To stara płyta, więc pozwolę sobie na dwa zdania wspominkowe. W 1995 roku w Warszawie, przy ul. Świętokrzyskiej, swoją siedzibę miała firma Ars Mundi, bywałem tam często. Zawsze można było pogadać o muzyce, spotkać ciekawych ludzi i coś fajnego kupić Kupiłem wtedy tę płytę całkowicie w ciemno, wiedziałem tylko, że to polski rock progresywny z Krakowa.
Zaciekawiała mnie okładka, na której do dzisiaj nie wiem co jest. Czy to rdza i czerwona farba ? Nie mam pojęcia, nie potrafię tego rozszyfrować. Gdy odpaliłem płytę, od razu mi się spodobała. Pierwszy "Scarecrow" urzeka od początku, spokojny wstęp i ten głos Ani Batko, wtedy myślałem, że jest on trochę dziecięcy, jakby śpiewała dziewczynka:) Ma to swój urok. Od razu w tym utworze pojawia się piękne solo Jerzego Antczaka. To jest takie brzmienie gitary jakie lubię, piękne, melodyjne, cudo.
Drugi "Survival Games" rozpoczyna się od klawiszy i od razu wchodzi gitara, też bardzo melodyjna. Sporo tu klawiszy i brzmi to bardzo ciekawie. Pod koniec piękne solo Jerzego i gęstsze klawisze. Trzeci jest "Burning" i tu solo jest krótkie, inaczej brzmi, ale ponownie jest piękne. Kocham tę płytę za te niesamowite solówki. Każda z nich wpada w ucho i zostaje w głowie, każdą da się zanucić.
Kolejny "Mad Look In My Eyes" zaczyna się spokojnie i gdy wchodzi gitara, to mam ciarki. To cudowna solówka, mógłbym jej słuchać i słuchać w zapętleniu. To jeden z moich ulubionych utworów. Pod koniec robi się trochę ostrzej, słychać to w głosie Ani.
Uspokojenia nadchodzi w piątym utworze "You", mamy tu spokojniejsze partie wokalne. Bardzo fajny i zgrabny utwór. Szóste na płycie jest "Sarajevo", pierwsza piosenka zaśpiewana po polsku. Już na samym początku pojawia się drapieżna gitara, tekst frapujący, zapada w pamięci. To już tyle lat a my mamy ciągle inne krwawe wojny. Smutne to niestety, że nasz świat tak wygląda. To obowiązkowa pozycja koncertowa, świetnie się sprawdza. Jest dużo gitary, jakże pięknej, końcówka powala na kolana. Piękny utwór, ciekawy tekst, kto nie zna, to musi posłuchać.
Następny "Shadow" ponownie troszkę nas uspokaja, snuje się leniwie, idealny do słuchania w nocy. Sporo klawiszy, wyciszony, ale piękny. Nie ma tu solówki i mamy chwilę wytchnienia. "Jeszcze śmierć chowam w kieszeń" to drugi utwór zaśpiewany po polsku, tekst też ciekawy, niezbyt optymistyczny. W tej piosence miejscami Ania śpiewa bardzo drapieżnie, ale tego wymaga tekst. Lubię ten kawałek, trwa ponad 7 minut i sporo się w nim dzieje. Bardzo ciekawe klawisze robią nastrój a solówki ostrzejsze, brzmią świetnie.
Ostania "Golgotha" to ponad 8 minut z krótką recytacją - wokalizą, gitara, gitara, dużo gitary. Na początku bardzo głośne uderzenia perkusji, piękne partie klawiszy pojawiają się trochę dalej. To bardzo mroczny utwór, ale jakże piękny. Gdy uderzenia perkusji robią się cichsze czaruje nas gitara, potem tempo przyspiesza i pojawia się wokaliza a dalej niesamowita gitara, to solo jest cudowne. Jeszcze recytacja, perkusja, robi się głośniej w końcówce. Jeszcze "Shadow" w wersji instrumentalnej i koniec.
Podsumowując, to dla mnie jedna z najważniejszych polskich płyt i jeśli chodzi o ten gatunek to czołówka moich ulubionych. Moje wydanie ma złoty podkład i po latach brzmi bardzo dobrze. Była dołączona książeczka z tekstami i zdjęciami w tym wydaniu. Muzyka się nie zestarzała i cieszę się, że zespół istnieje, nagrywa i że nadal można kupić ich płyty, bo są nowe wydania. Widziałem też ich na żywo, ale bardzo dawno temu, chętnie bym poszedł na ich koncert. Polecałem znajomym i nadal polecam każdemu, kto lubi dobrą muzykę.