It’s almost time, kids. The clock is ticking. Be in front of your TV sets for the Horrorthon, followed by the Big Giveaway. Don't miss it. And don't forget to wear your masks. The clock is ticking. It's almost time. – Tommy Lee Wallace
Już prawie czas, dzieciaki. Zegar tyka. Bądźcie przed telewizorami na czas maratonu horrorów, po którym nastąpi nie lada gratka. Nie przegapcie jej. I nie zapomnijcie założyć swych masek. Zegar tyka. Już prawie czas [1]. – Tommy Lee Wallace
John Carpenter jest jednym z nielicznych – obok m.in. Charliego Chaplina (Światła wielkiego miasta) i Mike’a Figgisa (Zostawić Las Vegas) – reżyserów kina amerykańskiego odpowiedzialnych również za stronę dźwiękową swoich niebanalnych dzieł wielkoekranowych [2]. Takim niepospolitym obrazem księcia ciemności Hollywoodu jest m.in. Halloween III: Season of the Witch, w którym autor zaniechał obsadzenia postaci Michaela Myersa – postrachu opiekunek do dzieci w Haddonfield – jako czołowego straszydła. Przypomnijmy, że Carpentera przestał obchodzić Halloween wraz z pojawieniem się na ekranach trzeciej części niniejszego slashera w 1982 roku. Sequel ten nie opowiadał już pełnej napięcia historii o makabrycznych przygodach Myersa – nieśmiertelnego zabójcy babysitterek. Był natomiast opowieścią zgoła odmienną, wykorzystującą zwyczaje pochodzącego pierwotnie z Irlandii święta, stylistycznie zbliżoną do konwencji horroru science-fiction, w jakiej nakręcono chociażby Inwazję porywaczy ciał Dona Siegela. Ten śmiały pomysł, który tak naprawdę zrodził się w głowie Nigela Kneale’a (autora m.in. scenariusza do amerykańskiego serialu TV Quartermass II), nie spodobał się jednak ani szefostwu Universal, ani miłośnikom przygód o wcielonym złu z Haddonfield, i w konsekwencji Halloween III odniósł całkowitą klapę [3]. Zarówno jedni, jak i drudzy z oczywistych względów finansowo-rozrywkowych chcieli po raz trzeci zobaczyć na ekranach kin – zamiast sędziwego terrorysty o nienagannej aparycji – złowieszczą sylwetkę psychopatycznego mordercy niań. Carpenter, pomysłodawca The Babysitter Murders, roboczego tytułu Halloween, nie chciał powielać koncepcji pozbawionego kręgosłupa moralnego zimnego drania i zerwał z wymyślonym przez siebie cztery lata wcześniej szablonem postaci seryjnego zabójcy na rzecz zupełnie innego pomysłu – wykorzystującego bardziej niż dotychczas tradycję importowanego z kraju Brama Stokera święta. Pomysł ten opierał się na naiwnym przekonaniu ludzi dorosłych, iż Halloween jest błahą rozrywką dzieci i młodzieży, porównywalną z psotami, jakie wyczynia dziatwa amerykańska po zmroku 31 października.
Reżyser Tommy Lee Wallace wykorzystał więc uśpioną czujność społeczeństwa amerykańskiego, że nic złego w noc Halloween przydarzyć się nie może; przynajmniej nic złego w skali masowej. Wymyślił postać tajemniczego Conala Cochrane’a (Dan O’Herlihy), którego zamiarem było skupić przy telewizorach w wieczór Halloween wszystkie dzieci Ameryki i unicestwić je jedną imponującą eksplozją mikro-czipu, umieszczonego w lateksowej masce w kształcie dyni Silver Shamrock Novelties. Akcja filmu rozgrywa się głównie w kalifornijskim miasteczku Santa Mira, do którego przyjeżdżają doktor Dan Challis (Tom Atkins) i Ellie (Stacey Nelkin) – córka zamordowanego na początku Halloween III Grimbridge’a (Al Berry), właściciela sklepu z zabawkami oraz niedoszłego demaskatora śmiercionośnego planu Cochrane’a. Oboje pragną rozwikłać zagadkę tajemniczego zabójstwa, którego nieliczne ślady (m.in. halloweenowa maska Grimbridge'a) prowadzą wprost do ww. fabryki tekstyliów. Jeśli chodzi o czas akcji horroru, to toczy się ona od 23 października do przypadającego osiem dni później Halloween.
