ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Daimonion ─ Daimonion w serwisie ArtRock.pl

Daimonion — Daimonion

 
wydawnictwo: Love Industry 2007
 
1. Intro
2. Wiatr
3. Poza Tobą
4. Inne kolory
5. Tak blisko, a tak daleko
6. Torami Twojej produkcji
7. Obłęd
8. Noc (jej siostra zabrała Twoje dni)
9. Styks (długa podróż)
 
skład:
Marcin Tymanowski – śpiew / Marcin Gliszczyński – gitary / Adrian Tymanowski – bas / Daniel Kruz – perkusja
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,4
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,9
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,11
Arcydzieło.
,14

Łącznie 43, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
21.06.2007
(Recenzent)

Daimonion — Daimonion

Hmm… długo zastanawiałem się jak zacząć recenzję tej płyty, gdyż fakt jej pojawienia się na rynku wywołał u mnie duże pokłady radości, entuzjazmu i jednocześnie ogromnego zaskoczenia. Tysiące myśli w skołatanej głowie zaczęło się kłębić, a rozum zastanawiać w jaki sposób przelać to wszystko na papier… a raczej na komputerową klawiaturę. Cóż, trzeba będzie zapanować nad emocjami i to wszystko jakoś uporządkować. Ta płyta to dla mnie swoisty powrót do korzeni mojej muzycznej inicjacji, dla której bardzo wyraziste tło stanowiła szeroko rozumiana muzyka gotycka. Oczywiście Daimonion, którego ten tekst dotyczy, aż tak stary nie jest (choć swoje lata ma, o czym za chwilę) aby fascynować mnie w moich nastoletnich muzycznych podróżach, jednak przypomina mi klimaty, które tak bardzo ukochałem kilkanaście lat temu i które dziś wywołują pewien sentyment. No i jest jeszcze jeden powód, dla którego obok tej muzyki nie mogę przejść obojętnie. Dźwięki zapisane bowiem na tym krążku nagrał zespół z mego rodzinnego grodu, zespół, którego poczynania śledzę z lepszym bądź gorszym skutkiem już czas jakiś. W tym momencie z pewnością znajdą się wśród czytelników sceptycy powątpiewający w obiektywność i szczerość tej recenzji. No cóż… sam w ten kozi róg się zapędziłem, pisząc to co widać powyżej, a mając świadomość „patrzenia mi na ręce” postaram się rozgrzane myśli zalać lekko schłodzonym dystansem.

Wszystko zaczęło się pod koniec maja tego roku, kiedy to na stronach Artrock.pl Naczelny pomieścił news o planowanej na 15 czerwca premierze tego albumu. Szok! A jednak Daimonion żyje i…odradza się niczym Feniks z popiołów. Trzy tygodnie później „dobre duszki” przyniosły mi świeżutką, zafoliowaną płytkę do domu (a w zasadzie do mojej sąsiadki, której z tego miejsca niniejszym dziękuję, za przetrzymanie płytki dla nieobecnego chwilowo sąsiada). Tyle. Najwyższy czas zabrać się za kwestie merytoryczne.


Z tekstu wynika, że nie mamy do czynienia z debiutantem. Być może wielu to zaskoczy, ale grupa powstała 13 lat temu w Piotrkowie Trybunalskim i posiada na swoim koncie całkiem sporo wydawnictw płytowych i kasetowych. Sęk w tym, że wszystkie one miały charakter „podziemny” i dostępne były tylko dla najbardziej wtajemniczonych. Dziś te nagrania umieszczane na zwykłych płytkach CD-R mają charakter rarytasów. Chlubną i bogatą pozostaje dotychczasowa działalność koncertowa Daimoniona. Grupa miała okazję występować kilkukrotnie na znanym już wszystkim Gotom festiwalu Castle Party czy podczas jednej z edycji festiwalu w Jarocinie. Piotrkowianie mieli przyjemność dzielenia sceny z takimi kapelami jak Opposition, Clan Of Xymox, Love Like Blood a trzymając się naszego podwórka: Closterkeller, Artrosis, Moonlight, Ziyo czy całkiem niedawno… Believe. Nieobce fanom muzyki są nazwiska artystów, którzy w niej obecnie grają - Arkadiusz „Tytus De Ville” Sawicki (Pornografia) i Gerard Klawe (Closterkeller). Niech nie dziwi zatem fakt, że w niektórych kręgach, grupa uzyskała status niemalże kultowy. I oto jest, po 13 latach – pierwsza oficjalna płyta (dotychczas na oficjalnych wydawnictwach – zazwyczaj składankowych – ukazywały się pojedyncze nagrania grupy). Świadectwo czasu? Hołd dla wiernych fanów? Nie mnie wnikać, dlaczego tak długo to wszystko trwało. Może iskra niezależności i niechęć do podporządkowania się „szołbiznesowym” regułom, a może po prostu zwykła proza życia i szarej codzienności zabierająca każdą chwilę tej muzycznej pasji.
Krążek leżący przede mną jest reedycją debiutanckiej, wydanej na CD-R w 2001 roku, płyty. Przed 6 laty okładkę powielano… kserokopiarką. To wydanie także nie powala bogactwem. Brak książeczki z tekstami, zdjęciami i słowem o bandzie trochę smuci. Dominująca czerń i biel z kolorowym logo ma jednak w sobie coś ze szlachetnej ascetyczności, która doskonale współgra z muzyczną formą płyty.

