"Trąba dziwny dźwięk rozsieje,
ogień skrzepnie, blask źciemnieje,
w proch powrócą światów dzieje.
Z drzew wieczności spadnś liście na
Sędziego straszne przyjście,
by świadectwo dać Psalmiście..."
- "Dies irae", Jan Kasprowicz, 1898
Kiedy ponad sto lat temu Jan Kasprowicz pisał o Dniu Gniewu, nie podejrzewał nawet, że w przyszłości uszy nasze raczyć będzie katastroficznymi wizjami diaboliczny Mr.Doctor ze swoją formacją Devil Doll... Nieporównywalna do niczego, co znane muzyce, oryginalna i frapująca, miejscami potężnie głośna - to znów delikatna jak muśnięcie skrzydeł ćmy zbliżającej się do ognia świecy, który zamieni ją w pył rozwiewany wiatrem... Taka jest płyta genialnych i tajemnicznych artystów. Podzielona na osiemnaście części suita o gotyckim charakterze jednym stawia włosy na karku, innych zaś przyprawia o bliżej niesprecyzowane ataki wstrętu. Jedno wiadomo na pewno: jest to płyta niecodzienna, oryginalna i zasługująca na uwagę.
Już początek przywodzi na myśl coś magicznego i złowrogiego, czyhającego na nas jak dziecinne koszmary gromadzące się u wezgłowia łoża. Zestaw brzmiących ciężko, basowo instrumentów smyczkowych prowadzonych przez orkiestrę dźwięczy przeraźliwie wprost, można by rzec:
metafizycznie... Wrażenie to narasta, aby zaraz ustąpić miejsca zachwytowi, jaki wywołuje w słuchaczu mini wokaliza operowa w wykonaniu sopranistki Noriny Radovay. A potem z góry na dół - od melodyjnych, pięknych kompozycji do krzyków mordowanych ofiar i orkiestrowych wariacji podsycanych diablolicznym głosem Mr. Doctora - a pan ów ma co zaprezentować... Faktem jest, że chociażby dla niego warto poświęcić chwilę temu wydawnictwu. Wokalizy, na jakie zdobywa się jugosłowiański śpiewak zadziwiają; czasem trudno jest uwierzyć, że efekty tego rodzaju uzyskać można bez żadnych modulatorów, od których Mr.Doctor stroni ponoć jak od ognia. Wplatane w rytmy rodem z kościołów gotyckich i opery, przesiąkające się przez zasłony z dymu stosów ofiarnych i mgłę zginilzny, ocierające się o samo dno grobu i scenę wielkiego teatru potrafią wbić w fotel i spowodować niekontrolowane opady żuchew. Tak, z pewnością mamy tu do czynienia ze Sztuką przez duże S. To słychać; od pierwszego taktu wiadomo, że to, co przynosi ze sobą Devil Doll jest niecodzienne i z pewnością płodzone bez jakichkolwiek komercyjnych zapędów. Czysta, nieskrępowana poezja. I to w pierwszej jakości gotyckim sosie.
A tematyka płyty? Dzień gniewu, kasprowiczowe Dies Irae, Apokalipsa. Śmierć, gdziekolwiek się obejrzeć - sami pokonani, przez los, choroby i szaleństwo. Mrok i nienawiść, ukrzyżowania, epidemia... Zresztą niemożliwością jest zrozumieć do końca sens i przesłanie tekstów z płyty - okraszone w dużych ilościach łaciną, w pełni rozszyfrowalne są chyba jedynie dla umysłu ich autora. Zresztą, może to i dobrze... Podejrzewam bowiem, że odkrycie ich prawdziwego sensu mogłoby niejednego ze słuchaczy przerazić i wpędzić w odrętwienie:
Domine te voco
Iustum mihi ostende unicum
Talis monstris ob spectaculum
Stupefactus ego moriar... on meurt au moins!
Hooked hands
Stretched out above
In the ultimate endeavour
To clutch an atom
That does not sink...
Warto napisać o ciekawych odczuciach, jakie towarzyszą słuchaczom Devil Doll, zagłębiających się w Muzykę po raz pierwszy... Obserwować można skrajny zachwyt i zniesmaczenie, opinie od "to jest płyta mojego życia!" po "co za muzyczny kicz"... Wszystkiemu winny jest specyficzny klimat Dnia Gniewu - tak ciężki i gęsty, a jednocześnie zwiewny i wyważony, porywający lub miażdżący - w zależności od tego, jakim chcemy go odebrać. Niezależnie jednak od naszych intencji, każdy po przesłuchaniu płyty jest w stanie powiedzieć, że na długo zapadnie mu ona w pamięci. Bo wyjątkową jest bez dwóch zdań.
Good night...
Plug - disconnected!
Some flowers
In the first month
The just:
Earth.