Całkiem nieprzypadkowo pojawia się ta recenzja w naszym serwisie. Kilka dni temu miałem okazję po raz pierwszy obejrzeć występ Lemon Dog i właśnie wtedy w moje ręce trafiło to demo. Grupa supportowała Comę, co dla startującej kapeli jest już jakąś tam nobilitacją. Zagrali fajny set, choć z pewnością skrajnie entuzjastycznych emocji, tak zupełnie na gorąco, we mnie nie wywołali. Tymczasem, jeszcze raz okazało się, że upływający czas i spokój w poznawaniu nowych dźwięków jest najlepszym doradcą.
Skromną, 3 - utworową płytkę, z niecałym kwadransem materiału i ascetyczną okładką, zapuściłem sobie raz, i drugi, i trzeci, i… I stwierdziłem, że ta muzyka naprawdę mnie bierze! Absolutnie nie wycofuję się z tego, co napisałem w relacji, choćby o porównaniach do Dżemu czy Cree - wszak jest to trochę słyszalne w interpretacjach wokalnych Marcina Molendy. Generalnie jednak, łodzianie grają swoją muzykę naprawdę z dużą klasą, wyczuciem, swobodą i… szczerością. Bo taką muzę tak grać trzeba i wszystkie te cechy są potrzebne. A co panowie grają? Najprościej byłoby rzec - blues rock. Ale z naciskiem na słowo „rock”. Ich propozycje, nawiązujące klimatem do lat siedemdziesiątych, to rzeczy utrzymane w średnich tempach, skrojone na dwie gitary i mocno trzymający wszystko w ryzach, głęboki bas. Ten ich blues rock ma dosyć ciemnawy, mroczny posmak. Molenda śpiewa chropawym głosem, a gitary zacinają momentami… hard-rockowo. Tak jest w otwierających „Bramach”, do których - dodatkowo - „wiosła” dorzucają psychodeliczne, „odjechane” ozdobniki. Drugi „Strach” może zaimponować znakomitym gitarowym solo. Wszystkie utwory niezobowiązująco bujają i w zasadzie sprawdziłyby się doskonale zarówno w zadymionym, obskurnym klubiku, jak i… na dużej stadionowej scenie. Wszak ostatni w zestawie, bardziej żywy, „Taniec w ciemnościach”, ma nośną melodię refrenu, w sam raz do wtórowania wokaliście (wcześniejsze dwie kompozycje wcale na tym poletku mu nie ustępują).
Warto zwrócić uwagę na ten powstały w Łodzi przed trzema laty kwintet. Bo choć na kolana może nie zwala, szacunek swoim stylowym, klasycznym graniem budzi. Spróbujcie go posłuchać, tym bardziej, że demo jest dostępne także w formie plików mp3, na stronie kapeli. Gwiazdek nie będzie, bo materiał nad wyraz skromny. Czas wydać coś szerszego. Koncert pokazał, że trochę repertuaru kapela ma, tu i ówdzie można znaleźć inne rzeczy. Zatem…, powodzenia.