Z olsztyńskim Defying po raz pierwszy zetknąłem się za sprawą wydanego w 2012 roku materiału demo, zatytułowanego Portraits. Mimo średniej jakości dźwięku, już wtedy dało się zauważyć kilka niezwykle charakterystycznych i przy okazji bardzo pozytywnych zachowań tej szerzej nieznanej grupy. Przede wszystkim trudno im zarzucić błędy debiutantów, każda kompozycja była niezwykle dopracowana, przemyślana i to mimo często imponującej ilości wykorzystanych motywów. Przy okazji wydanego dwa lata później świetnego Nexus Artificial na światło dzienne wyszła także żelazna konsekwencja w działaniu i zamiłowanie do pięknych opakowań, a także fascynacja strasznymi historiami.
Po dwuletniej przerwie Defying powraca z nową porcją świeżego materiału, tym razem w formie minialbumu. Olsztynianie uraczyli nas trzema autorskimi kompozycjami i jednym coverem Joy Division (New Dawn Fades). Do współpracy zaprzęgli grono utalentowanych znajomych, których poczynania dodały EP The Splinter of Light We Misread dodatkowego kolorytu. W utworze Till Shadow is White usłyszymy saksofon znanego z Merkabah Rafała Wawszkiewicza, dźwięki smyczków do Irrversible dołożył Marcin Drabik z Shannon, w tej samej kompozycji trąbką uraczył nas Piotr Ziarkiewicz. Oprócz gościnnego rozszerzenia instrumentarium nie zabrakło też wokalnych urozmaiceń. W utworze The Sunlight Recedes możemy usłyszeć poprzedniego wokalistę Defying – Marcina Bielskiego, a także podkreślającą klimat grozy Natalię Szałaj.
Można odnieść wrażenie, że przy relatywnie krótkim wydawnictwie wręcz zaroiło się od gości, ale na płycie nie czuć przepychu treści i środków. Wręcz przeciwnie, Defying ponownie pokazał, jak sprawnie można zarządzać dostępnymi zasobami. Podobnie jak w przypadku długogrającego debiutu wyraźnie widać, jakie założenia przyjął zespół i jak świetnie je realizuje. W poczynaniach Defying nie widać nawet najmniejszego zawahania czy niepewności, a cały materiał (również piękna oprawa graficzna!) jest zjawiskiem kompletnym. Nie ma tu miejsca na próby i błędy, od pierwszych dźwięków dostajemy skończony produkt, w którym nawet jeśli ktoś dopatrzy się niedociągnięć, to trudno traktować je jako coś innego niż zamierzony zabieg stylistyczny.
The Splinter of Light We Misread to kolejna w dorobku Defying mroczna historia, w której nie brakuje strachu i szaleństwa. Klimat świetnie podkreślają partie saksofonu i żeńskie wokalizy. Krążek zaczyna się od mocnego uderzenia w postaci najdłuższego utworu – The Sunlight Recedes, którego konstrukcja przypomina etiudy muzyczne znane z końca lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Jest w nim tajemnica, jest ciężar, świetnie brzmiący, głęboki wokal, ale jest też historia, która wraz z muzyką rozwija się i ewoluuje przez nieco ponad dziesięć minut. Następnie pojawia Till Shadow is White – instrumentalna kompozycja rodem z czarno-białych filmów grozy, w której niepokojący charakter podkreśla saksofon. Zestaw autorskich utworów zamyka Irrevesible, który łączy w sobie zestaw delikatnych, nastrojowych rozwiązań z natłokiem mocnych, niespiesznych dźwięków, które gładko przechodzą w wieńczący Epkę cover Joy Division. Mimo dogrania ewidentnego bonusa do materiału nie sposób oprzeć się wrażeniu, że New Dawn Fades świetnie pasuje do historii opowiedzianej na The Splinter of Light We Misread i to zarówno aranżacją, ale i klimatem. Świetna robota!
Poczynania Defying obserwuję od 2012 roku, czyli od wydania materiału demo zatytułowanego Portraits. Od tamtej pory przy okazji koncertów i kolejnych wydawnictw tylko utwierdzam się w przekonaniu, że mówimy o zespole pewnym swojej wartości i umiejętności, który obdarzony jest wszystkim czego potrzeba do odniesienia sukcesu przynajmniej na skalę krajową. The Splinter of Light We Misread jedynie podbudowuje to założenie, potwierdzając wszystkie walory Defying.