Tyle odstępstw od pierwowzoru musiało spotkać się z powszechną dezaprobatą przywykłych do powstałego w 1978 roku stereotypu maniakalnego kilera. Stąd dopiero po sześciu latach od premiery Halloween III postanowiono wskrzesić mroczną legendę siepacza i nakręcić Halloween IV: Powrót Michaela Myersa, do którego to slashera ścieżkę dźwiękową napisał ówczesny współpracownik muzyczny Carpentera Alan Howarth. Jest on również współautorem recenzowanego teraz przeze mnie sequela.
Podczas nagrań do Halloween III: Season of the Witch obaj panowie sięgnęli po najnowszą wówczas technologię synchronizowania dźwięku audio-wideo, opierając powstające na gorąco tematy muzyczne o syntezatorowe brzmienia. W załączonej do płyty kompaktowej książeczce Howarth opisuje pokrótce, jak wyglądała praca w studiu nagraniowym: Oglądaliśmy wspólnie na monitorze telewizora kadry z filmu [Halloween III], jednocześnie improwizując na keyboardach i nagrywając ścieżki w czasie rzeczywistym. John – zachwycony tą metodą rejestru dźwięku – określił ją kolorowaniem kolorowanki z muzyką elektroniczną [4]. Oprócz wzajemnej wymiany myśli podczas prac nad albumem Halloween III, od poprzednika odróżnia go „pełnowartościowe” podejście do kwestii muzycznych, albowiem Halloween II było – nie licząc oryginalnych motywów zaczerpniętych z klasycznego Halloween – dziełem autorskim niemal jednej osoby, Alana Howartha. Carpenter zajęty był w tym czasie kręceniem remake’u The Thing – horroru utrzymanego poniekąd w duchu napisanej przez H.P. Lovecrafta w 1931 roku noweli W górach szaleństwa. (Notabene najbardziej lovecraftowskim obrazem tego reżysera amerykańskiego pod względem wielości odniesień do prozy Samotnika z Providence i obecnego w niej poczucia nadchodzącej zagłady ludzkości jest W paszczy szaleństwa z wyjątkowo zbzikowanym apokaliptycznym finałem).
W stu procentach elektroniczna ścieżka dźwiękowa Halloween III jest zapowiedzią tego, co widz zobaczy na ekranie, a mianowicie przygrywką dla czyhającego nań supernowoczesnego technologicznego terroru z użyciem mikro-czipu wykonanego z pozyskanego ze Stonehenge budulca [5]. To połączenie mistycyzmu i mikro-czipu, o którym pisze z niemałym poczuciem humoru John Kenneth Muir w książce The Films of John Carpenter, jest również udziałem pogrążonych w mroku, odhumanizowanych i zimnych jak mordercze kalkulacje Cochrane’a dźwięków syntezatorów, w większości tematów pochodzących z kulawego sequela popularnego niegdyś slashera. Imponująco perfekcyjnej synchronizacji audio-wideo autorzy soundtracku dokonali już w otwierającej go ścieżce Main Title, użytej w czołówce, gdzie obraz malowany jest muzyką „syntetycznych cykad”. Z kolei jednym z najbardziej tajemniczych momentów na płycie jest nagranie The Rock, które nawiązuje najpewniej do skradzionych przez totumfackich Cochrane’a fragmentów ww. megalitycznej budowli z Wiltshire w południowej Anglii. Bonusowy Stonehenge powiela jedynie pomysły oryginalnego wątku. Motywy pogoni natomiast oddają najlepiej dwie inne kompozycje – Chariots of Pumpkins i First Chase. Pierwszej z nich użyto w otwierającej film grozy scenie ucieczki Grimbridge’a z maską w dłoni, drugiej – podczas pościgu androidów Cochrane’a za głównym bohaterem, doktorem Chalisem. Z kolei Drive to Santa Mira ilustruje nader spokojna, niczym życie w monitorowanym całą dobę przez despotycznego Cochrane’a miasteczku, melodia. (Notabene Santa Mira była również miejscem akcji Inwazji porywaczy ciał Siegla).
