Długo wyczekiwany longplay sygnowany znakiem jakości Trzeciego Programu Polskiego Radia, masa koncertów w całym kraju, coraz większa grupa oddanych fanów i poboczne muzyczne aktywności to wciąż za mało. Panowie z Letters From Silence nie zwalniają tempa i oferują nam kolejny minialbum.
One Foot On The Street to EPka, na której wyraźnie widać zmianę nastrojów panujących w obozie Lettersów. Wszystko wskazuje na to, że w ich dokonaniach coraz mniej będzie kompozycji kojarzących się z wypadami za miasto i podróżami po wiejskich, nieoznakowanych drogach. W związku z tym mniej jest również muzycznych przestrzeni i folkowych ciągot. Miejsce wspominanych elementów stopniowo przejmują przybrudzone brzmienie gitar i kompozycyjne konstrukcje nawiązujące do The Black Keys czy The Dead Weather. To wszystko szczelnie przykrywa charakterystyczny głos Wawrzyńca oraz gitarowe efekty Maćka. A my wraz z Letters From Silence wkraczamy na przedmieścia wielkiej metropolii, co zdaje się sugerować nie tylko brzmienie, ale i tytuł wydawnictwa.
Mimo wspominanych wyraźnych zmian to wciąż jest ten sam duet, momentami minimalistyczny, momentami rozmarzony, nieco bardziej skoncentrowany i ukierunkowany. Słuchając One Foot On The Street odnosi się wrażenie, że zespół chciał nas delikatnie zaznajomić z tym, co mu aktualnie w duszy gra, spróbować zboczyć ze ścieżki wytyczonej na No Plain Shortcuts. Zaczynamy od Car Is Coming, typowego dla pierwszych nagrań duetu, żeby stopniowo coraz mocniej docisnąć stopę do asfaltu.
To niezwykłe jak skutecznie udaje im się tworzyć kolejne kompozycje i wydawnictwa, które potrafią hipnotyzować tym specyficznym, minimalistycznym, ale obfitującym w coraz więcej smaczków urokiem. One Foot On The Street to ciekawy prognostyk przed pełnoprawnym albumem i chociaż nie jestem zwolennikiem zamieniania polnej ścieżki na asfaltową drogę, to z chęcią przyswoję większe ilości lettersowej twórczości.