1. Soldier Side 2. B.Y.O.B. ; 3. Revenga ; 4. Cigaro ; 5. Radio/Video ; 6. This Cocaine Makes Me Feel Like I’m On This Song ; 7. Violent Pornography ; 8. Question! ; 9. Sad Statue ; 10. Old School Holywood ; 11. Lost In Holywood
Album „Toxicity” zyskał już status kultowego i stał się swoistym opus magnum zespołu System Of A Down. Apetyt fanów na dźwięki zamerykanizowanych Ormian znacznie wzrósł, ale zamiast nasycić ich znakomitą porcją muzyki, zespół zaserwował odrzuty sesyjne w postaci „Steal This Album”(2002). To wydawnictwo u wielu słuchaczy wywołało niesmak i nie ma się co dziwić, gdyż zawartość krążka pozostawiała wiele do życzenia. Malkontenci zaczęli dywagować, iż System wypalił się po „toksycznym” wydawnictwie. Przyszło nam czekać do roku 2005, by przekonać się, czy w System jeszcze dycha. Początkowo miał ukazać się podwójny krążek, ale został podzielony na dwie części. W ten sposób najpierw szturm na odtwarzacze przypuściła płyta „Mesmerize”...
Jeżeli ktoś oczekiwał kontynuacji „Toxicity”, to srodze się zawiódł, gdyż „Mesmerize” to całkiem inny band. Ze starego Systemu pozostała tylko łysina Shavo... Ale pozostańmy przy muzyce! Intro w postaci akustycznej miniatury „Soldier Side” może jeszcze nie zapowiada rewolucji, ale po nim następuje „B.Y.O.B.” (wybrany na pierwszego singla). Struktura tego utworu to w pełni nowa twarz Systemu. Pogmatwana mieszanka ostrych metalowych riffów i rytmów, wsparta ciekawą melodyką, robi spore wrażenie. Ten dźwiękowy kocioł ma potężną siłę rażenia i jest to jedna z najjaśniejszych perełek na albumie. Tuż obok plasują się pyszne, choć już nie tak złożone, „Cigaro”(z iście trahowym riffem), „Radio/Video”, czy „Question!” z akustycznymi wtrętami. Tkwi w nich moc i na długo zapadają w pamięć. Niestety, reszta krążka nie jest już tak rewelacyjna. “Lost In Holywood”, “Sad Statue”, czy podsycone elektroniką „Old School Holuwood”, to kompozycje dobre, ale zbyt „miękkie” jak na grupę tego pokroju i czynią album monotonnym. Nie ożywiają go nawet wokalne wojaże Darona, któremu wyraźnie samo szarpanie strun przestało wystarczać. A może chciał pokazać ojcu (zaprojektował szatę graficzną krążka), że może być z niego dumny? Na miejscu Vartana Malakiana pogoniłbym syna do solidniejszej pracy, bo jak na razie System cienko przędzie...
„Mesmerize” nie przypadnie do gustu tym, którzy liczyli na kolejne flirty Systemu z wschodnioeuropejskim folkiem. Tym razem mamy takich nawiązań jak na naparstek. Nie ma też w tym albumie tego szaleństwa, do którego zespół przyzwyczaił fanów. Grupa tym razem okrzepła i postawiła na urozmaicenia techniczne, a wspomniane elementy swojego charakterystycznego stylu odsunęła na boczny plan. Co prawda stary, zwariowany System lekko wyczuć można jeszcze w zwrotkach „Violent Pornography”, lub tekście do „Cigaro”, ale nie zmienia to oblicza krążka, który jest „chłodny”, wyrachowany, nie rozgrzewa tak jak „Toxicity”, lub debiut. W wielu miejscach brakuje ognia i polotu. Każdy kawałek jest przebojowy, widać, że zespół się rozwija, ale w tym progresie wiele zatracił. Co prawa jest to album, jaki wiele kapel chciałoby mieć na swoim koncie, ale System Of A Down stać na wiele więcej. „Mesmerize” to, jak na załogę tej klasy, wydawnictwo średnie. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że „Hypnotize”, druga część recenzowanego wydawnictwa, mająca ukazać się niebawem, będzie lepsza. Jeżeli nie, to kilka lat czekania na dokonania Systemu będzie straconych...