Ćwiara minęła!
„Shamrock Diaries” była płytą urozmaiconą. Sporo przebojowego, rockowego grania, trochę ballad, trochę popu, trochę jazzu, trochę ciepła, trochę bardziej ponurego, tajemniczego nastroju… „On The Beach” jest już płytą bardziej jednorodną. Chris Rea zdecydowanie nastawia się tutaj na ciepłe, letnie granie, zgrabnie okraszone nastrojowymi, klimatycznymi solówkami gitary. Taki letni, miły nastrój na tej płycie dominuje. Co niekoniecznie musi być wadą: Rea w takim akurat graniu czuje się świetnie.
I tak powoli sobie płynie to “On The Beach”. Tu i tam ładna klawiszowa wstawka, jakieś jakby od niechcenia zagrane kilka dźwięków gitary, idealnie budujące klimat. Bardzo fajnie rozwinięty utwór tytułowy, ze świetnie budowanym nastrojem. Lekkie, łagodne ballady w rodzaju „Little Blonde Plaits”. Nieco knopflerowska, jeśli chodzi o sposób narracji muzycznej, „Giverny”. Ocierająca się o reggae „Lucky Day”. Lekko jazzująca w klimacie „Just Passing Through”. Dopiero przy żwawej, dość przebojowej „It’s All Gone” całość nieco nabiera tempa. Oczywiście, to że pierwsze dwadzieścia parę minut płyty wypełniły ballady, to niekoniecznie wada: mają te utwory swój nastrój, mają swój klimat. Żwawo wypada też „Two Roads”; pomiędzy te dwie kompozycje wciśnięto kolejną balladę – „Hello Friend”. „Light Of Hope” to taka delikatna pieśń nadziei. „Freeway” to taka typowa dla Rei piosenka: o niespiesznym tempie, z ładnymi dźwiękami gitary i charakterystycznym, nostalgicznym klimatem. W „Bless Them All” znów jakby powraca Dire Straits: podobny jest sposób prowadzenia muzycznej narracji, podobny klimat. Całość kończy też nieco straitsowski, bardziej dynamiczny „Crack That Mould”.
Bardzo fajna płyta, tak po prostu. Może nieco za długa, okrojenie tej płyty o 3-4 kompozycje podniosłoby jej spójność… Ale tak czy siak, jest to godzinna porcja AOR w bardzo solidnym, bardzo dobrym wydaniu.