Debiutancki album kwartetu z Portland przypomniał mi stare czasy. TREES wydał swój składający się z dwóch kompozycji materiał pod opiekuńczymi skrzydłami Crucial Blast, co daje mu zasłużone miejsce obok takich formacji jak Nadja czy Wildildlife. Na Light Bane składają się kompozycje Nothing i Black. Dlaczego przypomniał stare czasy? Ponieważ dźwięki zawarte w tych kompozycjach swoją surowością i mrokiem przypominają mi black-metalowe fascynacje z czasów szkoły podstawowej, muzyki monolitycznej, posępnej i monumentalnej. Tutaj dodatkowo zagrane w domowym tempie, na nisko osadzonych gitarach i z piekielnym głosem. Dużo tu nawiązań do Corrupted, Khanate czy Bloody Panda, ale absolutnie bez ściągania. Hipnotyczny wokal, śpiewający o starych rytuałach śmierci nie nastraja nas optymistycznie. To znaczy nie nastraja większości społeczeństwa. U mnie powoduje pewien specyficzny rodzaj euforii, jaki mnie ogarnia po koncertach Legendary Pink Dots – może, dlatego że nie ma tu śpiewu, są tylko mroczne melodeklamacje podsycone muzyką. Utwory specjalnie się od siebie nie różnią, może tylko Black jest bardziej urozmaicony, więcej tu eksperymentów. Pojawiają się długie świdrujące w uszach przesterowane dźwięki gitar, mocne uderzenia basu i charkot wokalisty. Drone-metal w najcięższej postaci.
Zdecydowanie płyta dla eksperymentatorów i lubiących poszukiwania. Jak każda produkcja Crucial Blast wydana w pięknym imitującym w płytę winylową opakowaniu, rozkładane, bez książeczki - bo wszystko, co potrzebne zmieści się na okładkach. Eksperymentatorom polecam zdecydowanie, wszystkim innym… niekoniecznie.