Szwedzki Seventh Wonder powstał na początku 2000 roku w wyniku rozpadu formacji Mankind. Początkowo zespół istniał w postaci kwartetu instrumentalnego. Wczesnym latem 2001 roku przy współudziale wynajętego wokalisty o swojsko brzmiącym nazwisku – Roman Karpovich zarejestrowano pierwsze demo, które uzyskało przychylne opinie środowisk artystycznych oraz prasy. Po roku etat pełnoprawnego „mikrofonowego” Seventh Wonder przypadł byłemu frontmanowi Heave, dwudziestojednoletniemu Andi Kravljaca. W kompletnym składzie zarejestrowano w pełni profesjonalne demo Temple In The Storm, które podobnie jak poprzednie krytyka przyjęła bardzo entuzjastycznie. Zespół poszukiwał wydawcy, którym ostatecznie został znany z trafności promocyjnej młodych kapel fiński Lion Music. Nie poślednią rolę w promowaniu grupy odegrał uznany perkusista i producent Daniel Flores (m.in. Mind’s Eye, Xsavior). Na owoce owej współpracy nie trzeba było długo czekać. Na początku 2005 roku ukazuje się debiutancki album Become. Pamiętam, iż początkowo nastawiony byłem do tego wydawnictwa dość sceptycznie gdyż klasyczny progmetal proponowany przez Seventh Wonder brzmiał odrobinkę surowo i mało przekonywująco. Tliła się jednak iskierka nadziei. Słyszalny był potencjał drzemiący w zespole. Tuż po wydaniu Become, w wyniku nieporozumień personalnych Andi opuścił Seventh Wonder . Zespół po raz kolejny stanął wobec problemu braku wokalisty. Zasilenie nadeszło dość niespodziewanie w postaci utalentowanego Tommy Karevika, który brylował do tej pory w formacji Vindictiv. Nowy nabór okazał się strzałem w dziesiątkę. Zespół zabrał się do pracy ze zdwojoną energią. W międzyczasie Seventh Wonder zainteresowała się duńska kuźnia talentów Intromental Management. Na przełomie lutego i marca 2006 roku w Sound vs. Science Studio zarejestrowano drugi album Waiting In The Wings. Miksem zajął się legendarny Tommy Hansen z równie legendarnego Jailhouse Studio. Efekt jest olśniewający!
Tak naprawdę Waiting In The Wings ma niewiele wspólnego z debiutanckim Become. Jest albumem wypełnionym od A do Z ultramelodyjnym i rewelacyjnie brzmiącym progmetalem spod znaku Dream Theater i Circus Maximus. Wyraźnie słyszalny jest nacisk, jaki kładzie Seventh Wonder właśnie na melodykę. Nie przesadzę gdy stwierdzę, że dosłownie każdy utwór z Waiting In The Wings może pretendować do miana hitu co czyni album bardzo radiowym i słuchalnym. Nie zapomniano przy tym o technicznych smaczkach i „wygibańcach”, które leją miód na serce fana progmetalowych dźwięków. W Banish The Wicked pojawia się wokal żeński autorstwa Jenny Karevik. Robi się odrobinkę „LacunaCoilowo”:-). Na szczególne wyróżnienie zasługują tytułowa, blisko dziesięciominutowa suita Waiting In The Wings oraz brawurowo zagrane Taint The Sky i Walking Tall. Wielkie brawa dla Tommy Karevika, który raczy nas zgrabnymi chórkami, niezłą skalą oraz zapadającymi w pamięć liniami melodycznymi.
Być może dla zwolenników wydumanego i zakręconego progmetalu twórczość Seventh Wonder wyda się zbyt banalna i „lajtowa”. Jestem jednak przekonany, że na taką muzykę jest duże zapotrzebowanie, a np. słuchacz zza oceanu „łyknie” propozycję Seventh Wonder bez przysłowiowej „popitki”:-).
Będę bacznie obserwował działalność młodych Szwedów. Jak wiadomo sprawdzianem dla każdego zespołu jest trzecia płyta ale to na razie pieśń przyszłości…