1. Macassar [6:16] 2. As far as I can see [6:17] 3. First Quartet [1:44] 4. Goodbye to Albion [7:11] 5. The straits of Malacca [4:41] 6. Aissa [2:43] 7. Denpasar Moon [4:20] 8. Second Quartet [0:31] 9. No way back [6:16] 10. Holding out My hand [6:22] 11. The Outcast [3:27] 12. Burning bridges [4:52] 13. Reap what You sew [6:19] 14. Trying to get to You [2:12]
Całkowity czas: 63:16
skład:
Colin Bass - voc, bass
Andrew Latimer - guitar
Dave Stewart - drums & percussion
Jacek Piskorz - organ
Maciej Meller - guitars
Szymon Brzeziński - guitars
Marcin Błaszczyk - keyboards
Zbyszek Florek - keyboards, organ, piano Wojciech Karolak - organ, piano
Poznań Philharmonic Orchestra
Zdaje się, że na naszym polskim, ponownie wysychającym progresywnym poletku było to wydarzenie roku. Basista słynnego Camela nagrywa płytę w Polsce przy współudziale polskich muzyków z Abraxasu i Quidamu! Nie byłem pewny, co wyjdzie z takiej współpracy. Colin Bass nagrał wcześniej płytę w... Indonezji, która była raczej zbiorem mdłych, popowych przebojów. Miałem jednak nadzieję, że armia dobrych instrumentalistów, łącznie z samym Andy Latimerem, zatrudnionych przy nagrywaniu płyty, będzie chciała mieć coś do roboty i popchnie całość w stronę bardziej rozbudowanych form. Efekt okazał się połowiczny. Colin Bass nagrał płytę podsumowującą całość jego muzycznych dokonań. Stąd na tym 63-minutowym krążku znalazły się i proste piosenki z stylu Sabaha Habasa Mustaphy (indonezyjski pseudonim Bassa), takie jak As Far As I Can See, Goodbye To Albion czy Denpasar Moon, i bardziej rozbudowane kompozycje, a nawet dwa krótkie kwartety smyczkowe. Wszystko to tworzy razem mały misz-masz. Mi w każdym razie trudno obyć się bez programowania tej płyty. Najlepiej wypada słuchanie jej od utworu 9 (No Way Back), w którym niezłą partią gitary popisuje się Szymon Brzeziński z Abraxasu, ciekawie rozwijające się Holding Out My Hand aż do dramatycznego (wreszcie!) Burning Bridges. Trochę art-rockowego powiewu wnoszą jeszcze otwierający Macassar, oraz jakby wyjęte z Nude Camela instrumentale The Straits Of Malacca i Aissa. I to by było na tyle dobrego. Dla niektórych pewnie i te fragmenty będą nie do zniesienia ckliwe. Ale taka to jest płyta - łagodna i przyjazna. Na pewno spodoba się miłośnikom, jak ja to nazywam, "soft-progressive", innym radzę wcześniejsze przesłuchanie.