Wydany w 1971 roku album Fireball jest płytą gatunkowo o wiele bardziej różnorodną od poprzedniego dzieła Purpli, wspaniałego In Rock, tego pierwszego wielkiego manifestu hard rocka. Słuchając Fireball można odnieść wrażenie, że członkowie grupy chcieli zaprezentować słuchaczom swoje ówczesne fascynacje muzyczne. Przy tym atmosfera tej płyty jest lekka, niezobowiązująca, tak że zdaje się, iż przy jej tworzeniu panowie z Deep Purple bawili się naprawdę dobrze.
Płytę rozpoczyna iście "inrockowo" tytułowy Fireball, szybki i mocny, o którym słusznie pisuje się, iż stanowi on umiejętną kondensację pomysłów z poprzedniego albumu. Numer 2, No No No, to taki trochę żulerski kawałek, podobnie jak kończący płytę No One Came. Ma on momenty spokojniejsze, przez dłuższą chwilę jest mocno à la Led Zeppelin, zawiera też fajną organową zabawę. Najulubieńszy mój utwór pochodzący z tego wydawnictwa to Demon’s Eye, mocno bluesowy, z bardzo charakterystycznym, ostrym i zaciętym riffem. Nie jest to z pewnością najlepsza kompozycja tej płyty, lecz ma w sobie „to coś”. Po nim następuje żartobliwy i skoczny, saloonowy Anyone’s Daughter, udane country, kojarzące się z niektórymi spośród dokonań Boba Dylana. Z kolei mocno w klimacie psychodeliczny, improwizacyjny The Mule to taki marszowy kawałek, ze świetnie wybijaną perkusją, page’owsko–hendriksowską gitarą i umiejętnie budującymi odrealnioną aurę całości organami. Jest The Mule trochę na modłę The Doors, podobnie jak ostatnie na płycie Fools i No One Came. Pierwszy z nich początkowo jest łagodny, potem dość ostry, następnie znów spokojny i klimatyczny, wręcz monotonny, na koniec ponownie ostry, a przy tym i klimatyczny. Ogółem, kawałek ten to takie „pomieszanie z poplątaniem”, kompozycyjnie jest on nieszczególnie udany. Zresztą jego początek może być poczytany tak jako à la The Doors, jak i à la Iron Butterfly. Album zamyka łobuzerski No One Came, żywo idący, dość mocny, z fajnym rytmem i sfiksowanym zakończeniem, które jako żywo przypomina Monuments Burn Into Moments Porcupine Tree, ten swoisty utwór-prolog do wspaniałego Always Never z wydanej w 1993 roku płyty Up The Downstair.
Podsumowując, Fireball to nie wybitny, lecz z całą pewnością naprawdę dobry, godzien uwagi album, chyba słusznie zaliczany w poczet największych osiągnięć Deep Purple, obok In Rock, Machine Head czy Burn. Bez cienia wątpliwości nie jest to jednak żadne przełomowe dzieło na miarę In Rock.