Od jakiegoś już czasu chciałem napisać kilka słów o tym zespole i jego debiutanckiej płycie, jest to bowiem jedno z naprawdę nielicznych wydawnictw prezentujących nowatorskie, zaskakujące i całkowicie świeże podejście do materii jaką jest nurt zwany avant-prog. Ten powstały w 1995 roku projekt to wynik kolaboracji trzyosobowej żeńskiej grupy wokalnej, pod kierownictwem Jewli’i Eisenberg, z dwoma muzykami: Nils’em Frykdahl’em i Dan’em Rathbun’em, wywodzącymi się z kultowej avant-progowej grupy Idiot Flesh (obecnie wraz z Carlą Kihlstedt w równie obiecującym Sleepytime Gorilla Museum). Ten mariaż dwóch odrębnych muzycznych światów zaowocował co prawda tylko jednym albumem, za to ze wszech miar godnym uwagi…
Charming Hostess to twór niezwykle oryginalny i szalony, którego muzykę najlepiej chyba określiłby termin: wokalny avant-prog z wpływami tradycyjnej muzyki klezmerskiej i bałkańskiego folku. Jeśli owa definicja wydaje Wam się co najmniej dziwna, proponuję uważnie przypatrzyć się repertuarowi zawartemu na tym krążku. Na „Eat” mamy bowiem zaledwie jeden stuprocentowy utwór autorski Charming Hostess, reszta to wariacje zespołu na temat tradycyjnej muzyki bułgarskiej (np. 1, 8, 12), węgierskiej (5), gospel (14), czy marokańskiej muzyki weselnej (3), a do tego jeszcze cover The Residents „Won’t You Keep Us Working”!!! Muszę przyznać, że jest to jedna z najbardziej eklektycznych i zwariowanych mieszanek z jakimi zdarzyło mi się spotkać, acz o dziwo zespół wypada w tym materiale niezwykle przekonywująco, a cała płyta od początku do końca trzyma równy, wysoki poziom. Niewątpliwie sporą rolę odgrywa tutaj doświadczenie poszczególnych muzyków oraz nieprzeciętny talent Jewli’i Eisenberg, która napisała większość aranżacji muzycznych i kilka wyśmienitych tekstów na tą płytę. Wracając do początkowej definicji, zaczyna się ona od epitetu „wokalny”, a to stąd, że palmę pierwszeństwa dzierżą na „Eat” trzy urocze wokalistki: Jewlia Eisenberg właśnie, oraz Carla Kihlstedt i Nina Rolle, których głosy wyeksponowane są na pierwszy plan, budując atmosferę większości utworów. A trzeba przyznać, że panie potrafią stworzyć arcyciekawe harmonie, raz zbliżając się do rytualnych, etnicznych zaśpiewów Bittovej, innym razem eksperymentując a’capella, trochę na wzór Meredith Monk. Ich głosy doskonale ze sobą współbrzmią, a aranżacje poszczególnych linii wokalnych zrobione są naprawdę pomysłowo i oryginalnie. I tak w rzeczywistości to dopiero za nimi znajduje się ta właściwa warstwa muzyczna, która dość mocno opiera się na grze sekcji rytmicznej. Pełno tu pogmatwanych, avant-progowych struktur i arytmicznych podkładów, ale największe wrażenie robi na mnie gra basisty, Dan’a Rathbun’a, który momentami wyczynia ze swoim instrumentem nieprawdopodobne cuda. Z drugiej spory zespół pokusił się o wykorzystanie całkiem sporego zestawu instrumentów: saksofon, harfa, wiolonczela, czy skrzypce, które odgrywają bardzo ważną rolę na „Eat”, nadając materiałowi charakterystycznego, klezmerskiego kolorytu. I właśnie owo zderzenie awangardowych, pozornie dysharmonicznych i chaotycznych aranżacji rockowych z tradycyjną, ognistą, bałkańską melodyką i rytmiką jest chyba największym atutem płyty, dając w rezultacie niesamowity i niezwykle interesujący efekt. Dzięki temu muzyka Charming Hostess wymyka się wszelkim próbom zaklasyfikowania. Z jednej strony blisko jej bowiem do specyficznej aury Tzadik’a (Jewlia Eisenberg w bieżącym roku wydała dla nich swoją solową płytę), z drugiej do pokręconych dźwięków Cuneiform. Wyjątkowo tym razem nie będę narzekał, bo i szczerze powiedziawszy nie bardzo jest na co: przyzwoite brzmienie, świetne umiejętności instrumentalne i wokalne poszczególnych artystów, no i muzyka, która pod względem oryginalności i świeżości zostawia w tyle dziewięćdziesiąt procent wykonawców rockowych (tym bardziej, że materiał ten pochodzi sprzed pięciu lat!).
Oczywiście ktoś na pewno zapyta czy to w ogóle jest jeszcze prog… Hmm dobre pytanie, na które obawiam się jednak nie ma właściwej odpowiedzi. Wszystko zależy od Was – słuchaczy, którzy rozstrzygną, czy taka muzyka mieści się jeszcze w obrębie ich zainteresowań. Ja ze swojej strony gorąco zachęcam do spróbowania, zwłaszcza, że mamy do czynienia z porcją niezwykle oryginalnej, arcyciekawej i wyśmienitej muzyki, prezentującej bardzo twórcze i unikalne podejście tak do folku, jak i avant-prog. I jeszcze jedno: z takimi zespołami jak Charming Hostess, SGM, czy recenzowany tu niedawno The Red Masque, amerykańskie podziemie avant-progowe może śmiało patrzyć w przyszłość…