Gorączka Sobotniej Nocy – odcinek V. Z czym się je ten cały funk?
Jak by nie patrzeć – muzyka disco wywodzi się z muzyki funk. Niejako powiela jej podstawowe założenia: w funku melodia jest na dalszym planie, najważniejszy jest wyeksponowany rytm, jest to muzyka o zdecydowanie tanecznym charakterze. Partie solowe często wygrywają instrumenty dęte, podczas gdy gitara czy np. elektryczne organy skupiają się na rytmicznych zagrywkach. Zmiany akordów często ustępują miejsca ostinatowym, powtarzanym figurom basowym. Do tego dochodzi tzw. groove – specyficzny sposób podawania rytmu (zamiast na drugi i czwarty, kładący często nacisk na pierwszy dźwięk taktu), nadający całej kompozycji charakterystyczny, taneczny puls. Podobnie jak później disco, funk również jest stylem bardzo eklektycznym, łączącym w sobie elementy bluesa, jazzu, popu, soulu. Z takim eklektycznym, tanecznym stylem wkroczył na scenę na początku lat 60. James Brown. Za nim szybko poszli inni wykonawcy.
Urodzony 22 lipca 1941 w Kannaville w Karolinie Północnej George Clinton pierwszy swój zespół – doo-wopowy The Parliaments – założył już jako piętnastolatek. Zespół stopniowo ewoluował, aż wreszcie w roku 1967 udało się nagrać przebojowy singel – „I Wanna Testify”. The Parliaments jeździli w trasy z kilkuosobowym zespołem towarzyszącym; gdy kilku kompanów Clintona postanowiło przywłaszczyć sobie nazwę – George skupił się właśnie na muzykach akompaniujących The Parliaments, tworząc z nich nowy zespół, którzy ochrzcił mianem Funkadelic. Gdy po sądowych bojach Clinton zatrzymał prawa do starej nazwy (zmodyfikowanej na Parliament) – zespół zaczął tworzyć i koncertować pod oboma szyldami: Parliament grał muzykę gładszą, bardziej popową, podczas gdy Funkadelic wykonywali zakręcony, surowy amalgamat psychodelii, hendrixowskiego gitarowego rocka i funku.
„Free Your Mind… And Your Ass Will Follow” to druga płyta Funkadelic, wydana wczesnym latem 1970. Wypełniła ją muzyka o mocno psychodelicznym rodowodzie (zresztą sam Clinton wspominał, że album był efektem eksperymentu muzyków, którzy postanowili spróbować nagrać płytę pod wpływem kwasu). Dominującym czynnikiem jest – jak przystało na płytę funkową – rytm, pulsujący, taneczny; do tego gitara elektryczna – o brzmieniu pełnym sprzężeń, do tego sporo odjechanych gitarowych i klawiszowych brzmień, zniekształcanych przeróżnymi efektami (choćby „kosmiczny”, pełen przedziwnych dźwięków wstęp do utworu tytułowego, czy zatopione w przeróżnych hałasach gitarowe partie w tym samym utworze) – to jest muzyka jak najbardziej imprezowa, tyle że zdecydowanie jest to impreza wzbogacana różnymi niezbyt legalnymi substancjami modyfikującymi świadomość. Nie brakuje tu – dość nietypowych jak na funk – solówek gitarowych („I Wanna Know If It’s Good To You?”) czy klawiszowych. „Friday Night August 14th” to z kolei numer ocierający się o hard rock, czy nawet klimaty w stylu The Stooges. Dodajmy do tego sporo partii instrumentalnych czy deklamacji puszczonych „od tyłu” i klimaty w rodzaju obrazoburczych przeróbek pieśni religijnych w rodzaju „Psalmu 23” czy „Ojcze nasz” („Free your mind and your ass will follow – the Kingdom of Heaven lies within!”) – i otrzymamy album bardzo zakręcony, ale zarazem niezwykle wciągający.
Jedna z klasycznych płyt lat 70., tak po prostu. A w najbliższy piątek, w odcinku VI – inna klasyczna płyta czarnej muzyki lat 70.