W świecie muzyki zdarza się tak, że nazwa zespołu idealnie oddaje jego naturę. Tak jest w przypadku Kuriozum. Formacja powstała w 1998 roku w Piotrkowie Trybunalskim i z mniejszym lub większym powodzeniem działa do dziś. W trakcie trzynastu lat istnienia zespół przeszedł wiele przemian zarówno w zakresie brzmienia jak i muzycznych założeń oraz składu. O osobliwym charakterze Kuriozum wspomniałem dlatego, że to dopiero rok 2011 przyniósł ich debiutancki, długogrający, studyjny album – The Temple of Regret.
Kiedy długo trzeba na coś czekać, okres oczekiwania dobrze jest umilać sobie ciągłym zapewnianiem, że czekać warto. Czy długo zbierane koncertowe i muzyczne doświadczenie zaprocentuje dobrym albumem, który tak jak wino, żeby zyskać na wartości i aromacie musi poleżakować? Trudno to jednoznacznie określić. The Temple of Regret to trochę kanciaste wydawnictwo, w którym wiele elementów warto podkreślić, zarówno tych dobrych i tych nieco mniej.
Rzeczą rzucającą się w oczy jest bardzo ładne, choć oszczędne wydanie. Płytę można nabyć w dwóch wersjach. Oprócz dobrze znanego JewelBox’a dostępny jest także przyjazny DigiPack w nietypowym jak na wydawnictwa audio formacie A5, który choć kusi wyglądem to nie zawiera tekstów. Grafika opinająca krążek przedstawia postać wpisaną w tytułową Świątynię Żalu, której oczy zasłania dłońmi niewidoczny towarzysz. Całość zdecydowanie robi wrażenie.
Płyta zawiera dziewięć kompozycji balansujących pomiędzy instrumentalną przestrzenią a muzycznym smutkiem. Krążek zamyka dodatkowy, dziesiąty utwór, który jest polskojęzyczną wersją otwierającego płytę Aeon’u. Chociaż Świątynia Żalu nie jest typowym konceptalbumem, to wszystkie kompozycje znajdujące się na tym wydawnictwie spojone są pewnymi elementami wspólnymi. Wśród nich wyróżnić trzeba przede wszystkim tematykę tekstów, które nawiązują do motywu poszukiwania sensu życia - temat mocno już wyeksploatowany, ale niezmiennie aktualny.
Pierwszy muzyczny kontakt z The Temple of Regret to utwór Aeon – jedna z ciekawszych pozycji na krążku. Pojawiają się w nim wszystkie składowe, których przejawy tworzą całość albumu. Mamy tu sporo przestrzeni, trochę ciszy, kilka mocniejszych uderzeń połączonych ze wzmocnionym wokalem oraz szczyptę wspomnianych wcześniej tekstów. Niestety ta kompozycja kończy się zdecydowanie za szybko. Czwartą pozycję w spisie utworów stanowi płytowy przerywnik – Extinct Hopes Meadow – melorecytacja połączona z cicho plumkającym podkładem, który buduje ciekawy, nieco mroczny nastrój. Podobny zabieg został wykorzystany w utworze zamykającym płytę – Second Face.
Drugim po Eonie utworem, który zasługuje na wyróżnienie, jest Regret. Mniej w nim mocniejszych uderzeń, mniej też muzycznej złości, za to zdecydowanie więcej nastroju, który w pozostałych kompozycjach niebezpiecznie się ulatnia. Melodia delikatnie przepływa w tle, do przodu wysunięto wokal, który zapoznaje nas z ciekawą historią. Wszystko to jest okraszone całkiem dobrym tekstem.
I’ve never tried so hard
To recover myself from me
And to take – take back my soul
Sorrow walks with me
And that evil tears my name apart
That fire in my – fire in my eyes
I’m coming back
Never try to walk on that way
Never try to walk on with me.
The Temple of Regret to płyta, której z powodzeniem można słuchać. Można ją nawet zapętlić i nie spowoduje to większych obrażeń na zdrowiu, również psychicznym. Mimo tego odnoszę wrażenie, że w wyniku tak długiego oczekiwania na upragniony, wydawniczy debiut, w muzykach tworzących Kuriozum zrodziła się obawa przed zepsuciem tej podniosłej chwili. W związku z tym zawartość płyty jest zdecydowanie zbyt ostrożna i ułożona. Kolejne kompozycje cechują się podobną, prostą i czasami zbyt piosenkową konstrukcją. Brakuje mi przestrzeni, emocji, odwagi i muzycznej fantazji. Wokal pasuje do muzyki, a wyciągane frazy rodzą uśmiech skierowany w stronę starego, dobrego Abraxas. Miłe skojarzenie nie niweluje wrażenia, że wokaliście czasami brakuje mocy, przez co dźwięki, które generuje, podobnie jak muzyka, są zbyt mało wyraziste. Obawiam się, że walory The Temple of Regret na rynku przepełnionym muzyką mogą okazać się niewystarczające, a zespół Kuriozum, mimo że długo czekał na swój debiut, bardzo szybko zniknie z pola widzenia potencjalnych odbiorców.
Solidne podstawy należy wzmacniać, walory uwypuklać i pracować nad kolejnymi wydawnictwami. Oby było im dane ujrzeć światło dzienne wcześniej niż za kolejne trzynaście lat.