Po wydaniu w roku 2000 bardzo komercyjnego i przez to kontrowersyjnego albumu Everyday, zespół postanowił wrócić do nagrań, nad którymi pracował razem ze Stevenem Lillywhitem, chronologicznie jeszcze przed ukazaniem się płyty Everyday. Efekty pracy podczas ostatniej sesji z Lillywhitem zostały, bez wiedzy zespołu, opublikowane w internecie jako The Lillywhite Sessions. Matthews czuł się tym wszystkim zmęczony i jak sam później wyznał miał problemy z pisaniem nowych piosenek. Wszystko te wydarzenia doprowadziły do konfliktu na linii Matthews i Beauford – Lillywhite co było bezpośrednim powodem do rezygnacji z usług znakomitego brytyjskiego producenta.
Podczas jednego z wywiadów Beauford wyznał, że głównym powodem odejścia Lillywhita był fakt iż wszyscy muzycy zespołu wspólnie uznali, że nie czują nowego materiału. Nie wiadomo czy było tak do końca czy też odejście Lillywhita było spowodowane bezpośrednio samym „wyciekiem” bezcennego materiału ze studia nagraniowego. Tymczasem paradoksalnie nielegalne wydawnictwo błyskawicznie rozchodziło się wśród fanów zespołu i stawało się przedmiotem wielu spekulacji. Tak bardzo skrytykowane przez Matthewsa i Beauforda efekty pracy z Lillywhitem okazały się zdaniem fanów zespołu oraz krytyków muzycznych – znacznie lepsze od tego co znalazło się na płycie Everyday. Matthews nabrał do sprawy tak potrzebnego dystansu i po dwóch latach postanowił dokończyć sesję nagraniową rozpoczętą z Lillywhitem. Tym razem producentem płyty został Brytyjczyk – Stephen Harris, – który współpracował już wcześniej z zespołem oraz z samym Lillywhitem a nieco późnej z Davem Matthewsem przy okazji solowego albumu lidera DMB - Some Devils.
Właściwie trudno jest nazwać album Busted Stuff nowym albumem zawierającym nowe, premierowe piosenki. Co ciekawe niewiele osób pamięta, że w pierwszej wersji kolejna płyta zespołu Dave Matthews Band miała nosić nazwę She My Bitch. Wracając do samej muzyki to jeżeli ktoś ściągnął sobie dwa lata wcześniej z sieci The Lillywhite Sessions to znał większość piosenek zamieszczonych na Busted Stuff. Większość fanów zespołu znała na pamięć: Busted Stuff, Grey Street, Digging a Ditch, Big Eyed Fish, Grace Is Gone, Captain, Bartender, Kit Kat Jam. Oczywiście na nieoficjalnym wydawnictwie były to zaledwie wersje robocze, które jednak w pełni oddawały atmosferę i dokumentowały wielką formę zespołu. Z perspektywy czasu trudno jest zrozumieć decyzję Matthewsa o rezygnacji z tak genialnych nagrań. Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości niech posłucha albumu Everyday a potem utworów Bartender, Big Eyed Fish czy Grey Street. Sporo z materiału zawartego na Busted Stuff nawiązuje do najlepszych w historii zespołu – trzech pierwszych płyt nagranych z Lillywhitem. Oczywiście są i pewne minusy: nie rozumiem dlaczego na albumie nie znalazł się rewelacyjny JTR, jeden z najlepszych kawałków na The Lillywhite Sessions. Oczywiście w tej kwestii decydujące słowo zawsze należy do Dava Matthewsa.
A jaka jest sama płyta? Po pierwsze od pierwszego przesłuchania doskonale słyszymy, że Busted Stuff jest klasyczną płytą Dave Matthews Band. Cudowne akustyczne brzmienie, popisy instrumentalne Beauforda, Tinsleya, Moora oraz jak zawsze wspaniała forma Stefana Lessarda. Nie mamy tu do czynienia z nachalnym parciem na czołówki list przebojów, tak jak było w przypadku - zbyt nadmiernie „dopieszczonego” - albumu Everyday. Na Busted Stuff wszystko podane jest w charakterystyczny dla zespołu sposób, bez większej ingerencji osób trzecich, w sposób mało komercyjny co nie znaczy, że nie przebojowy. Słychać spory luz i co najważniejsze nie brakuje żadnego z instrumentów tak jak w przypadku Everyday, na którym z trudem można było usłyszeć skrzypce Boyda Tinsleya. Wszystko jest na swoim miejscu a Dave Matthews raz jeszcze udowadnia, że jest genialnym kompozytorem. Co ciekawe Busted Stuff jest jedyną płytą zespołu, której nie zaszczycił swoją obecnością żaden wybitny muzyczny gość.
