Biorąc do ręki kolejną płytę z Transubstans zastanawiam się co nowego-starego mnie czeka. Zespoły z tej firmy zajmują się głównie penetrowaniem muzycznej przeszłości, zwykle z bardzo dobrym skutkiem. Co ciekawe, każdy z tych wykonawców znalazł sobie inna działkę rockowej historii do obróbki. Gosta Berlings Saga zajęło się sceną Canterbury. Powiedzmy Caravan, solowe dokonania Richarda Sinclaira. Z grubsza, bo nie tylko. Zamknięcie inspiracji GBS na tak wąskiej przestrzeni byłoby niesprawiedliwością. Sam zespół powołuje się na swoje sympatie dla Magmy, King Crimson, a w krótkiej informacji o płycie umieszczonej na stronie wytwórni jest napisane też coś o RIO. No nie wiem. W każdym razie w kilku utworach słychać delikatnie taką magmową mantrowatą monotonię, a pod koniec płyty i King Crimson też (tyle że w wersji „Through The Eyes of Anekdoten”). Jednak całość jest taka , jak powinna być porządna, klasyczna płyta z Canterbury. Są to różne utwory, o różnym nastroju, ale każdy z nich charakteryzuje się niebanalną melodyka i świetnymi partiami instrumentalnymi. To nie jest proste naśladownictwo tego co się działo w tym angielskim mieście prawie 40 lat temu. To nie jest płyta robiona „pod” jakiś konkretny zespół z tej sceny, to chyba nawet nie jest płyta robiona „pod” sam ten styl. Byłoby zbytnie uproszczenie. Zachowano ducha tamtej muzyki. To jest płyta stamtąd, tyle, że ze Szwecji.
Bardzo dobra, bardzo ciekawa płyta, jeden z najlepszych albumów progresywnych jakie w tym roku słyszałem. W całości instrumentalna. Tak więc ci , co raczej w muzyce tolerują tylko polski i angielski, nie powinni się bać widząc szwedzkie tytuły. No i jak zwykle w Transubstans bywa - na zbyt nowoczesną produkcję nie ma co liczyć. Ale to akurat jest najmniejszy problem.