Kiedy myślę o Francji w kontekście muzyki, to przed oczami wyświetla mi się szereg współczesnych wykonawców, których darzę nieskrywaną sympatią. Tworzą dźwięki, które można uszeregować według różnych, często bardzo odległych gatunków i w każdym z nich znajdzie się pożądany towar eksportowy. Jedynym gatunkowym wyjątkiem bez francuskiego przedstawiciela w mojej świadomości był post-rock. Jak twierdzą tamtejsi fani gatunku, na ich ziemi pojawiały się dobrze rokujące twory, które po krótkich okresach intensywnego rozwoju rozbłyskały jasnym światłem i jeszcze szybciej ginęły w przepastnych trzewiach muzycznego świata. Wyjątkiem od tej smutnej reguły miał być projekt Dont Look Back. Miał, bo pomimo wielkich nadziei wiązanych z tym zespołem, podzielił on los swoich poprzedników. Po wydaniu dwóch albumów, w tym niezwykle udanego Brighter członkowie formacji zajęli się działalnością w innych muzycznych tworach spychając Dont Look Back na dalszy tor. A szkoda…
Brighter to jeden z najbardziej różnorodnych krążków z postrockowego worka z jakim miałem okazję obcować. Przy czym środki składające się na tę różnorodność nie powodują efektu barokowego przepychu, wręcz przeciwnie – dodają tej płycie rumieńców. Tak też oprócz muzycznych, gitarowych przestrzeni i dobrze brzmiącej sekcji rytmicznej możemy natknąć się na motywy elektroniczne (Dark Mobson), filmowe sample (Nothing Just Happens), czyste wokale (Six Feet Under The Ground, Kids Got Shadows In Their Eyes), intrygujące wokalizy i krzyki (Farewell To The Wright Side) oraz masę dźwięków kształtujących tło (All Day Long, Dark Mobson). Wszystkie wymienione elementy tworzą niezwykle atrakcyjną całość. Warto raz jeszcze podkreślić dobór środków wokalnych i filmowych sampli. Te drugie zostały wkomponowane tak dobrze, że trudno jest określić, czy to muzyka została dopasowana do monologu, czy to film stał się inspiracją do stworzenia kompozycji. Trudno jest również stwierdzić, który z utworów jest tym najciekawszym, bo każdy z nich jest atrakcyjny na swój unikatowy sposób. Krążek trzyma wysoki poziom i mimo już siedmiu lat na karku brzmienie w ogóle nie straciło na aktualności.
Muzyczna Francja zaskoczyła mnie po raz kolejny. Tym razem za sprawą Dont Look Back i niezwykle atrakcyjnie opowiedzianej historii zatytułowanej Brighter. Jedynym zastrzeżeniem jakie jestem w stanie z siebie wykrzesać jest to, że nie mogę odnaleźć wspólnego mianownika poszczególnych kompozycji. Nie mam na myśli muzycznych powiązań, bo te są oczywiste, raczej usilnie staram się dotrzeć do drugiego dna tego krążka, a to pozostaje nieuchwytne. Kto wie, może to tylko płyta ze świetną muzyką z postrockiem okraszonym elektroniką i emocjami, a może…