The Citadel powstał daleko na północy pięknej i mroźnej Szwecji w 2002 roku. Założycielami są Jonas Radehorn (wokal) i Kenneth Jonsson (gitara). Po kilku latach prób i wydawania demówek, a także grania w mniejszych klubach zostali zauważeni przez wytwórnię GMR Music, z która podpisali pierwszy kontrakt płytowy. Efektem tej współpracy jest debiutancki album Brothers of Grief. Album ten to pięćdziesiąt minut całkiem niezłego epickiego power metalu. Dużo tu melodyjnych i chwytliwych fragmentów, zarówno łagodniejszych, jak i mocniej przyprawionych. Każdy z muzyków jest dobrze słyszalny, każdy ma coś do powiedzenia. Utwory są rozbudowane i na całe szczęście nie mkną jak ekspres, (z jakim często mamy do czynienia we włoskim power metalu). Album utrzymany jest w mrocznej doomowej stylistyce, co skutecznie zachęca do jego poznawania. Przewija się przez niego wiele wstawek, patentów i inspiracji, ale czuć pewną świeżość bijąca od zespołu.
Wielką uwagę przyciąga wokalista, który nie tylko ma specyficzną wymowę i intonację, ale również tembr głosu. I przede wszystkim możliwości do bezproblemowego sięgania do wyższych rejestrów. Na samym początku trochę to słuchacza odpycha, ale po przysłuchaniu się wciąga i to wciąga coraz mocniej. Podobne wrażenie miałem przy pierwszym spotkaniu z Jeffem Scottem Soto (ex-Malmsteen). Gdy usłyszałem go po raz pierwszy – wyrzuciłem płytę do kosza. Ale na drugi dzień odsłuchałem jeszcze raz, jeszcze raz i jeszcze raz. Teraz już nie wyrzucam płyt, ale odstawiam na półkę. Te odstawiłem na kilkanaście tygodni i wróciła do mnie ze zdwojoną mocą. Utwory, które szczególnie zwracają na siebie uwagę tytułowy Brothers OF Grief (za fantastyczny refren), Call Of The Gods, Evil Kingdom (w tym ostatnim szczególnie za wysoki wokal) a także Sleeping In Reality ( tutaj z kolei usłyszymy świetną rytmikę i równie dobre partie wokalne). W In The Ashes Of A Dream zauważyć można nawiązanie do Alice In Chains – lecz na całe szczęście zrobione na swój sposób. Jest to również początek lekkiej zmiany klimatu płyty, z power metalowego na bardziej brudny, doomowy, rockowy. Zespół jeszcze bardziej spowolnił tempo, a wokalista śpiewa dużo, dużo niżej.
Zespół w 2004 roku dostał nagrodę za „Najlepszy DEMO Zespół 2004” podczas słynnego Guilfest w Wielkiej Brytanii. Zaś w tym roku wystąpi na Sweden Rock Festiwal. Zespół na razie jest mało znany, ale debiutancki materiał jest przedniej jakości.