Mam ogromny problem..
Od kilku dni cyklicznie wskazuje wysłużonym kursorem na ikonę Microhard Worda, pisze Times New Romanem dwunastką, boldem
‘Slow Poke Rodrigo’, wciskam ctrl+b, uderzam lekko małym palcem lewej.. nie prawej... ręki* w ‘enter’.. I.. i nic..
Świecąca, z bliżej nie określoną ale nie irytującą częstotliwością, pionowa kreska jakby zachęcała i transem namawiała mnie do skreślenia kilku słów. Ale ona tak sobie mruga minutami-godzinami a mi potrzeba jeszcze tylko radosnego spinacza, który wyświetli się:
„brakuje Ci inspiracji? Może potrzebujesz pomocy? Microhard Word oferuje niezwykle motywujący system zawieszania nie zapisanych dokumentów na moment przed kliknieciem w ikonę dyskietki koloru sraczkowatego”.
To nie chodzi o brak inspiracji. Nie wiem po prostu jak tu nie zrobić błahego ale szeroko zakrojonego nietaktu zespołowi grającemu nowoczesną i oryginalną muzykę (to nie są puste słowa, ja nigdy nie napisałbym że Daniel Gildenlow jest geniuszem!!).
Slow Poke Rodrigo pochodzą ze starego kontynentu, gdzieś z okolic Holandii, na to przynajmniej wskazują ich nazwiska..
Jaką przykrość-nietakt miałem na myśli? Chodzi o tak zwane ‘zarządzanie połączeniami’.
Slow Poke Rodrigo ma potencjał do ugrzęźnięcia na prog-rockowej mieliźnie. Podobnie przylgnął do tego mułu Steven Wilson przez kilka feralnych wyimków, mających czelność przypominać, pożal się Boże ‘kosmiczne arcydzieła” Pink Floyd.
Rodrigezi jednak, wcale nie przez uprawiana formę muzyki, do płytkiej, gloniastej wody wpaść mogą, ale właśnie przez nazwiska. Co bardziej dociekliwi czytelnicy znajdą przeszłość muzyków w czeluściach Internetu i odkryją ów ‘potencjał’.. ale o tym już ciiii... Mam jednak idealistyczną nadzieje, że to co związane jest z przed-inkarnacją instrumentalistów, nie wpłynie na niczyj odbiór czystej muzyki, ani nie popsuje frakcjom odpowiedzialnym reputacji jak to drzewiej bywało. Interpretacje tego tajemniczego słowotoku pozostawiam Wam samym drodzy czytelnicy.
Ewolucja = rewolucja, synergia muzycznych fascynacji i - mimo wszystko – muzycznej przeszłości, silne wyczucie podskórnych energii i wzajemna indukcja transowych sił. Slow Poke Rodrigo gra muzykę pełną groove’u, zapętleń, głębokiej rytmiki. To na dobrą sprawę mogłaby być taneczna elektronika, gdyby nie fakt, że zespół wykorzystuje ‘żywe’ instrumenty.
Podstawą jest zdecydowanie drum’n’bass – bardzo organiczny drum’n’bass – nie w znaczeniu soulowego 4 Hero, lecz bardziej w stronę Lamb’a czy jednego z moich ulubieńców Steve’a Alexandra.
Szybkie perkusyjne breakbeaty, pulsujące ultra-niskie sekwencje basowe i pierdzące rytmiczne syntezatory – to podstawa. Co niestereotypowe, zespół nie stroni od wokali – i nie chodzi tu bynajmniej o pod- i przy-śpiewy jazz-operowych diw Goldiego, czy o lukrowane artykulacje cukierników z Good Looking Records.
Mój imiennik – Grzegorz wyśpiewuje mocnym i oryginalnym tembrem popowe struktury – jest więc i zwrotka, jest i refren. Na drugim planie możemy usłyszeć też innego osobnika odpowiedzialnego za struny głosowe. Alain gustuje w jamajskich dancehallowych nawoływaniach, nie obce mu są chyba też techniki Mc Conrada.
Gra to jest jak najbardziej zespołowa (żeby nie użyć słowa ‘rockowa’), i czasem przewiną się przez nią żetony takie jak improwizacyjne ramię King Crimson, czy pełna spacji i gracji, biologiczno-transowa jazda The Necks, Ozric Tentacles lub Porcupine Tree z Metanoii, ba.. momentami wraca nawet owa ‘przeszłość’. Zawsze jednak do czynienia mamy z ‘nowoczesną muzyką taneczną’..
Minusy? Nie zatytułowana płyta Slow Poke Rodrigo to pół koncertowe combo. 6 utworów na żywo z jakiegoś tam festiwalu + 2 studyjne. Wszystko zagrane poprawnie, ładnie, sympatycznie i nietypowo. Problem tylko w tym, że chciałoby się czegoś więcej, jakiegoś bardziej pełnoprawnego czy oficjalnego wydawnictwa.
Trzeba więc potraktować ten materiał jako swoistą wizytówkę firmową – jest nazwisko, jest zarejestrowana nazwa korporacji + logo, jest nawet i adres, tyle że my przez ten kawałek kartonika zlustrować budynku spółki, samochodów przełożonych, czy ciecia/strażnika/recepcjonisty, nie możemy..
Liczę że następne wydawnictwo będzie wejściówką do prawdziwego dzieła architektury biznesowej. Ocena 7 za dobre chęci i jako wazelina poproszeniowo-zaproszeniowa.
Na stronie
www.slowepokerodrigo.com można zamówić rzeczoną płytę, a także posłuchać kilku fragmentów – polecam!!
*[zawsze miałem problemy z natychmiastowym rozpoznaniem stron – to przecież do diaska takie proste! Prawa to ta którą pisze, lewą dłubię w nosie.. hm tak w sumie to dłubię obiema, gdzie w tym logika?]