Special Experiment. ... A cóż to takiego?
Prawdę mówiąć MOGŁEM posłuchać tego pół roku wcześniej - podczas zlotu na 5-lecie Caladanu, Kriss miał tą płytkę ze sobą ... i nie puścił !! Czego mu nie wybaczę! ;). Później poleciało to u Kosiaka ... i mnie niesamowicie zachęciło do zapoznania się z tym wydawnictwem. A cóż to dokładnie jest?
Special Experiment to dzieło Zdzisława Marcinkiewicza, Polaka mieszkającego i tworzącego w Niemczech, choć grywał on chyba w każdym miejscu na tym globie. Z pochodzenia Legniczanin, absolwent wrocławskiej Akademii Muzycznej. Na początku lat 80-tych pojechał daleko za Odrę ... i szlifował swoje umiejętności grając z zespołami takimi jak Trannsylvania Phoenix, Blues Company, Seven Seals, a przede wszystkim występy koncertowe jako muzyk, z czego większość ma udokumentowane pod postacią rejestracji TV. No z takim CV, i to człowiek z Polski, to musi być coś. Wsuwam płytkę do odtwarzacza i ....
.... I UMIERAM !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Umarłem tyle razy ile słyszałem ten album. nie jestem w stanie opisać euforii towarzyszącej kiedy słuchałem produkcję Dzidka, ale jego muzyka zniewoliła mnie. Do reszty. Teraz noszę kajdany uzależnienia od muzyki. Na szczęście nikt nie wpadł na pomysł leczenia z takiego uzależnienia. A jest od czego !!! Gotycki (tytuł) "Kiss of a Vampire" (pol. Pocałunek Wampira) ma coś w sobie. Ostre rockowe gitarowo - klawiszowe riffy w rytm i z brzmieniem speed-rocka lat 80-tych, suto podlane impresją klawiszową w której nie tyle czuć technikę - i to bardzo wysoką - ile właśnie klimat. Tak. KLIMAT !!! Napisze to 3 razy KLIMAT KLIMAT i jeszcze raz KLIMAT. Nie jest to suche techniczne wykonanie do jakiego przyzwyczaili nas panowie z Dream Theater ale piękne impresje, soczyste brzmienia i spójna melodia bez zbędnych technicznych popisówek, za to pełna uczuć, pieszczot gitarowo - klawiszowych i delikatnego ukąszenia wampira, uzależniającego od tej muzyki. Nie bałem się puścić tego na pełną moc. Mam tolerancyjnych sąsiadów. ALE BYŁO WARTO. Ostra jazda i zabójczy temperament. Nie polecam do samochodu - chyba że macie naprawdę dobrą brykę która się nie rozwali przy dłuższym trzymianiu na gazie !!
Aby mistrzostwu dodać wydźwięku Coś wam napiszę o drugim utworze. Balladka Centre Opti Fuga z tą Rothery'owską gitarką, z tą akustyczną werwą, która ... wybaczcie mi za określenie - ale zmiata z powierzchni ziemi dokonania Pendragonu, Marillionu. Dream Theater i LTE. Słuchając utworu ma się wrażenie, że naprawdę siła tkwi w muzyce - nie wykonawcy. Solówki są tak niesamowicie podrasowane, najeżone wszelkiej maści akcentami ale przede wszystkim CZUCIEM, które wyróżnia tą muzykę ponad większość - niestety - suchych produkcji rockowych.
Tytułowy Fortune Memories to "spokojny" jak na ten album utwór, z wyraźną dominacją gitar, i charakterystyczną podwójną stopą. Gitara to .. raz Rothery, raz Friedman, raz czuć Slasha jednak z mocnym wyczuciem. Charakterystyczny klawisz delikatnie jazzując wprowadza sympatyczny nastrój, idealnie nadający się do słuchania tej muzyki po zapadnięcu zmroku.
