Jeszcze całkiem niedawno słowa „zespół z Brazylii” wywoływały uśmieszek politowania i niedowierzania. Utarły się schematy – kapela grająca progmetal musi pochodzić z określonych części Europy tudzież z USA, przenigdy z egzotycznego kraju samby i futbolu. Rzeczywistość jednak zmusza do zweryfikowania wyświechtanych opinii. Zalewająca progresywny rynek brazylijska fala niezłych formacji z genialnym MindFlow na czele stawia ten region w progmetalowo-geograficznych rankingach tuż obok Skandynawii, Italii czy też Beneluksu.
Teoretycznie tzw. „progresywny metal” (w dzisiejszym rozumieniu) cieszy się tak gdzieś około siedemnastoma wiosnami. Nie jest również tajemnicą, że zespołami, które miały największy wpływ na twórczość kolejnych bandów były Dream Theater i Fates Warning. Ciekawym zjawiskiem ostatnich lat jest nowa fala artystów nie kryjących swych inspiracji szwedzkim Pain Of Salvation (np. MindFlow, Wastefall, Fragile Vastness, Dynalic Lights). Stało się to akurat w momencie kiedy Gildenlow i spółka dokonali kontrowersyjnego zwrotu stylistycznego. Młodzież zapragnęła jakby nie zagubić ducha pierwszych PoS-owych płyt. Thessera swym debiutanckim albumem Fooled Eyes dołączyła do tej grupy. Zjawisko to jest doskonale znane w świecie prog-rocka chociażby w związku ze starą (z lat 70-tych) i kultową twórczością King Crimson.
Thessera jest zespołem bardzo młodym. Istnieje raptem trzy lata, a średnia wieku artystów wynosi 23. Album Fooled Eyes powstawał (z małymi przerwami) przez rok co jest wyraźnie słyszalne. Nie wyobrażam sobie aby tak finezyjny i skomplikowany materiał nagrać w trzy tygodnie. Słuchając Fooled Eyes kręci się z niedowierzaniem głową, że oto autorami TAKIEGO krążka są TAK młodzi i nieznani artyści. Jak wspomniałem muzyka nie jest najłatwiejsza. Przyznam szczerze, że minęło sporo czasu zanim ją ogarnąłem i do końca zrozumiałem. Jednym słowem Fooled Eyes należy do grona elitarnych albumów, z którymi „trzeba pochodzić”. Sączą się one do naszych głów i serc kropelka po kropelce aby ostatecznie zawładnąć całą ich objętością. Nic dziwnego. Każdy fan muzyki progresywnej docenia płyty ambitne, do zawartości których dobieramy się całymi tygodniami, a nawet miesiącami. Na temat muzyki Thessera nie da się wyrobić określonego zdania po paru odsłuchach. Dla niewtajemniczonych i nieobsłuchanych w gatunku twórczość Brazylijczyków może się jawić odrobinkę zagmatwana i chaotyczna (pewien mój redakcyjny „kolega” nie powinien nawet do tej płyty się zbliżać aby nie wyrządzić krzywdy sobie i innym:-).
Thessera uwielbia dłuższe formy muzyczne. Czasy poszczególnych utworów oscylują w granicach 6-10 minut. Mamy tu istną „mieszankę wedlowską”. Liryzm sąsiaduje z technicznymi fajerwerkami. Progmetal współistnieje z jazzem, funkiem, orkiestracjami i muzyką etniczną. Harmonia współgra z chaosem. Mimo takiego zróżnicowania ma się jednak wrażenie niesłychanej spójności i jasności przekazu. Muzycy nie poszukują. Dokładnie wiedzą dokąd zmierzają. Fooled Eyes osiąga swe apogeum w utworach Inverse i Conflagration, które zdecydowanie wyróżniam.
Kolejnym atutem Fooled Eyes jest jej fabularność. To typowy album konceptualny. Śledzimy opowieść o młodym artyście Andrew Hesserze, który mdlejąc na swym zaręczynowym przyjęciu z Jeanne Seamus rozpoczyna podróż po swej podświadomości. Retrospekcja życia oraz nowe wyzwania i przemyślenia... Jak zwykle w owej historii każdy odnajdzie prawdy uniwersalne pasujące jak ulał do własnych doświadczeń.
Oceniam wysoko debiut Thessera. Świetna płyta, która z pewnością znajdzie miejsce w tegorocznych zestawieniach najciekawszych albumów gatunku. Polecam nie tylko fanom Pain Of Salvation.