Savoy Grand to zespół, który darzę szczególną atencją. Wszystko zaczęło się dziesięć lat temu od ich niesamowitego debiutu, „Dirty Pillows”. Bardziej oszczędnie i smutno piosenek już się chyba nie da grać… to jedyna sensowna myśl, jaka mogła przyjść do głowy po jego wysłuchaniu. Kolejne płyty pojawiały się z częstotliwością raz na dwa lata, ostatnia ukazała się w 2005 roku. Każda z nich stanowiła wydarzenie.
Najnowszy, czwarty album zespołu ma równie rozmazaną i nieefektowną okładkę, jak wszystkie pozostałe. Muzycznie też nie proponuje żadnych rewolucji, choć utworom na nim zawartym bliżej chyba do tradycyjnie pojmowanych piosenek. Koniec z kilkunastominutowymi spiralami zapętlonych dźwięków, które zakrzywiały czas i sprawiały, że muzyka zdawała się dotykać nieskończoności. Koniec z budzącą strach ciszą, która wyzierała spomiędzy aptekarsko dawkowanych nut. Na „Accident Book” Savoy Grand grają najbardziej przystępną muzykę w swojej karierze, co nie znaczy, że nagle stali się jednym z tych modnych „alternatywnych” zespołów, których piosenki można nucić pod prysznicem. Ich muzyka nadal jest przeraźliwie smutna, oparta na minimalistycznych aranżacjach, pozbawiona refrenów i wpadających w ucho melodii. Przetrzymywane długo akordy snują się strapione w powietrzu, a na ich tle Graham Langley śpiewa tak, jakby świat miał się za chwilę rozpaść. Tu nie ma miejsca na sentymentalizm, ani na wyestetyzowaną melancholię, która gwarantuje katharsis, utrzymując słuchacza w fałszywym poczuciu komfortu. To muzyka cicha i dyskretna, ale do głębi przejmująca… i właśnie dlatego tak wyjątkowa.
Savoy Grand prawdopodobnie zaliczają się do grona najmniej efektownych zespołów na świecie. Pod tym względem przypominają mi GY!BE, z którymi dzielą również wierność swojej wizji muzyki i perfekcjonizm w jej wykonywaniu. Każdy ich album, mimo pozornej prostoty, przygotowany jest bowiem z wielką pieczołowitością. Nie inaczej jest z „Accident Book”. Dla wielu osób będzie to płyta zbyt ascetyczna i nudna, ale prawdopodobnie znajdzie się też grupa słuchaczy, których zachwycą dźwięki niespiesznie serwowane przez ten brytyjski zespół. Warto sprawdzić, czy należy się do tego grona.