Paradoksalnie album rozpoczyna się od jednej z bardziej przeciętnych piosenek na płycie czyli tytułowego Busted Stuff. Jak dla mnie spokojnie można by było zastąpić ten kawałek wspomnianym wcześniej JTR. Nie ma się co czepiać. Nie jest to z pewnością najlepszy początek płyty, chyba bardziej Busted Stuff sprawdził by się gdzieś w środku lub bliżej końca albumu. DMB już tak mają, że lubią od czasu do czasu „przynudzić” na początku, więc pewnie nie ma się czemu dziwić. Utwór numer dwa to jedna z najbardziej znanych piosnek DMB czyli wspaniały Grey Street. Utwór zainspirowany życiem amerykańskiej poetki Anne Sexton - cierpiącej na permanentną depresję, w której leczeniu miało jej pomóc pisanie poezji. Niestety w przypadku Anne Sexton nie pomogła nawet wielka poezja – poetka popełniła samobójstwo a historia jej życia stała się inspiracją do napisania jednaj z najlepszych piosenek w całej historii Dave Matthews Band.
“there's a stranger speaks outside her door
says take what you can from your dreams
make them as real as anything
it'd take the work out of the courage
but she says, "Please
there's a crazy man that's creeping outside my door,
I live on the corner of Grey Street
and the end of the world”
Niesamowicie przebojowy Grey Street był znacznie lepszy i ciekawszy od wszystkich piosenek, które znalazły się na albumie Everyday. Piosenka ta jest dowodem na to, że nie ma co szukać sukcesu na siłę. Matthews zawsze najlepsze rzeczy pisał bez zewnętrznej presji, samotnie bez zbyt wielu, nawet najbardziej kompetentnych i uzdolnionych, doradców.
Podobnie sprawa ma się z piosenką numer trzy czyli Where Are You Going. Jest to jedna z dwóch piosenek znajdujących się na Busted Stuff, które nie znalazły się na The Lillywhite Sessions. Nagrana jakby od niechcenia piosenka stała się przebojem za Oceanem i jest również dość dobrze znana w Europie (także w Polsce – można usłyszeć ją w wielu stacjach radiowych). Znana nie znaczy kojarzona z konkretnym wykonawcą. Niestety gdy już w stacjach radiowych puszczają coś spoza set-listy to zazwyczaj zapominają łaskawie powiedzieć z czym słuchacz ma do czynienia. Piosenka jest bardzo piękna i zapewne doskonale sprawdza się przy wykwintnych kolacjach we dwoje. Osobiście nie będę ukrywał, że wolę bardziej dynamiczne i rockowe oblicze amerykańskiego zespołu. Należy również odnotować, że piosenka ta znalazła się na ścieżce dźwiękowej do filmu Mr. Deeds z Winoną Ryder i Adamem Sandlerem w rolach głównych.
Nie wiem dlaczego ale jakoś nigdy nie mogłem się przekonać do piosenki Captain. Niby wszystko jest w porządku ale jakoś ten kawałek do mnie nie trafia. Nie podoba mi się zarówno w wersji zamieszczonej na płycie studyjnej jak i w wersjach koncertowych. Lekko jazzujący klimat i dość dziwna, nienaturalna barwa głosu Matthewsa – jak dla mnie raczej gorsza pozycja na bardzo dobrym albumie. Kolejne na płycie Raven i Grace is Gone to, podobnie jak wcześniejszy You Never Know, klasyczne – akustyczne oblicze zespołu. Solówki Boyda Tinsleya przeplatane z solówkami Leroia Moora sprawiają, że każdy fan Dave Matthews Band musi czuć się usatysfakcjonowany. Z kolei instrumentalny Kit Kit Jam, znany jest również w wersji posiadającej tekst, którą można usłyszeć na The Lillywhite Sessions oraz na kilku albumach koncertowych. Tym razem w wersji instrumentalnej jest on polem do popisów solowych dla genialnych instrumentalistów – Cartera Beauforda i Leroia Moora.
Trzy ostatnie piosenki na płycie Busted Stuff to najprawdziwsze w świecie perły. O Digging A Ditch, Big Eyed Fish oraz najbardziej rockowym na płycie kawałku Bartender nie ma co się specjalnie rozpisywać. To jest wielki powrót Dave Matthews Band do najwyższej formy prezentowanej na trzech pierwszych płytach zespołu: Under The Table And Dreaming, Crash i Before These Crowded Streets. Wielki powrót, który gdyby nie kłótnia z Lillywhitem mógł być kontynuacją wspaniałej passy, którą rozpoczął Under The Table And Dreaming.
Busted Stuff – jest kolejnym wspaniałym albumem w dyskografii Dave Matthews Band. Nie ma co tracić czasu, lepiej „odpalić” genialnego Bartendera i utonąć w muzyce zespołu kierowanego przez pochodzącego z RPA Dava Matthewsa, który notabene na początku swojego pobytu w USA był najprawdziwszym w świecie barmanem.
Bartender, please,
Fill my glass for me
With the wine you gave Jesus
That set him free after three days in the ground.
Oh, and if all this gold
Should steal my soul away,
Oh, dear mother of mine,
Please redirect me if this gold..
PS. Co do utworu Bartender to polecam genialną, blisko 15-minutową wersję, z którą można zapoznać się słuchając albumów koncertowych Gorge lub Weekend At The Rocks – naprawdę coś wspaniałego.