Do płyt nagranych na zasadzie „przerabiamy klasykę na (tu wstaw nazwę dowolnego stylu muzyki rozrywkowej)” stosunek mam dość ambiwalentny. Bo też i rozrzut jakościowy jest tu olbrzymi: z jednej strony Miles genialnie przerabiający fragment „Concierto de Aranjuez” na orkiestrowy jazz, z drugiej projekty typu „gramy Chopina na rockowo”, akademickie, sztywne płyty Keitha Jarretta grającego Mozarta i koszmarki (zwłaszcza na żywo) Jacquesa Loussiera. Pochodzący z Filadelfii pianista Uri Caine lokuje się zdecydowanie bliżej Milesowskiej strony tego muzycznego spektrum. Dodatkowo na płycie „Primal Light” Caine prezentuje dość nieortodoksyjne podejście do muzyki Gustava Mahlera: wybiera z jego dzieł (oprócz fragmentów I, II i V Symfonii także fragmenty „Cudownego rogu chłopca”, „Pieśni na śmierć dzieci” i „Pieśni z Ziemi”) nierzadko pojedyncze wątki, melodie, stylizacje ukryte gdzieś w licznych warstwach orkiestrowego dźwięku i ubiera je w nowe brzmienia: fortepian, klasyczna sekcja, instrumenty dęte, ale też elektronika, elektryczna gitara, talerze, smyczki…
Zaczyna się od stopniowo narastającego fortepianowego wstępu. A potem… Caine wziął na warsztat fragment V Symfonii, lekko go zmodyfikował i nagle wychodzi z tego chasydzki taniec. Z prowadzącymi melodię uroczymi skrzypkami. Z co i rusz powracającym hejnałem trąbki. „Der Tambourgs’sell” zaczyna się kanonadą perkusji i mocnymi akordami fortepianu, z których nieoczekiwanie wyłania się żydowska pieśń religijna na niespokojnym podkładzie perkusjonaliów. I taki przekładaniec będzie już do końca. „Nun will die Sonn so hell aufgehn” to stonowana partia fortepianu plus klarnet i elektroniczne przeszkadzajki gdzieś w tle. „Off denk’ ich sie sind nur ausgegangen!” to z kolei jakby nieco knajpiana ballada z nostalgiczną wokalizą i zgrabnym solem fortepianu. We fragmencie „Symfonii nr.1” podkreślono rytm całości, dzięki czemu powstał specyficzny marsz. Z nastrojem niczym z jakiegoś filmu grozy. Za sprawą partii dęciaków uzupełniających kroczący rytm i klastery fortepianu, jest w tym coś z nowoorleańskiej procesji pogrzebowej. W pewnym momencie całość przyspiesza, wchodzi wręcz na taneczne obroty, także za sprawą zgrabnego duetu trąbki i skrzypiec. Całość w pewnym momencie skręca na tereny muzyki awangardowej, za sprawą dużego zagęszczenia warstwy muzycznej i agresywnych akordów fortepianu, po czym znów powracają taneczne motywy i marszowy rytm ze wstępu. Fragment „Symfonii nr.2” to z kolei bardzo melodyjny, klimatyczny duet nieco burdonowo grających dęciaków i wirtuozerskich popisów skrzypiec. Kolejny fragment „Symfonii nr.2” zaczyna się wręcz jak klasyczny jazz (fortepian + bębny + kontrabas) i tak też się kończy - w środek natomiast, oprócz fortepianowej solówki, wklejono wstawkę z marszowym pulsem sekcji, wyeksponowanym kontrabasem i gitarowo-elektronicznymi odlotami. „Adagietto” zbudowane jest na zgrabnej partii fortepianu, na bazie której oparto rozbudowany fragment, o pełnym, prawie bigbandowym brzmieniu. Rozbudowane brzmienie ma też „Der Trunkene im Fruehlig”, gdzie mamy m.in. sola fortepianu i puzonu i partie w średnim tempie skontrastowane partią w żywszym tempie. Po zgrabnej, utrzymanej w nieco tanecznym rytmie „Wer hat des Liedlein erdacht” przechodzimy do nagrania finałowego: „Der Abschied” rozpoczyna się dramatyczną pieśnią (modlitwą) z akompaniamentem m.in. smyczków, po czym przechodzi w nieco marszowy fragment, z melodią prowadzoną to przez dęciaki, to przez smyczki. Po chwili znów wraca pieśń, po czym całość powoli się wycisza, wieńczona delikatnymi dźwiękami wiolonczeli i fortepianu.
Bardzo ciekawa, wciągająca płyta. Wśród propozycji pt. „przerabiamy klasykę na inne gatunki” na pewno jedna z najciekawszych.