjach z tej płyty. Kiedy postanowiono nakręcić teledysk promujący Emerald Forest and the Blackbird to wybór padł właśnie na Cathedral Walls. Co ciekawe oprócz sympatycznej gromadki Finów nie zobaczymy w nim Anette, ale Aleah poruszającą ustami w sposób sugerujący, że to jej głos słyszymy w tle. Czy ktoś jest mi w stanie wyjaśnić dokąd jedzie ten pociąg?
Na szczęście nie pozostało już wiele elementów, do których mógłbym się przyczepić, bo mimo większego udziału melodyjnych, akustycznych brzmień, pod względem muzycznym Emerald Forest and the Blackbrid wypada bardzo dobrze. Płyta liczy dziesięć kompozycji o łącznym czasie trwania zbliżonym do sześćdziesięciu siedmiu minut. Krążek okryty jest interesującą grafiką przedstawiającą tytułowy las odbity w oku tytułowego ptaka.
Płyta zaczyna się bardzo obiecująco. Trochę trzasków, klimatycznych dźwięków zachęcających do wkroczenia do szmaragdowego lasu, Miko recytuje kolejne linijki tekstu, w tle rozbrzmiewa łagodny głos Aleah, z czasem klimat się zagęszcza i padają gromy. Konstrukcja i tematyka utworu przywodzi na myśl skojarzenie z zawartym na New Moon trzecim z serii horrorem o tytule Lights on the Lake. Tytułowy utwór Emerald Forest and the Blackbird to świetne rozpoczęcie płyty, utwór typowy dla Swallow the Sun, pełen dobrych patentów i klimatu. Kompozycja stopniowo się wycisza i łagodnieje przez co gładko łączy się z akustycznym This Cut is the Deepest. Chociaż nie jestem wielkim zwolennikiem Finów w takiej odsłonie to nie da się zaprzeczyć, że w takiej konwencji wcale nie wypadają źle. Zdaje się, że taki manewr stanowi pewną cześć opowiadanej przez nich opowieści i nie pozostaje nic innego, jak ten fakt zaakceptować. Kompozycją wartą podkreślenia jest szybki, agresywny i przy okazji bardzo melodyjny Hate, Lead the Way – jedna z najciekawszych kompozycji na tej płycie.
Wcale nie mam zamiaru znęcać się na Cathedral Wall. Utwór sam w sobie jest ciekawie zbudowany, wyposażony w odpowiednią dozę nieznośnego suspensu i świetny, nieobliczalny wokal. Oprócz tych pozytywnych aspektów pojawia się w nim Anette Olzon. Choć nie zachwyca to wstydu nie przynosi.
Na światło dzienne warto też wyciągnąć Labyrinth Of London, czyli czwartą część Horroru. Niezmiernie cieszy fakt, że na Emerald Forest and the Blackbird nie zabrakło kontynuacji tego niezwykle urodziwego cyklu utworów rozpoczętego jeszcze na The Morning Never Came. Utwór nabiera dodatkowych rumieńców za sprawą fragmentu wiersza Londyn autorstwa Williama Blake’a odczytanego przez Toma O'Bedlam’a, który zgrabnie wkomponowano w ramy Labirynth of London.
Kiedy słucha się Emerald Forest and the Blacbird trudno uciec myślami od skojarzenia tego wydawnictwa z płytą Watershed formacji Opeth. W obu tych przypadkach obok typowych dla zespołu, mocnych i agresywnych kompozycji pojawiają się delikatne, akustyczne utwory. Trudno przewidzieć czy ostatnie wydawnictwo Finów wywoła tak duże zamieszanie jak wspomniana płyta Åkerfeldta i spółki. Zdaje się, że krążek budzi emocje i zainteresowanie. Budzić może również niepokój o dalsze plany zespołu. Mimo wszystko uważam, że Emerald Forest and the Blackbrid z łatwością broni się jako całość. Opowiada pewną historię i podczas tej opowieści nie zawodzi. Płyta może zaskoczyć, ale brzmi dobrze i to mimo momentami złagodzonego wydźwięku i środków. Po wielokrotnym odsłuchaniu stwierdzam, że w dalszym ciągu mogę dumnie wypinać mą wątłą pierś przyodzianą w koszulkę z napisem Swallow the Sun, a wydawnictwo gorąco polecam.