Na początek małe wyjaśnienie. Nie jest to nowy materiał. Muzyka znajdująca się na Rice With Nails powstała już w 2007 roku a wydana została, jak wynika z opisu, w roku następnym. To jednak dziś, dzięki dystrybutorowi – krakowskiemu Lynx Music - trafia do szerszego grona odbiorców.
NarcolipZ to formacja założona przez, znanego także z formacji Jane Doe oraz Strange Face Of Love, wokalistę i gitarzystę Jakuba Harańczyka, występującego tu pod pseudonimem Gabor Bethlen (niewtajemniczonym przypomnę, że tak zwał się żyjący w XVII wieku książę Siedmiogrodu, obrany także królem Węgier). Pozostali muzycy także nie są zupełnie anonimowi. Basista Jakub Radecki, jako Martin L.Tha, związany jest ze StrommoussHeld, a perkusista Konrad Matejczuk z formacją Natty Dread.
Zgodnie z informacją płynącą od zespołu krążek ma charakter konceptu, będącego gorzką podróżą poprzez wyniszczające imprezy, przypadkowe kontakty seksualne, samotność, zbrodnię i miłość… Ponure, dekadenckie wątki zostały wpisane w równie ciemną, gotycką muzyczną oprawę. Ten niedługi, zawierający osiem numerów i trwający niewiele ponad 35 minut album, przypadnie z pewnością do gustu miłośnikom gotyckiego rocka silnie zabarwionego elektroniką. Mimo tego nie jest to wcale muzyka trudna. Ba, artyści zadbali o jej nośność i sporą przebojowość. Wystarczy tylko posłuchać rozpoczynającego całość Blackmilk Sea, Jane Doe, bądź wreszcie Saviour Queen. Wszystkie rytmicznie pędzące do przodu, oparte na motorycznej, intensywnej partii basu i co istotne, posiadające fajne melodie pomieszczone w refrenach oraz w klawiszowych figurach.
No to gdzie ten gotyk? Spokojnie, to jednak muzyka w dużej mierze gitarowa. W poszczególnych numerach mamy mocne riffy. Mój ulubiony, Hour Ov The Wolf, z bardzo patetycznym refrenem, uderza ciężarem ciętego wiosła, co z pewnością nie przeszkadza mu w kruszeniu jakiegoś gotyckiego serca. Zresztą do kruszenia tegoż są jeszcze bardziej balladowe Toward The Void (z lekko reggae’owo zagraną zwrotką – to pewnie wpływ Matejczuka z grającego w takich rewirach Natty Dread ) oraz kończący całość My Story Ov Innocence, z naprawdę uroczym, rozmarzonym lekko, klawiszowym motywem. Z gotyckich klimatów mamy tu jeszcze wokal Gabora Bethlena, czerpiący chwilami z Andrew Eldritcha. I pewnie dlatego przy tej muzyce paść mogą nazwy The Sisters Of Mercy, czy The Mission. W rzeczywistości jednak to płyta zgrabnie łącząca gotyk, dark wave i rock z popowym obliczem muzyki, silnie przyprawionej elektroniką.