Night over Marakesh, aaaaaaa - piasek mi się wsypał do butów !!;)
W tej wędrówce po muzyce Special Experiment zaszliśmy do klimatów ... ze Scenes panów Kitaro i Friedmana, z dodatkiem agresywnych smyczków i pełnych solówek pościgów. Ale raczej mi się utwór mniej kojarzy z marokańskim piaskiem, choć ma coś w sobie również z Iris - piaszczystego albumu Crossing The Dessert. Pochłonięty zupełnie słuchaniem przeszedłem niezauważenie do ..
... do King Of Twighlight. Na wstępie powitała mnie milutka gitara akustyczna i ..... no można się rozpłynąć. Dosłownie. Pełny przestrzeni, symfonii przekraczającej raczej moje wyobrażenia (Dzidek - Ile Ty masz palców? 30?) pochłonięty .. a raczej pożarty przestrzenią jaka wypełniła pomieszczenie zanurzam się w ....
... Dark Angel ... Naprawdę ciemny jest ów aniołek? Ciemny czy nie, ale delikatna "anielska" wokaliza towarzyszy przez cały czas trwania utworu, podkreślając charakter... i do tego cudowne moogowe solo i miluśka jedwabna (!!!) gitarka.
Nocny charakter utworu podkreśla zakończenie, wyciszone, stylowane na radiowe.
Amestystowe oko, milutkie zagranie - i znowu akustyczna gitarka połączona z soczystą solówką i delikatnym zestawem klawiszowym w tle. Całość zakończona duetem klawiszowo - gitarowym z mocnymi plamami klawiszowymi i akustyczną gitarką. Milutka balladka, przypominająca niejedną noc pod księżycem ... ech ... człowiek się rozmarzył. Dawno nie miałem tak miłych skojarzeń podczas słuchania muzyki. Jestem niepoprawnym marzycielem, ale wiele nocy człowiek pod księzycem spędził - i ten utwór wspaniale nadaje się właśnie do takiego nocnego słuchania ... samemu ... we dwoje ;)
Album kończy Crystal lake. Melodia jakby mi skądś znana, ale nie wskażę skąd. Jednak podobnie jak poprzednik rozpoczyna się melodyjną gitarką akustyczną z klawiszami w tle i stonowanym rytmem, idealnie wypełniając nocną ciszę ogarniającą w coraz to dłuższe jesienne wieczory.
Do końca nie jestem w stanie opisać jak mnie poruszyła ta muzyka. Zacząłem od głośnego słuchania, przy którym czuć dynamizm oraz spontaniczność zagrań. Solówki sprawiają wrażenie improwizacji niż technicznego programowania, muzyka jest pełna życia i piękna zarazem, ale pełno w niej wielu ukrytych dźwięków, które poznaje się przy coraz to głębszym słuchaniu. Co mogę napisać? Płyta mi się niesamowicie podoba. Jest 100 % instrumentalna (poza wokalizami). Nie jest oryginalna - Dzidek nie stworzył niczego nowego - ale styl w jaki podszedł do tematu, budzi szacunek dla dzieła i wykonawcy. Utwory wspaniale da się słuchać i w ciepłe księżycowe wieczory, jak i w zimne, przy kominku. Powiązania tematyczne rodem z Lacrimosy, Iron Maiden, Iris; Emmersonowskie klawisze pełne wdzięku i życia oraz momentami Rothery'owska gitara przechodząca na Vaia, Friedmana - w końcu ma się wrażenie, że Dzidek faktycznie zatrudnił Friedmana do pracy nad tym albumem. Dlaczego ani razu nie porównałem instrumentalistów do bożyszcza Pettruciego czy Nolana? Panowie blado wyglądają przy tym, co pokazał Special Experiment.
Jestem głęboko pod wrażeniem. Dawno mnie tak żadna muzyka pozytywnie nie nastroiła. Ostatnio podobną euforię czyłem .... przy Lizardach, kiedy odkrywałem debiutancki album "W Galerii Czasu".
Mam nadzieję, ze Dzidek nie zakopie gruszek w popiele, i przygotuje nam coś równie porywającego. Dzidek - Liczymy na Ciebie :))