Nie mogę sobie darować, że płyta ta trafiła w me ręce dopiero w tym roku gdyż z pewnością skorygowałaby zestawienie „the best of 2004”...
Początki włoskiej formacji Night Cloud datują się na rok 1999 kiedy to grupa niespełna osiemnastoletnich przyjaciół postanawia pomuzykować pod szyldem The Pair Of Shoes. W roku 2000 ukazuje się EP-ka Night Cloud, która to spowodowała zmianę dość dziwnej wcześniejszej nazwy. Po niej kolejna EP-ka The Last Light będąca zapowiedzią pełnego debiutu Defeated By The Innocents...Aby nie zanudzać o roszadach personalnych nie wspominam :-).
Album otwiera odrobinkę infantylny Prologue. Słyszymy lektora, który śmiertelnie poważnym głosem z wyraźnie włoskim akcentem stara się wprowadzić słuchacza w odpowiedni klimat. Po nim następuje Damned Night. Melodyjny utwór wyraźnie nawiązujący do tradycji typowego „italo-progmetalo”. Za każdym razem recenzując włoskie wydawnictwa podkreślam niezwykły talent mieszkańców „buta” do układania zgrabnych i przyjemnych linii melodycznych. Damned Night przypomina mi nieco dokonania rodaków Night Cloud – niezapomnianego Helreidh. Jak na razie nic nadzwyczajnego...
Jeżeli ktoś kto nie lubi takiej włoszczyzny w tym momencie naciśnie STOP oraz EJECT popełni niewybaczalny błąd gdyż przebiegli Włosi owym wstępem uśpili nieco czujność słuchacza.
Tak naprawdę właściwy materiał zaczyna się dwuczęściowym Homologation World. Ku naszemu zaskoczeniu pojawiają się przepiękne pasaże i zaskakujące rozwiązania aranżacyjne, które to stanowią główny atut Night Cloud. Muzycy z łatwością operują odpowiednią dramaturgię, która za nic nie pozwala na przerwanie odsłuchu. To tak jak z dobrą książka od której wprost nie można się oderwać. Z niecierpliwością oczekujemy rozwoju wypadków. Wcześniej użyłem sformułowania „przepiękne” i to jest właściwe słowo – muzyka Night Cloud jest PO PROSTU piękna. Owe pastele spływające z każdego dźwięku, nawet tego agresywnego, nasuwają skojarzenia z twórczością mojego ukochanego Madsword i nie mniej lubianego Hourglass. Gdyby ktoś bardzo się uparł odnalazłby także ślady Pain Of Salvation. Oczywiście wśród zaskakujących odsłon pojawiają się i elementy etniczne oraz instrumentarium w postaci fletu i saksofonu.. Prawdę mówiąc nie określiłbym muzykowania Night Cloud progresywnym metalem, jest to raczej zacny, unikalny art-rock podlany nieco progmetalową estetyką. Po dwuczęściowym Homologation World przerywnik w postaci przeuroczej, rozkołysanej i najeżonej akustycznymi brzmieniami ballady Legacy Of My Heart. Ale to nie wszystko. Najlepsze dopiero przed nami. Oto dwie, trzyczęściowe, blisko dwudziestominutowe suity Defeated By The Innocents i The Last Night przedzielone instrumentalnym Death, w którym Night Cloud serwuje cytaty z muzyki klasycznej. Wymienione suity zapierają dech w piersiach. Mnogość tematów i gracja, z jaką zespół operuje klimatami zasługują na najwyższy szacunek i uznanie. Należy w tym momencie podkreślić fakt, iż Defeated By The Innocents nie jest produkcją wysoko budżetową (że pozwolę sobie na użycie terminologii filmowej). Tak naprawdę płyta chwilami jest odrobinkę surowa ale kto wie...być może w zestawieniu ze wspaniałymi kompozycjami owa surowość jest zaletą. Kolejnym ważnym elementem, dość często spotykanym wśród młodych wykonawców jest niekłamany entuzjazm. Przy nadmuchanych i na ogół nieco „zblazowanych” artystach progresywnego światka proponujących nienaganne, ultratechniczne i nierzadko bezduszne produkcje albumy takie jak Defeated By The Innocents działają jak balsam – są książkowym przykładem, że „do młodych świat należy” :-).
Polecam, polecam i jeszcze raz...polecam. Smutnym jest fakt, że dostępność debiutu Night Cloud jest beznadziejna. Kolejna wspaniała płyta, której nie zauważyli nasi dystrybutorzy. Chwała Opatrzności, że funkcjonuje internet bez którego polski słuchacz pozostałby na łasce-niełasce naszych „kreatorów” progresywnego „rynku”. Warto się odrobinkę wysilić i sprowadzić Defeated By The Innocents zza granicy.
Krążek ten z pewnością będzie ozdobą kolekcji każdego fana dobrej muzyki.