Nie da się ukryć, iż polska scena metalowa obfituje głównie w produkcje death'owe. Powoduje to częste głosy rozpaczy ze strony fanów progresywnego czy tez, jak kto woli, tego "ambitniejszego" grania, którzy to twierdzą błędnie, iż w kraju nad Wisłą brakuje zespołów wartych nieco większej uwagi, a ich muzyka nie jest tylko bezmyślną łupaniną i ścianą piekielnych dźwięków. Białostockie Dominium to twór zasługujący na taką uwagę ze strony słuchaczy, którzy od muzyki oczekują czegoś więcej niż tylko jazdy odpowiedniej do wywijania włosami w lewo i w prawo. Zespół ten stanowi dowód na to, iż w Polsce także można grać inteligentnie i nietuzinkowo.
Pierwszy utwór na "Psycho Path Fever", który z powodzeniem mógłby być intrem do "Obsession", hipnotyzuje swą melodyjnością i łagodnością. Natomiast rzeczone "Obsession" powala odbiorcę, który z pewnością nie spodziewał się takiego wybuchu potęgi, a wokalisty nie posądziłby nigdy o dźwięki, jakie z siebie wydobywa. Wokale bowiem są bardzo różnorodne; Gethsemane dysponuje zarówno czystym głosem o ciepłej i przyjemnej barwie, jak i typowo death'owym growlem, a także blackowym, wściekłym "charkiem". Pozostali instrumentaliści nie pozostają dłużni tejże różnorodności - ich wysokie umiejętności pozwalają na zgrabne łączenie "rzeźni" z progresywnymi galopadkami - to głównie zasługa perkusisty, Cezarego Mielka. Śmiem twierdzić, iż jest on jednym z najlepszych i najzdolniejszych bębniarzy w naszym kraju.
Na "Psycho Path Fever" odnaleźć można również wiele pięknych melodii i spokojniejszych, nawet artrockowych momentów, co nasuwa skojarzenie z Opeth. Od czasu do czasu pobrzmiewają też echa jazz'u, vide "Stranger part II" - na płycie zagrał gościnnie saksofonista Klaudiusz. Całe dzieło zamyka wzniosłe, instrumentalne "Nowhere", które uspokaja przestrzennymi klawiszami, chórami gregoriańskimi oraz organami kościelnymi. Ciekawe zakończenie. Co będzie dalej?
Pochwalić należy produkcję tejże płyty - została ona nagrana w olsztyńskim studiu Selani w maju 2002. Świetne brzmienie, świetna robota.
Mam nadzieję, iż Dominium podąży dalej w stronę progresywnego grania, a co niektórzy odbiorcy po wysłuchaniu "Psycho Path Fever" zmienią swoje zdanie na temat polskiej sceny muzycznej. Nie jest bowiem prawdą, iż na tym polu nic interesującego się nie dzieje, a Polacy nie potrafią grać i tworzą dzieła mało ambitne. Wprawdzie muzyka zawarta na trzeciej płycie Dominium nie należy do łatwych i szybko-zjadliwych, ale progresji nie można temu zespołowi odmówić i choćby dlatego warto sięgnąć po owe dzieło.