LIKE SWIMMING, LIKE DREAMING
Ostatni album Morphine wydany za życia wokalisty i basisty, a przede wszystkim lidera grupy Marka Sandmana to jednocześnie pierwszy w dyskografii, który nie jest produkcją niezależną. Zespół podpisał kontrakt z powstałym zaledwie rok przed wydaniem ich debiutu w tej wytwórni DreamWorks Records, co wydaje się dość nieprzypadkowym posunięciem. Sama nazwa nie pochodzi bowiem od popularnego narkotyku – Amerykańscy muzycy uznali się za wysłanników Morfeusza – boga snów; tworzyć zaczęli tuż po magicznym wybudzeniu. Współpraca z DreamWorks miała być szansą na kolejne przebudzenie, tym razem medialne – przebicie się z niespotykaną dotąd, ambitną mieszanką jazzu, bluesa i rocka alternatywnego do mainstreamu. Choć sukces nie był tak spektakularny, jak oczekiwano, Like Swimming pozostaje płytą intrygującą, balansującą jak poprzedniczki na granicy snu i jawy.
Cztery lata wcześniej Morphine zaproponowało słuchaczom swoje lekarstwo na ból [album Cure for Pain z 1993 roku – przyp. red.], Like Swimming otwierają eliksirem. Potion rozpoczyna się charakterystycznym połączeniem saksofonu barytonowego i dwustrunowego basu. Gdy do całości dochodzi jeszcze niski głos Sandmana, odbiorca wie, że mimo planowanego komercyjnego sukcesu, zespół nie porzucił swojego brzmienia. „Jesteśmy ludźmi-barytonami” – skomentował kiedyś frontman w wywiadzie dla prasy. To pozostało nietknięte. Konwencja jest spójna, co więcej album nie tylko stylistycznie nawiązuje do wcześniejszych. Znajdziemy na nim kontynuację dwóch kompozycji z debiutu Good – I know you part III. Nie jest to utwór instrumentalny jak część pierwsza ani tak zmysłowy jak część druga, w której Sandman zapewniał, że osoba, której dedykowany jest tekst jest dokładnie taka sama jak on. W I know you part III przedstawia historię ludzi, którzy wiedzą o sobie wszystko, jednak już nic nie łączy – relacja stała się wyłącznie wynikiem przyzwyczajenia. Muzycznie jest to, poza później wspomnianym French Fries with Pepper, najbardziej wyróżniająca się kompozycja. Sukces medialny, którego tak wyczekiwano, odniósł jednak inny utwór – Early to bed. Choć wydawać się może, że Morphine miało już swój moment sławy – w końcu ukształtowało „nocne” brzmienie bostońskiej sceny, nikt nie spodziewał się, że będzie to muzyka, która kiedykolwiek pojawi się w naszpikowanym przebojami MTV. Wyreżyserowany przez popularnego wówczas twórcę teledysków i krótkich metraży Jamiego Caliri teledysk do dziwacznej piosenki z niepokojącym tekstem, autorstwa dziwacznego zespołu rockowego (w końcu w składzie nie było nawet gitary elektrycznej, był za to saksofon!), musiał być równie dziwaczny. W nawiązaniu do „dziecięco”brzmiącego tytułu zagrała w nim grupa przedszkolaków oglądająca kukiełkowy teatrzyk, przeplatany wizerunkami muzyków i ich zdeformowanymi lub łączonymi twarzami. O dziwo nie tylko został wyemitowany, ale również otrzymał nominację do Grammy.
Niezmiennie moim ulubionym utworem z Like Swimming pozostaje Empty Box – kompozycja-przypowieść, najbardziej bluesowa na albumie. Puste pudełko jest sposobem komunikowania się między mężczyzną i kobietą, jednocześnie metaforą braku zrozumienia dla łączącego ich uczucia, potrzeb, niespełnienia. W środkowej części i kulminacyjnym momencie Sandman, choć zazwyczaj jego sposób śpiewania i tak przypomina mówienie, decyduje się na recytację. Tylko w ten sposób mógł oddać zagubienie, wewnętrzny stan po kolejnym popełnionym błędzie. Co więcej, to właśnie w tym fragmencie pojawia się kolejne odniesienie do pływania (In the mornin' I was by the sea // And I swam out as far as I could swim // Until' I was too tired to swim anymore). Samo pływanie, obecne w tytule płyty i utworze tytułowym, nie miało nigdy dosłownego znaczenia. W Like swimming jest to kolejny stan podobny do snu, tym razem błogi i beztroski – mylnie odczytywany jednak jako nawiązywanie do narkotyków – tych, poza marihuaną, frontman Morphine nigdy nie brał.
Warto zwrócić uwagę na utwór French Fries with Pepper – to skrócony życiorys Sandmana, którego tragedie (bycie ofiarą napaści czy śmierć dwóch braci) na zawsze odcisnęły piętno na jego twórczości. Uwidacznia się to jednak w budowanym klimacie, niekoniecznie tekstach. Zastanawiające, że piosenka poświęcona refleksji nad własnym, mrocznym życiem, jest jednocześnie najmniej przytłaczającą na albumie – mającą klimat spokojnego pubu jazzowego. Sandman nie rozwodzi się nad sobą. Wymienia brzmiące abstrakcyjnie liczby, odpowiednio 6, 7, 8 i 9, łączące się jednak w konkretne daty. 1966 – pierwsza z nich – to czas, gdy miał czternaście lat. Podsumowuje go zaledwie jedną linijką - I was little, I didn't know shit. Jedenaście lat później, w roku 1977, Mark twierdzi, że nadal wie niewiele więcej. W 1988 jest już za późno na zmiany. Rok 1999 ma dopiero nadejść – wyraża nadzieję, że nic nie będzie go już obchodzić i w spokoju wypije czerwone wino na ganku swojego domu. Dziewięćdziesiąty dziewiąty nadejdzie dwa lata później. Zacznie pracować nad kolejną płytą – The Night. Będzie koncertować z Morphine i promować w dalszym ciągu album Like Swimming. Zagra we Włoszech. I to właśnie tam, na scenie, w wyniku ataku serca, Mark Sandman umrze.
W pewnym sensie Like Swimming jest opowieścią o umieraniu – ostatnim etapem działalności pełnego składu Morphine, a przede wszystkim Marka Sandmana. Utwory są krótkie i zwykle nie przekraczają czterech minut, stanowią jednak pewną nierozerwalną całość i by odpowiednio poczuć ten album, należałoby nawet nie tyle słuchać go – co doświadczać - właśnie od początku do końca, od jego narodzin aż do śmierci.