Pod literami JRS kryje się Jeffrey Ryan Smoots - gitarzysta, który wraz z perkusistą Davidem Beardsley'em nagrali opisywaną tu płytę. Płytę, którą można określić mianem neo-progressive metal, choć równie dobrze można nadać jej etykietkę "gitarowo zorientowany pop-metal".
Płyta Wings of Gold niesie ze sobą dużo radości grania, mniej natomiast radości słuchania. Realizacja jest płaska i zapiaszczona, co w sumie pasuje do samej muzyki, która zbyt wiele podniet artystycznych nie przynosi. Dobrze jednak, że muzycy grają od siebie, bez przekombinowywania, dobrze oceniając swoje możliwości.
Podobieństwa do Dream Theater, Queensryche, Rush rzucają się w uszy od razu. I te inspiracje wcale nie są tu punktem zaczepienia do jakichkolwiek zachwytów, czy choćby pochwał.
Świdrujące gitary i banalna gra perkusji to główne motywy występujące na albumie. Urozmaiceń jest niewiele. Jak choćby balladka, którą panowie raczą nas, zgodnie z panującymi normami. Żeby było jeszcze bardziej wyjątkowo została ona okraszona odgłosami burzy i spadającymi kroplami deszczu.
Chyba jednak to nie wystarczy do stworzenia płyty, do której słuchacz odnosiłby się z szacunkiem i powrócił do niej więcej niż raz.