Całość rozpoczyna krótkie „Intro”, którego głównym motywem jest odgłos bicia ludzkiego serca. Świetnie i niepokojąco wprowadza w klimat płyty. Z pewnego odrętwienia wyprowadza nas rozpoczynająca drugi kawałek gitara solowa Marcina Gliszczyńskiego i wchodzący zaraz po niej szybszy rytm perkusji, za którą siedział w momencie powstawania nagrania Daniel Kruz. „Wiatr”, bo o tej kompozycji mowa, jest jednym z mocniejszych momentów płyty. Ten, niemalże już sztandarowy utwór Daimonion, zwraca uwagę świetną melodią. Pozwala także zapoznać się z konwencją w jakiej porusza się wokalista grupy Marcin Tymanowski. Mocny, melodyjny głos z pewną charakterystyczną manierą, może być „miodem” dla uszu kochających mroczne, gotyckie wokale i przekleństwem dla tych, których taki styl śpiewania odrzuca. Dla mnie niesamowite jest to, że polski język, który do najbardziej „rockowych” nie należy, a którym Tymanowski się posługuje – kompletnie nie drażni. Mało tego. Barwa i sposób interpretacji są tak wiarygodne, że tylko należy się cieszyć, iż ktoś w naszym polskim grajdole potrafi zaśpiewać tak jak inni, w tym lepiej ponoć brzmiącym języku rocka. No właśnie – rocka!!! Chyba trochę za dużo tej gotyckości w moim tekście. Dlaczego? Ano dlatego, że to przede wszystkim rockowe granie w różnych odcieniach, z dużą przestrzenią, atmosferycznością i klimatem. Trzeci na płycie „Poza tobą” ma w sobie na początku coś z senności, oniryczności, jednak późniejsza mocna gitara ukazuje lwi pazur. „Inne kolory” to już prawdziwy „rocker” pędzący rytmicznie do przodu. Bardziej progresywnie robi się w „Tak blisko, a tak daleko”. Zmiany tempa i klimatu czynią z tej kompozycji jedną z najwartościowszych na płycie. Zaskakuje „Obłęd”, w którym jest miejsce na akustyczną gitarę, hardrockowy riff, delikatne orientalizmy arabskie i chwilowy, perkusyjny motyw nawiązujący do stylistyki… techno. Przedostatnia na płycie „Noc” powraca do melodyjności i gotyckości „Wiatru”. Całość kończy najdłuższy na krążku, trzynastominutowy „Styks (Długa podróż)” – utwór mroczny, nastrojowy i straszny, w którym niski, zbolały głos wokalisty przypomina o tym co nieuchronne. Dochodzą do tego jeszcze niepokojące odgłosy płynącej i skrzypiącej zarazem łodzi. Jego atmosfera nawiązuje do klasycznego już „Elizium” Fields Of The Nephilim” Jeśli chcecie poczuć ten dreszczyk emocji, doradzam słuchanie w nocy… koniecznie w samotności. Uzupełnieniem muzyki na płycie są teksty zgłębiające zakamarki ludzkiej duszy.


Czas na krótkie resume. Najważniejsze, że grupa wreszcie dorobiła się własnego, oficjalnego albumu. Cóż z tego, że produkcja z pewnością nie wszystkich zadowoli, wszak nagrania mają już swoje lata i o ich wartości decydują inne kryteria. Brakuje mi poza tym troszeczkę kilku świetnych w dorobku zespołu kompozycji, takich jak „Darkness”, „Trance” czy „Mary Ann”. Rozumiem przyjętą konwencję: wydajemy wierną reedycję pierwszego „podziemnego albumu” ale… pojemność płytki jest większa niż 50 minut i kilka bonusów przydałoby się. Wierzę, że ten kolejny początek w historii Daimonion zaowocuje wreszcie nowym materiałem, zawartym na kolejnym, drugim oficjalnym albumie (…tak po cichutku powiem, że próbki nowego materiału robią wrażenie).

Będzie bez gwiazdek. Ci, którzy uważnie czytali początek tej recenzji wiedzą dlaczego.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.