Na ekranach telewizorów wojna trwa. A człowiek siedzi w fotelu i złości się, że jeszcze opłaca ten spektakl. No właśnie. Czyż nie byłoby lepiej, gdyby człowiek poświęcił czas na bardziej pożyteczne zajęcia? Jak pomyślał, tak zrobił…
W oczekiwaniu na … listopadowe koncerty zespołu Archive człowieczek pomyślał sobie, że fajnie byłoby odkurzyć niektóre płyty tego zespołu. A że u człowieka zaraz pomysł w czyn obrasta, to jak pomyślał, tak zrobił. Posłuchał i było mu mało.
Na szczęście człowiek jest uzależniony od surfowania po sieci, toteż długo nie trwało, jak wpadł na stronę podaną wyżej w opisie płyty. Birdpen? – pomyślał sobie – a co to takiego.
Dave Pen i Mike Bird. Dwóch kolesi, z tego jeden z zespołu, o którym było na wstępie. Tak taaaak, Dave Pen to ten sam gość, który na płycie Archive występuje pod nazwiskiem Dave Penney. I wszystko jasne. I o nich będzie teraz parę słów.
Birdpen istnieje już jakiś czas. W 2003 roku nagrał singiel (Discussing Robots / Dig That Hole), potem zamilknął na jakiś czas (o przyczynach za chwilę) by w ubiegłym roku wydać klimatyczną i bardzo ciepło przyjętą Epkę „Fake Kid”. „Be Yourself” to ich najnowsze, tegoroczne dzieło.
Na początek utwór tytułowy. Niby pioseneczka, dzięki elektronice sytuująca się gdzieś pomiędzy Depeche Mode a Piano Magic. Tak ze wskazaniem, że pierwsza część utworu (ta śpiewana spokojnie) to DM, a druga, z rozwijającą się partią gitary i przetworzonym głosem wokalisty to już zdecydowanie bliżej Piano Magic. Mankament? Szkoda, że tak krótko grają.
Dalej jest „Slow”. Najbardziej archiwistyczny kawałek na tej Epce. Ale to przecież nieuniknione. Dave Pen, którego tak dobrze kojarzymy z Archive przecież nie jest w stanie zaspiewać inaczej. Świetne nagranie.
I ostatni. Najlepszy na płycie Sunlight Darkening. Jaki tytuł, taki utwór. Szkoda mojego zachodu i rozpisywania peanów na cześć tego nagrania. Choćby bowiem dla tego nagrania warto sięgnąć po tę płytkę. Znajdziecie tu wszystko. I Archive, i Portishead. I Slowdive i klimat GUS GUS. Polecam.
Tylko trzy nagrania. Ale za to bardzo obiecujące. Birdpen jednak na razie nie robią kariery. Co tam kariery – oni wcale nie są popularni, a po ich nagrania póki co sięgają tacy nawiedzeni fanatycy, jak ja. Myślę jednak, że ten kontrakt jest już bliski, a potem już pójdzie. Ten zespół ma potencjał i jeszcze o nim usłyszymy. O ile znowu trasy koncertowe Archive nie pokrzyżują planów Pen’owi. Tak jak to miało miejsce w 2004 roku, gdy dołączył on do Archive w miejsce Craiga Walkera. I stąd przerwa w działalności Birdpen… Ale to tak na marginesie.