Będący ratunkiem dla naciągniętej do granic absurdu fabuły drugiego sequelu, Halloween III: Season of the Witch jest konsekwencją pomysłów zrealizowanych wcześniej na krążkach Halloween, Halloween II oraz Escape from New York. Owszem, nie znajdziemy na nim klasycznego motywu Halloween, za to odkryjemy stałe elementy krajobrazu dźwiękowego Carpentera, takie jak wybijany na keyboardzie jednostajny, pulsacyjny rytm, nagłe skoki taktowania i melodii czy ogólnie głośna kakofonia elektronicznych dźwięków, towarzysząca chwilom grozy na ekranie. Celnym zabiegiem było wykorzystanie chwytliwej melodii z reklamy o zbliżającym się święcie (Halloween Montage) z narracją Tommy’ego Lee Wallace’a na pierwszym planie. Podobnie jak w przypadku umieszczonej na Halloween II piosenki Mr. Sandman z repertuaru The Chordettes, Halloween Montage trzyma widza w napięciu, jednocześnie irytując go natrętną powtarzalnością zawartego w niej przekazu. Uwzględnienie chwytliwej reklamy na ścieżce dźwiękowej Halloween III było równie dobrym posunięciem, co nadanie samej fabule horroru – w odróżnieniu od linearności archetypowej Inwazji porywaczy ciał – oryginalnego motywu cykliczności za sprawą powrotu głównego bohatera do punktu wyjścia, od którego wzięła swój początek cała ta historia grozy.
Halloween III: Season of the Witch wyróżnia bezpretensjonalna, niewyszukana i nieskomplikowana muzyka Johna Carpentera i Alana Howartha, odmalowująca w sposób niezwykle czytelny dla widza nastrój grozy i niesamowitości. Sam mistrz horroru przyznał w jednej ze swoich wypowiedzi prasowych, że jest najtańszym i najszybszym kompozytorem muzyki filmowej, kochającym eksperymentować z materią dźwiękową [6]. Dowodem tej miłości jest m.in. pierwszorzędny soundtrack do drugiego sequela Halloween, pomysłowością i oszczędnością środków wyrazu ani trochę nieustępujący swoim poprzednikom. Pomimo że nie zawiera doskonale znanego fanom slashera z 1978 roku dynamicznego tematu przewodniego pt. Halloween Theme - Main Title, Sezon czarownic ma swego rodzaju odrębny lejtmotyw, tj. Main Title. Jest on zdecydowanie bardziej refleksyjny i niemaniakalny w odbiorze niż sławetny pierwowzór, co oczywiście wynika z nieobsadzenia w niniejszym sequelu postaci Mike’a Myersa. Halloween III: Season of the Witch z nieobliczalną, choć śmiertelną, a przez to z punktu widzenia wielbicieli gatunku grozy mało ciekawą postacią antagonisty Cochrane’a wypełnia niebanalna muzyka elektroniczna: mechaniczna i instynktowna jak androidy pomieszkujące Santa Mira, pełna mniej lub bardziej niespodziewanych tąpnięć i przejść modulacyjnych, telepiących słuchaczem z rozmysłem, to usypiając jego czujność, to rodząc w nim przestrach.
Jeżeli filmowo Halloween IV: Powrót Michaela Myersa (1988) był porzuceniem chybionego pomysłu odstępstwa w Halloween III: Sezon czarownic od konwencji „stalk ’n’ slash” i powrotem do stworzonego przez Carpentera w Halloween i powielonego w Halloween II archetypu absolutnego zła [7], to muzycznie Sezon czarownic był niezwykle interesującym wyjątkiem w dyskografii księcia ciemności Hollywood; ważnym i odważnym oraz jedynym w swoim rodzaju soundtrackiem bez głośnego skądinąd motywu Halloween Theme – Main Title w czołówce, ale i bez poważnej wtopy finansowej, jaką niestety zaliczył sam film.
----------------------------------------------------------------------
[1] Tłumaczenie treści reklamy z Halloween III: Sezon czarownic – Tomasz Ostafiński.
[2] Ian Conrich, David Woods, The Cinema of John Carpenter: The Technique of Terror, Londyn 2004, s. 49.
[3] Gilles Boulenger, John Carpenter: The Prince of Darkness – An Exclusive Interview with the Director of Halloween and The Thing, Los Angeles 2003, s. 109.
[4] Wkładka do ścieżki dźwiękowej Halloween III: Season of the Witch.
[5] John Kenneth Muir, The Films of John Carpenter, Jefferson 2000, s. 213.
[6] Ian Conrich, David Woods, The Cinema of John Carpenter: The Technique of Terror, Londyn 2004, s. 49.
[7] Michelle Le Blanc, Colin Odell, John Carpenter, Harpenden 2011, s. 137.