Zacznę od tego samego, co napisałem przy okazji recenzji ich ostatniego studyjnego albumu. Lubię ten zespół. Może dlatego, że pochodzi z pięknej Australii, która wcale ogromną ilością fajnych kapel nas nie zalewa. A może dlatego, że ich muzyka mieni się bogactwem barwnych i oryginalnych niekiedy instrumentów? I może wreszcie dlatego, że ich wydawnictwa mają zawsze śliczne szaty graficzne, zaprojektowane przez Eda Unitskiego?
One Night In Europe, pierwsze w historii Australijczyków DVD, idealnie wpisuje się w te wszystkie powyżej przytoczone argumenty. Dwudyskowe wydawnictwo zachwyca wielobarwnością, starannością przygotowania, sporą ilością ciekawego materiału i przede wszystkim piękną muzyką płynącą wprost z Antypodów.
Głównym daniem One Night In Europe jest dwugodzinny koncert jaki zarejestrowali muzycy w holenderskim klubie De Boerderij w Zoetermeer, 15 października 2010 roku. Artyści promowali wtedy, podczas europejskiej trasy koncertowej, wydany w tym samym roku, krążek Artificial. I to on dominuje w pierwszej części występu. Muzycy prezentują, zgodnie z albumową kolejnością, zamieszczone nań kompozycje omijając tylko trzy z nich (Reflection, The Power i Rule Of 3’S). I dobrze. Artificial to album niezwykle udany, bardziej treściwy i rockowy, niż jego poprzednik, dwupłytowy The Garden. Z tego ostatniego też jednak mamy godną reprezentację w postaci, ponad dwudziestominutowego, nagrania tytułowego i trzech innych numerów. Australijczycy wracają też do debiutu wraz z More Than A Dream i Justify.
Jednym słowem, to krążek bardzo przekrojowy i reprezentatywny dla ich twórczości. Gdyby tak jeszcze muzycy nie zapomnieli o moich ulubionych perełkach z The Garden (Here I Am i Give And Take), byłoby cudownie. A tak, najfajniejszymi momentami są Tesla z wyśpiewanym przez publiczność refrenem i wzniosły The Great Reward. Nie można też zapomnieć o bardzo udanym wykonaniu suity The Garden. Artyści zadbali zresztą o dźwiękową wierność. Na scenie mamy aż siedmiu muzyków z gościnnie występującym saksofonistą i flecistą, Ianem Ritchie; jest też, oprócz „tradycyjnego” pałkera, dbający o wszelkie etniczne perkusjonalia, Tim Irgang. I to wszystko słychać, tym bardziej, że w opcjach możemy sobie wybrać 5.1. Z drugiej strony grupa popracowała nieco w studiu nad zarejestrowanym materiałem. Rzadko się to zdarza, ale frontamn formacji, Mark Trueack, z rozbrajającą szczerością wymienia w książeczce utwory i momenty, które zostały poprawione. Jego w dniu koncertu dopadł ponoć wirus i głos nie brzmiał tak jak powinien. Dlatego też i partie wokalne zostały podreperowane. Artysta kończy swój wywód zdaniem: The rest is exactly how we performed in on the night. Trochę w to nie wierzę, ale niech będzie :) Zapisu koncertu dokonano przy pomocy sześciu kamer i mimo paru nerwowych i chaotycznych ujęć oddaje on dynamikę występu.
Na drugim dysku – co ciekawe, zupełnie nieopisanym w wydawnictwie – otrzymujemy kilka ciekawych, choć raczej standardowych dodatków. Jest zatem niespełna siedmiominutowy filmik Inside Unitopia z pobytu muzyków w Beaconsfield na Tasmanii w 2007 roku, nieco dłużej trwający – tradycyjny dokument Behind The Scenes, wspominający pobyt zespołu w Europie (utrzymany w czarno – białej konwencji i raczej wątpliwej jakości). Mamy też dwa bonusowe nagrania: Slow Down i The Great Reward, zarejestrowane odpowiednio w belgijskim Veviers i holenderskim Heerlen. Szczególnie to pierwsze ma youtubowy charakter. Najważniejszy na tym dysku jest jednak zrealizowany dla TV Limburg dwudziestominutowy zapis pięciu nagrań (Angeliqua, More Than A Dream, Nothing Lasts Forever, One Day i Reflections) w konwencji unplugged.